Liga Europy to wciąż młode rozgrywki na mapie Starego Kontynentu, ale fakty są takie, że lada moment rusza… 15. edycja. Na jej starcie zabraknie absolutnego hegemona tych rozgrywek – Sevilli. Jednak ponownie będziemy mogli cieszyć się obecnością polskiego zespołu. 32 kluby inaugurują fazę grupową i rozgrywki, których finał jest przewidziany na 22 maja w Dublinie na Aviva Stadium. Dla irlandzkiej stolicy to będzie drugi finał tych rozgrywek. Przypomnijmy, że w 2011 roku Porto ograło Bragę w portugalskim finale!
Po tym, gdy powstała Liga Konferencji Europy prestiż Ligi Europy poszedł w górę. Przede wszystkim przez fakt, że wiele federacji nie ma możliwości bezpośredniego awansu do LE. Tak jest chociażby w przypadku Polski. Przypomnijmy, że mistrz kraju startuje w eliminacjach do Ligi Mistrzów, a pozostały tercet wskakuje do Ligi Konferencji. Tylko “spadek” z drogi do Champions League daje szansę, by mistrz Polski mógł się znaleźć właśnie w drugim najważniejszym europejskim pucharze. Tak się też stało w tym sezonie. Raków Częstochowa po wyeliminowaniu Flory Tallin, Karabachu oraz Arisu Limassol trafił na FC Kopenhagę. Mistrz Danii okazał się lepszy, wobec czego Liga Europy zawita do… Sosnowca. To właśnie tam częstochowianie rozegrają przynajmniej trzy mecze w ramach tych rozgrywek.
“Polska dycha”
Raków Częstochowa i jego udział w fazie grupowej to już dziesiąty polski przypadek, odkąd Puchar UEFA zmienił nazwę w Ligę Europy. Jednak jest dopiero czwartym polskim klubem. Wcześniej takiego zaszczytu dostąpili: Lech Poznań, Wisła Kraków i Legia Warszawa. Kolejorz był jako pierwszy, natomiast legioniści znajdowali się w fazie grupowej najczęściej. Po raz ostatni tak było w sezonie 2021/2022, gdy trafili do piekielnie mocnej grupy z Leicester, Napoli oraz Spartakiem Moskwa. Co ciekawe wówczas warszawianie dołowali w lidze, ale na europejskich salonach rozpoczęli od… dwóch wygranych 1:0. Później przyszły cztery porażki i koniec pucharowej przygody, lecz trudno uznać ją za porażkę przy takim zestawie drużyn.
Raków Częstochowa jest absolutnym nowicjuszem na tym poziomie. Przypomnijmy, że dla nich to pierwsza styczność z tymi rozgrywkami. Do tej pory mieli okazje grać jedynie w kwalifikacjach Ligi Konferencji oraz Ligi Mistrzów, z której “spadli” właśnie do Ligi Europy. To, że “Medaliki” są tu nowicjuszem pokazuje chociażby ranking UEFA. Jako posiadacz rankingu na poziomie 5,000 byli klubem numer 30. przy losowaniu grup. Niższy współczynnik od częstochowian miał tylko były ich przeciwnik Aris Limassol(4,895) oraz szwedzki Hacken(4,750). Co ciekawe dość podobny wynik posiada legendarny grecki Panathinaikos(5,045), który w ostatnich latach z różnych względów był albo nieobecny w pucharach, albo po prostu szybko odpadał.
Raków w fazie grupowej dostał Atalantę(7. współczynnik z pierwszego koszyka), Sporting CP(najlepszy z drugiego) oraz Sturm Graz(najgorszy z trzeciego). Grupa niezwykle trudna, ale wydaje się, że są potencjalne szansę chociażby na trzecie miejsce, które mogłoby przedłużyć grę w pucharach o wiosnę – “spadek” do Ligi Konferencji. Więcej jednak o Rakowie przeczytacie w zapowiedzi meczu mistrza Polski.
Poza Rakowem jest jeszcze pięć drużyn, które debiutują w fazie grupowej europejskich pucharów. Przekrój bardzo różny, w końcu są tam drużyn, dla których sama faza grupowa jest sukcesem – Hacken, Aris Limassol, TSC Backa Topola czy Servette Genewa. Jest jednak Brighton, który zresztą trafił od grupy śmierci, o czym w dalszej części tekstu.
