Skip to main content

Zgodnie z przewidywaniami – mamy już pierwszych „zameldowanych” w 1/8 finału, ale w niektórych grupach wtorkowe i środowe mecze wręcz oddaliły nas od odpowiedzi na kluczowe pytania. Pora zerknąć na podsumowanie kolejki nr 4.

1. Szokująca porażka Barcy
FC Barcelona po trzech kolejkach miała komplet punktów i we wtorek jako pierwszy klub w całej Europie miała zapewnić sobie awans do 1/8. Jako pierwszy, bo swój mecz rozgrywała już o 18:45. I co? I w Hamburgu, gdzie swoje domowe mecze w tym sezonie rozgrywa Szachtar Donieck, zespół Xaviego Hernandeza poległ 0:1. Poległ po kolejnym słabym meczu w swoim wykonaniu. Duma Katalonii nie potrafiła stworzyć sobie klarownych sytuacji i ciągle nadziewała się na niezłe kontry rywali. Porażka może i szokująca, ale w pełni zasłużona. Szachtar nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, bo ma tylko 3 pkt straty do Barcy i Porto.

2. Rozstrzygnięta grupa G
Problemów z dopełnieniem formalności nie mieli faworyci grupy G – Manchester City odniósł czwarte zwycięstwo i z kompletem punktów zapewnił sobie awans. Wygrało również RB Lipsk, które ma 9 oczek i również nie musi się już niczego obawiać, bowiem Young Boys i Crvena Zvezda mają raptem po punkcie i w ostatnich dwóch kolejkach skupią się na walce o Ligę Europy. Dla formalności – obrońcy trofeum pokonali w tej kolejce Young Boys 3:0 (dublet Erlinga Haalanda), a Czerwone Byki ograły mistrzów Serbii 2:1.

3. Zawiła grupa F
Na szczęście tylko jedna grupa w dwóch ostatnich kolejkach nie przyniesie większych emocji. Z kolei grupa F przyniesie gigantyczne, bo sytuacja się skomplikowała. Milan w szlagierze wtorku pokonał PSG 2:1, a Borussia po raz drugi z rzędu okazała się lepsza od Newcastle. Sytuacja na dziś? BVB 7, PSG 6, Milan 5, Newcastle 4. Dwie ostatnie serie spotkań zapowiadają się frapująco.

4. Giroud królem przestworzy
Olivier Giroud mimo upływu lat pozostaje sobą – nigdy nie będzie najwybitniejszym snajperem na kuli ziemskiej, nigdy nie będzie zgarniał koron króla strzelców, ale facet trzyma poziom. Szczególnie w powietrzu. To właśnie Francuz zdobył zwycięską bramkę dla Milanu w meczu z PSG. Giroud wygrał główkowy pojedynek z nomen omen Milanem Skriniarem (nawiasem mówiąc słabiutki mecz Słowaka) i nie dał szans Gianluigiemu Donnarummie, dla którego była to przecież podróż sentymentalna i powrót na stare śmieci.

5. Atletico nie bierze jeńców
Przez ostatnie lata Atletico zawsze kojarzyło nam się z drużyną, która gra na 1:0. Chce przede wszystkim zaryglować dostęp do swojej bramki i w dalszej kolejności sama próbuje coś strzelić. Nie wiemy, czy oblicze Los Colchoneros się zmienia, ale w tej edycji Ligi Mistrzów zespół Diego Simeone załadował już 12 sztuk, z czego połowę we wtorek. Atletico grało z Celtikiem. Wynik ładnym uderzeniem otworzył Antoine Griezmann, potem czerwoną kartkę obejrzał Daizen Maeda i właściwie było po meczu. Worek się rozwiązał. Kolejne bramki dorzucili Alvaro Morata, znów Griezmann, Samuel Lino, znów Morata i na koniec Saul Niguez.

