Skip to main content

W środę w Champions League mieliśmy mało interesujące spotkanie Club Brugge z Benficą. Dziś sytuacja odwrotna – niby tylko Liga Europy, a headlinerem jest starcie Barcelony z Manchesterem United. Nawiasem mówiąc to nie jedyny interesujący dwumecz 1/16 Europa League.

Wśród drużyn, które znalazły się na tym etapie mamy Juventus, Romę, Sevillę czy PSV. Na swoich rywali w kolejnej rundzie czekają już Arsenal, Real Sociedad, Betis czy Feyenoord. To powinna być naprawdę epicka edycja Ligi Europy. Jednak już w najbliższy czwartek z rozgrywkami pożegna się albo Blaugrana, albo Czerwone Diabły. I na tym pojedynku się dziś skupmy.

Trudno wskazać faworyta tego dwumeczu, bowiem obie drużyny są w dobrej formie. Barcelona pod wodzą Xaviego zawiodła w Lidze Mistrzów, czego efektem jest właśnie przesunięcie do mniej prestiżowych europejskich rozgrywek. Jednak na krajowym podwórku Barca imponuje konsekwencją i efektywnością – Blaugrana prowadzi w tabeli, mając 8 punktów przewagi nad Realem. W pierwszej rundzie Katalończycy zdobyli aż 50 na 57 możliwych. To, co pod wodzą wielu poprzednich trenerów było bolączką – a mowa o grze defensywnej – nagle stało się ogromnym atutem Barcelony. Tylko 7 straconych bramek w 21 meczach oznacza, że zespół Xaviego daje sobie strzelić gola średnio raz na trzy spotkania. Dobrą formę w La Liga, Barcelona potwierdziła zdobywając krajowy Superpuchar i pokonując w finale Real 3:1. Fani Dumy Katalonii dawno nie mieli tylu powodów do radości.

Ale i Manchester United ostatnimi czasy odżył. Czerwone Diabły podobać się mogą szczególnie po mundialu, co niektórzy wiążą z odejściem Cristiano Ronaldo. Zostawiając jednak Portugalczyka na boku, można wywnioskować po prostu, że praca Erika ten Haga zaczyna przynosić efekty. Holender potrzebuje czasu, by zbudować na Old Trafford monolit i zespół rozumiejący się tak, jak jego Ajax w latach ubiegłych. Bezpośrednio po katarskich MŚ, Manchester United wygrał 7 kolejnych spotkań we wszystkich rozgrywkach. Potem przyszedł pierwszy kryzys – tylko remis z Crystal Palace i porażka z Arsenalem. W sześciu kolejnych meczach Czerwone Diabły wygrały pięciokrotnie, remisując jedynie z Leeds. Do prowadzących w tabeli Manchesteru City i Arsenalu podopieczni ten Haga tracą tylko 5 punktów. Trudno nie traktować ich w tym momencie jako kandydatów do mistrzostwa kraju. A warto przypomnieć, że po odejściu Sir Alexa Fergusona na emeryturę ta sztuka Man Utd nie udała się jeszcze ani razu.

Xavi nie może dziś skorzystać z usług swojego wieloletniego kolegi z drugiej linii – Sergio Busquets jest kontuzjowany. Z tego samego powodu zabraknie Ousmane’a Dembele. Lista absencji po stronie gości z Manchesteru jest dłuższa – za kartki pauzują Lisandro Martinez i Marcel Sabitzer, a z powodu urazów nie zagrają prawdopodobnie Antony, Christian Eriksen, Anthony Martial, Scott McTominay i Donny van de Beek.

Dla Barcelony to drugi rok z rzędu, kiedy jest ona wiosną “spadochroniarzem” w Lidze Europy. W zeszłym sezonie udało się ograć Napoli, ale potem przygodę Katalończyków z rozgrywkami zakończył późniejszy ich triumfator – Eintracht. Dla Roberta Lewandowskiego Liga Europy to jednak praktycznie novum, bo wcześniej występował tutaj 13 lat temu, jeszcze w barwach poznańskiego Lecha.

W ostatnich latach te dwie europejskie potęgi zmierzyły się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów 18/19. Samobójcza bramka Luke’a Shawa na Old Trafford rozstrzygnełą mecz na korzyść Barcy. W rewanżu dublet ustrzelił Leo Messi i w pięć minut w zasadzie rozstrzygnął kwestię awansu. Wynik na 3:0 ustalił Philippe Coutinho. Barcelona później przepadła w pamiętnym półfinałowym dwumeczu z Liverpoolem, mimo zwycięstwa 3:0 na Camp Nou.

Mimo niemal pewnej kwalifikacji do kolejnej edycji Champions League (szczególnie w przypadku Barcy), nie ma raczej powodów sądzić, że ktoś odpuści sobie Ligę Europy. Wygranie europejskiego trofeum dla spragnionych sukcesów kibiców obu klubów powinno być małym ukojeniem tęsknoty za czasami świetności. To niemal gwarancja dużych emocji w dzisiejszym meczu na Camp Nou (18:45) i przyszłotygodniowym rewanżu na Old Trafford (21:00).

Related Articles