Czy Sevilla dołączy?
O to jest pytanie, które zadają sobie pozostali uczestnicy Ligi Europy. W końcu Sevilla to prawdziwy hegemon uefowskich rozgrywek. Wygrywali Puchar UEFA w 2006 i 2007 roku, a później dokonali jeszcze większych rzeczy w latach 2014-2016 sięgając po Ligę Europy trzykrotnie z rzędu. Do tych sukcesów dorzucili jeszcze triumfy w 2020 oraz 2023 śrubując niesamowity rekord – siedmiu wygranych pucharów. Jednak LE ma to do siebie, że zwycięzca tego pucharu… nie broni go w kolejnym sezonie, gdyż automatycznie awansuje do Ligi Mistrzów. Ekipa z Andaluzji trafiła do grupy z Arsenalem, Lens i PSV. Jeśli zajmie w niej trzecie miejsce, wówczas “spadnie” do swoich ulubionych rozgrywek, co da im potencjalną szansę na obronę trofeum.
Grupa B najmocniejsza
Wydaje się, że zestaw Ajax, Marsylia, Brighton oraz AEK Ateny to zdecydowanie najmocniejsza grupa w tegorocznej edycji Ligi Europy. Dwa pierwsze kluby na pewno nie były zadowolone z faktu, że z trzeciego klubu dolosowana została drużyna Roberto De Zerbiego. Brighton to nowicjusz w europejskich pucharach, zatem jego współczynnik rankingowy jest mizerny w stosunku do jego prawdziwych możliwości sportowych. W końcu mówimy piątek ekipie Premier League, która ma bilans 4-0-1 na starcie rozgrywek i jak dotąd strzeliła najwięcej goli w najmocniejszej lidze świata – 15.
The 2023/24 group stage is set ✅#UELdraw pic.twitter.com/rKmamwpJyf
— UEFA Europa League (@EuropaLeague) September 1, 2023
Dość wyrównana wydaje się także siła trzech pierwszych drużyn z grupy A. West Ham będzie faworytem, ale takie ekipy, jak Olympiakos czy Freiburg nie są bez szans. Outsiderem powinien być wicemistrz Serbii TSC Backa Topola. Warto dodać, że to klub mniejszości węgierskiej na terenie Serbii, który w ubiegłym sezonie rozbił duopol Zvezdy oraz Partizana na krajowym podwórku.
W przypadku grupy E walka powinna toczyć się o drugie miejsce i awans do 1/16 finału LE na wiosnę. Liverpool jest zdecydowanym faworytem do triumfu tej grupy, ale także całych rozgrywek. Poza nimi jednak skład jest niezwykle wyrównany. Przypomnijmy przecież, że losowana z ostatniego koszyka Tuluza to triumfator ostatniej edycji Pucharu Francji!
W pozostałych przypadkach wydaje się, że jednak dysproporcja pomiędzy najmocniejszymi a najsłabszymi drużynami jest dość znacząca. Najmocniej to widać po grupie H, gdzie Bayer Leverkusen jest bitym faworytem. Trudno, by ekipa Xabiego Alonso miała kłopoty z zestawem drużyn Karabach, Molde oraz Hacken. Swoją drogą może dojść do ciekawej sytuacji. Mistrz Azerbejdżanu lada moment może mieć kłopoty z rozgrywaniem meczów domowych w Baku. Wszystko przez wiszącą na włosku wojnę azersko-ormiańską. Nie wiadomo jeszcze, jak zachowa się UEFA po ewentualnym wybuchu tego konfliktu, który prowokuje właśnie strona Azerów.
Ostatni taki sezon
Już od przyszłego sezonu czeka nas spora reorganizacja rozgrywek. Podobnie, jak w Lidze Mistrzów, tak również tutaj pojawi się format ligowy zamiast grup. Różnica będzie taka, że zagra tam 36, a nie 32 kluby, a wszystko będzie miało osiem terminów “fazy ligowej”, która zakończy się dopiero wraz ze styczniem 2025! To kompletna odmiana, względem tego, co znaliśmy od dawna, bez względu czy mowa o Lidze Europy, czy wcześniej w Pucharze UEFA.
Warto dodać, że finał pierwszej, odnowionej edycji odbędzie się w maju 2025 w Bilbao na San Mames.