6. Kane nie zwalnia tempa
Harry Kane po transferze do Bayernu Monachium nie stracił nic ze swoich umiejętności, a być może nawet coś zyskał. Jest bardzo skuteczny, w Bundeslidze zaczyna powoli zasadzać się na „niepobijalny” rekord Roberta Lewandowskiego, a w Lidze Mistrzów również nie zapomina o dokładaniu bramek. Po dublecie z Galatasaray jego Bayern ma już pewny awans do 1/8 finału, a sam Anglik z czterema bramkami jest w ścisłej czołówce strzelców.

7. Podobne do siebie grupy C i D
Zaskakująco podobnie układa się sytuacja w grupach C i D. Na prowadzeniu Real (w jednym wypadku ten z Madrytu, w drugim ten z Sociedad). Na drugim miejscu przedstawiciel Serie A (w jednym wypadku Napoli, w drugim Inter). Prawdopodobnie tylko o 3. miejsce powalczą zaś ekipy z Portugalii (Braga oraz Benfica) i Bundesligi (z niemieckiej Union, z austriackiej Salzburg). W środę warto odnotować pierwszy punkt berlińczyków, wywalczony na stadionie w Neapolu oraz bardzo pewne zwycięstwo Basków z Benficą, gdzie po pół godzinie gry mogło być nawet 4:0, ale gospodarze nie wykorzystali rzutu karnego. Finalnie wygrali 3:1, ale i tak był to ich świetny mecz.

8. Thriller w Kopenhadze
Manchester United to jednak specjaliści od przegrywania. Tym razem Czerwone Diabły poległy w meczu z Kopenhagą. Mecz zaczął się wyśmienicie dla zespołu Erika ten Haga. Rasmus Hojlund na „swoim” terenie w Danii ustrzelił dublet, dwa razy pakując z bliska piłkę do pustej bramki. W końcówce pierwszej połowy gospodarze wyrównali, a w dodatku goście stracili Marcusa Rashforda (czerwona kartka). W drugiej połowie wprawdzie United odzyskali prowadzenie po strzale Bruno Fernandesa z rzutu karnego, ale znów końcówka należała do Kopenhagi, która odwróciła losy meczu i wygrała 4:3. Sytuacja w grupie ciekawa – Bayern 12, Kopenhaga 4, Galatasaray 4, Man Utd 3.

9. Nudna Sevilla
Arsenal łatwo pokonał Sevillę 2:0. Wynik nie wskazuje może na gigantyczną przewagę Kanonierów, ale to był wyjątkowo jednostronny mecz. Dość powiedzieć, że Sevilla „uzbierała” 0.03 współczynnika xG i prawdopodobnie był to efekt tego, że w ostatniej minucie meczu Mariano Diaz oddał jeden jedyny strzał. Naprawdę! Goście z Andaluzji tylko raz próbowali zaskoczyć bramkarza Arsenalu. Mariano trafił nawet w światło bramki, ale David Raya łatwo złapał piłkę. To wszystko. Sevilla przyjechała się bronić i liczyć na jakąś kontrę, ale Arsenal zupełnie wybił im z głowy realizację tego planu. A może podopieczni Diego Alonso myślą już o tym, jak przeskoczyć do Ligi Europy? Póki co są na czwartym miejscu, więc w ostatnich dwóch kolejkach muszą przesunąć się o jedną pozycję.

10. Polacy bez błysku
Polacy nie błyszczeli we wtorek i środę. Robert Lewandowski po raz kolejny wypadł blado i nie strzelił gola, Piotr Zieliński zagrał prawie cały mecz w Napoli, ale niczym szczególnym się nie wyróżnił, nic ciekawego nie pokazał Przemysław Frankowski i w 78. minucie opuścił plac gry, „ogona” w Arsenalu złapał Jakub Kiwior, który wszedł za kontuzjowanego Bukayo Sakę. Pochwalić można Kamila Grabarę, który miał swój udział w pokonaniu Man Utd, ale z drugiej strony bramkarza, który wpuszcza trzy gole ciężko chwalić pod niebiosa, nawet jeśli przy żadnej z bramek wyraźnie nie zawinił.

Related Articles