Wróciła Liga Mistrzów, więc wraca też nasz cykl podsumowujący kolejkę. Oto najciekawsze naszym zdaniem wydarzenia wtorku i środy.
1. Koniec pewnej epoki
Po raz pierwszy od 20 lat w Lidze Mistrzów nie oglądamy ani Cristiano Ronaldo, ani Leo Messiego. Ten pierwszy zadebiutował w rozgrywkach Champions League w 2003 roku, ten drugi rok później. CR7 zakończył tę piękną podróż w 2022 roku, Messi rok później. Dziś panowie znaleźli się na peryferiach wielkiej piłki, a kibice zostali osieroceni. Nie da się ukryć, że Portugalczyk i Argentyńczyk wciąż mieliby bardzo dużo do zaoferowania na boiskach i szkoda, że odcinają kupony w kiepskich ligach.
2. Bicie głową w mur
Już o 18:45 we wtorek obejrzeliśmy pierwszy z bardzo ciekawie zapowiadających się meczów tej kolejki – Milan na swoim stadionie podejmował Newcastle. Mimo że Rossoneri zostali w weekend brutalnie zbici przez Inter, to wcale nie wyglądali na zespół pogrążony po derbowym laniu. Ba, to Newcastle było przez prawie całe 90 minut w odwrocie, a w pierwszej połowie przewaga Milanu była wręcz przygniatająca. Jednak cały ten mecz w wykonaniu zespołu z Mediolanu można nazwać biciem głową w mur. 25 strzałów, 8 celnych, ponad 2.00 współczynnika xG i nic nie wpadło do siatki, a w końcówce jeszcze Newcastle miało groźną okazję i mogło wyjechać z San Siro z pełną pulą. Skończyło się 0:0.
3. Pękła setka
Robert Lewandowski rozpoczął kolejny sezon Ligi Mistrzów z golem. Barcelona bardzo gładko ograła Royal Antwerp 5:0. Mistrzowie Belgii na stadionie w stolicy Katalonii byli bladym tłem dla mistrzów Hiszpanii. Dla Lewandowskiego oznacza to, że trafił już do bramki w europejskich pucharach po raz setny! 91 z tych bramek to trafienia w Champions League. Naprawdę zacne liczby. Ciekawe, czy już w tym sezonie pęknie też setka bramek w elicie. Droga daleka, ale Lewandowski miewał już sezony z dwucyfrówką.
4. Gol bramkarza
Ivan Provedel. Tak nazywa się największy bohater tej kolejki w Champions League. Bramkarz Lazio w doliczonym czasie gry pofatygował się pod bramkę Atletico Madryt, by pokusić się o strzelenie gola na 1:1. Jak postanowił, tak uczynił. Poszedł na dośrodkowaną z boku boiska piłkę jak koszykarz zamykający alley-oopa. Jan Oblak był absolutnie bezradny, a Provedel wszedł do wąskiego grona golkiperów, którym w Lidze Mistrzów udało się strzelić gola. Więcej o tym już niedługo na naszym blogu.
5. Kłopoty tylko do przerwy
Broniący tytułu Manchester City grał z Crveną Zvezdą i do przerwy przegrywał 0:1, mimo że we wszelkich statystykach miażdżył mistrza Serbii. Pep Guardiola zapewne jednak nie tracił głowy, bo wiedział, że przy takiej przewadze bramki są kwestią czasu. I tak właśnie było – już po kwadransie gry po przerwie City prowadziło 2:1 po dublecie Juliana Alvareza, a całość zwieńczył ten, który zakończył strzelanie w sezonie 22/23 Ligi Mistrzów, czyli Rodri.
6. PSG z wygraną, Mbappe z golem
Jednym ze szlagierów 1. kolejki było wtorkowe starcie PSG z Borussią Dortmund. Paryżanie wygrali 2:0, zdobywając oba gole po przerwie. Najpierw z rzutu karnego trafił Kylian Mbappe, potem już z gry Achraf Hakimi, notabene były zawodnik BVB. Gdy na koniec zeszłego sezonu żółto-czarni we frajerski sposób wypuścili z rąk niemal pewne mistrzostwo kraju, wielu wieszczyło, że mentalnie drużyna długo się nie pozbiera. Nie wiemy, jak będzie finalnie, ale początek tego sezonu faktycznie nie zwiastuje niczego dobrego – już dwie wpadki w lidze (remisy z Bochum i Heidenheim) oraz porażka w Lidze Mistrzów na inaugurację.
7. Męczarnie Królewskich
Union Berlin to absolutny debiutant w elitarnej stawce Ligi Mistrzów. O tym, że niemiecki „kopciuszek” na tym balu nie chce odgrywać drugo- albo trzecioplanowej roli, przekonaliśmy się w środę, gdy na Santiago Bernabeu Union był bliski urwania punktów Realowi. Jedyny gol tego meczu padł już w doliczonym czasie gry, a zdobył go niesamowicie skuteczny na początku tego sezonu Jude Bellingham. Real rozpoczął więc od zwycięstwa, ale było ono wymęczone i nieco szczęśliwie, choć patrząc przez pryzmat całego spotkania – w pełni zasłużone.
8. Powrót w wielkim stylu
Kanonierów przez ostatnich sześć sezonów Ligi Mistrzów próżno było szukać w 32-zespołowej stawce. Powrócili w bardzo dobrym stylu, gromiąc 4:0 PSV. Ktoś powie, że to tylko PSV, ale pamiętajmy, że ekipa z Eindhoven na początku tego sezonu wygrywa mecz za meczem, a dwa ostatnie ligowe spotkania zakończyła rezultatami 4:0 do przodu. Na Emirates wynik ten się powtórzył, ale tym razem Holendrzy otrzymali baty od rozpędzonej ekipy Mikela Artety. Arsenal ma w grupie jeszcze Lens i Sevillę i mało prawdopodobne, by miał problem z awansem do 1/8 finału.
9. Mylący wynik w Monachium
Bayern wygrał z Manchesterem United 4:3 w największym szlagierze 1. kolejki. Jeśli ktoś myśli, że kibice obejrzeli dramatyczny pojedynek, w którym losy zwycięstwa ważyły się do samego końca, to jest w grubym błędzie. Przewaga Bawarczyków nie podlegała dyskusji. Byli zespołem o klasę lepszym i zasłużenie wygrali, a dwie z trzech bramek stracili w samej końcówce – obie strzelił zresztą Casemiro. To już czwarta porażka United w tym sezonie, który trwa ledwie ponad miesiąc. Jakby problemów z kontuzjami w ekipie Czerwonych Diabłów było mało, to jeszcze w kiepskiej formie jest Andre Onana, a to właśnie kameruński bramkarz miał być największą wartością dodaną United w nowym sezonie, zastępującym tak krytykowanego Davida De Geę.
10. Zieliński z asystą
Napoli trochę się pomęczyło w Bradze, a zwycięski gol dla mistrzów Włoch padł w 88. minucie po samobójczym strzale Sikou Niakate. Asystę przy tej bramce zaliczył Piotr Zieliński, który z lewej strony boiska posłał ostrą, silną wrzutkę. Polak zrobił więc to, co do niego należy i walnie przyczynił się do zgarnięcia kompletu punktów przez Napoli.