UEFA od dłuższego czasu robi wszystko, by powstrzymać pomysł powstania Superligi. Trwa więc wręcz wojna o zachowanie wpływów. Niedawno Gianni Infantino groził, że zawodnicy, grający w Superlidze, nie będą mogli wystąpić w najważniejszych turniejach międzynarodowych, takich jak Mundial. Teraz zamiast kija jest marchewka. Coraz bardziej prawdopodobny staje się wariant nowej formuły Ligi Mistrzów. Formuły… szachowej.
O co chodzi? Liga Mistrzów miałaby został powiększona do 36 drużyn, które nie będą już rywalizować w grupach, a w jednym wspólnym „kotle”. Oczywiście w takim wypadku nie ma możliwości zagrania systemem każdy z każdym, bo potrzeba by do tego 35 kolejek, co jest rzecz jasna całkowicie niewykonalne.
Stąd nieco szalony pomysł tzw. "systemu szwajcarskiego". Właśnie w tym systemie rozgrywana jest część turniejów szachowych, przy bardzo dużej liczbie uczestników. Jak miałoby to wyglądać w praktyce? 36 drużyn byłoby podzielonych na 4 koszyki, zapewne według rankingu UEFA. W pierwszej fazie rozgrywek każdy zespół rozgrywałby tylko 10 meczów. Po 2 lub 3 mecze z rywalami z każdego koszyka, tak by było to w miarę sprawiedliwe. Później na podstawie tabeli po 10 meczach najlepsza ósemka lądowałaby bezpośrednio w 1/8 finału, a ekipy z miejsc 9-24 rozgrywałyby baraże o pozostałe 8 miejsc.
Od 1/8 finału Liga Mistrzów nie różniłaby się już od obecnej. W sumie więc daje to 180 meczów w fazie podstawowej i 29 w fazie pucharowej (16 w 1/8 finału, 8 w ćwierćfinałach, 4 w półfinałach i finał). To znacznie więcej niż obecnie, gdzie faza grupowa składa się z 96 spotkań. Więcej drużyn i więcej meczów to oczywiście znacznie większe pieniądze. A już dziś mówi się, że największymi beneficjentami powiększenia rozgrywek mają być giganci. Być może Anglia otrzyma nawet 6 miejsc w nowej Lidze Mistrzów! Nikt już nawet specjalnie nie kryje się z tym, że chodzi o pieniądze.
Czy wpłynie to na uatrakcyjnienie rozgrywek? To mocno wątpliwe. System wydaje się dziwaczny. Nie bez kozery nikt w piłce nożnej go nie stosuje. Z miejsca rozpoczną się dyskusje o tym, że jedni mają łatwiejszy terminarz, inni znacznie trudniejszy. Tabela ligowa bez rozgrywania meczów każdy z każdym wydaje się pomysłem abstrakcyjnym, ale wróbelki ćwierkają, że ten scenariusz ma duże szanse się ziścić od 2024 roku!
Już dziś wielu kibiców i ekspertów porusza problem przesytu meczów. Niegdyś Liga Mistrzów była świętem. Dziś praktycznie codziennie odbywają się jakieś mecze – krajowe ligi i puchary, europejskie puchary, przerwy na reprezentacje, wielkie turnieje. Nie ma chwili wytchnienia. Szczególnie w czasach pandemii, gdy przez przymusowy lockdown kalendarze rozgrywek jeszcze się spłaszczyły. Kibice mają prawo czuć się skołowani. A gdy Liga Mistrzów przybierze „szwajcarską formułę” będzie to jeszcze bardziej ciężkostrawne. Niesie to ze sobą spore ryzyko. Za kilka, może kilkanaście lat futbol może stracić na atrakcyjności, bo spowszednieje i stanie się bardzo trudny do śledzenie. Już dziś mało kto jest w stanie być na bieżąco ze wszystkim.
Trudno nie odnieść wrażenia, że pod tym względem piłka dochodzi do ściany. Rozwiązanie UEFA nie jest de facto żadnym rozwiązaniem problemu, a raczej unikiem, by nie dopuścić do powstania Superligi. Przecież to tak naprawdę gra o dużą kasę.