Dla wielu osób to zdecydowanie najsłabsza para 1/8 finału Ligi Mistrzów. Obecność Club Brugge w tej fazie rozgrywek to sporego kalibru niespodzianka. Jednak dyspozycja Belgów jesienią i teraz to dwa różne światy. Zatem Benfica będzie faworytem dwumeczu i celem dla Orłów może być powtórka sprzed roku, a więc pokonanie ekipy z Beneluksu po fazie grupowej i ćwierćfinał prestiżowych rozgrywek.
Dwanaście miesięcy temu Benfica trafiła na Ajax, który miał za sobą niesamowitą fazę grupową. Holendrzy zgarnęli komplet punktów, strzelając mnóstwo goli. Wydawało się, że Portugalczycy nie będą stanowili dużej przeszkody. Tymczasem to oni okazali się lepsi i trafili do 1/8 finału, gdzie napsuli trochę krwi Liverpoolowi. Teraz jednak to oni będą faworytem i brak awansu do 1/4 finału będzie poczytywany jako spory zawód.
Bez Enzo, ale z Goncalo Guedesem
Wiadomo, że Benfica to jeden z najlepiej sprzedających klubów na świecie. Niesamowicie rozwinięty skauting w Ameryce Południowej oraz kapitalna akademia zapewniają niemal, co okienko transferowe stały dopływ gotówki. Latem Darwin Nunez za 80 milionów euro do Liverpoolu. Teraz zimą bagatela 120 milionów za Enzo Fernandeza. W przypadku Argentyńczyka wystarczyło ledwie pół roku(!), by spieniężyć inwestycje. Kwota robi wrażenie, jednak warto pamiętać, że spory procent od kolejnej sprzedaży zachował macierzysty klub – River Plate – więc zarobek “na czysto” nie był tak spektakularny. Tym niemniej to kolejny piłkarz Benfiki, który trafił do innego klubu za trzycyfrową kwotę po Joao Felixie.
Jednak kibice Benfiki mogą być zadowoleni z jednego głośnego powrotu. Wychowanek Goncalo Guedes po sześciu latach wraca, przynajmniej na pół roku, do domu. W styczniu 2017 roku trafił za 30 milionów euro do PSG, ale jego kariera nie przebiegała w sposób modelowy. Z Paryża dość szybko wyjechał, by trafić do Valencii, w której zadomowił się na dobre. Pół roku temu trafił do Premier League, ale ewidentnie portugalskie środowisko w Wolves nie posłużyło na tyle, by być tam ważną postacią. Tutaj wrócił i od początku jest ważną postacią.
Trzeba też przyznać, że Benfica coraz mocniej rozpycha się łokciami na rynku skandynawskim. Do tej pory to Ajax był najaktywniejszym z klubów tej półki właśnie od Danii na północ, a tutaj Orły wygrały wyścig po dwóch piłkarzy. Duńczyk Casper Tengstedt trafia z norweskiego Rosenborga Trondheim, a Norweg Andreas Schjelderup z duńskiego Nordsjaelland. Łącznie Portugalczycy zapłacili za tych chłopaków 16 milionów euro. Wiele się mówi, że ten młodszy – 18-letni Schjelderup – to ogromny talent, na którym będzie można w przyszłości zarobić kilkukrotnie więcej.
Pozostały dwa fronty
W Pucharze Ligi sensacyjnie odpadli w grupie. Miniony weekend to zakończone granie w Taca de Portugal, czyli Pucharze Portugalii. W tym drugim przypadku lepsza okazała się Braga, po rzutach karnych. Zresztą to ekipa, która trochę prześladuje Orły w tym sezonie. To oni jako jedyni do tej pory pokonali Benfikę w lidze. Stało się to w przededniu Sylwestra. 30 grudnia Braga rozbiła w pył lidera Liga Portugal aż 3:0. Dla ekipy Rogera Schmidta to jedyna porażka na ligowym szlaku i jeden z trzech niewygranych meczów! Ponadto stracili punkty z Vitorią Guimaraes na wyjeździe(0:0) oraz niedawnych domowych derbach ze Sportingiem(2:2). Łącznie stracili zatem siedem punktów od początku rozgrywek, czyli tyle, ile Napoli w Serie A czy Barcelona w LaLiga. Mimo tego nie mogą się pochwalić taką przewagą, bowiem mają tylko pięć punktów nad FC Porto, z którym prawdopodobnie 8 kwietnia będą mogli rozprawić się ostatecznie w walce o mistrzostwo kraju.
Teraz jednak Benfica staje przed dużą szansą na kolejną 1/4 finału Ligi Mistrzów, czego w Lizbonie nie było od dawna. To także szansa na trzeci dla ligi portugalskiej ćwierćfinał. Niby nic wielkiego, ale w ostatnich latach tylko Premier League, Bundesliga i LaLiga mogły się pochwalić podobnym osiągnięciem.
Inny zespół niż jesienią
Rok temu zgarnęli mistrzostwo, dzięki świetnej końcówce, w której prześcignęli Royale Union SG. Teraz w teorii to nadal możliwe, chociaż dużo trudniejsze do osiągnięcia. Przed nimi jeszcze dziewięć kolejek do zakończenia fazy zasadniczej, po której odbędzie się podział na grupy. W tym momencie Club Brugge zajmuje czwarte miejsce, a więc łapie się na grupę mistrzowską. Tyle że o tytuł będzie cholernie trudno, nawet po podziale punktów. Na ten moment mowa o 20 punktowej stracie do prowadzącego Genku. Po podziale to nadal będzie “dycha”, czyli dystans raczej nie do odrobienia na przestrzeni sześciu gier. Przed drużyną Scotta Parkera raczej więc moment, by skupić się na odrabianiu strat i utrzymaniu TOP4, niż myśleniu o obronie tytułu mistrzowskiego.
Zwłaszcza że forma pod mundialu jest po prostu słaba. Licząc rozgrywki pucharowe z ligowymi, wystąpili dziewięć razy i tylko raz schodzili jako zwycięzcy meczu! Mowa o wyjazdowym starciu z Zulte Waregem. Poza tym aż sześć remisów i dwie porażki. Dwie dość bolesne. Najpierw 1:4 St. Truiden w 1/8 finału pucharu, a potem 1:3 z Genkiem w prestiżowym meczu ligowym. Po drodze – 27 grudnia – z pracą pożegnał się Carl Hoefkens. Latem zastąpił Alfreda Schreudera, który trafił do Ajaksu i przesiadł się z pocyji asystenta, na fotel pierwszego szkoleniowca. Jego przygoda potrwała jednak pół roku i można ją oceniać dwojako. Z jednej strony przecież osiągnął świetny wynik w Lidze Mistrzów. Zaniedbanie rozgrywek ligowych to jednak grzech, którego europejskie puchary nie tłumaczą.
Czy nawiążą do super fazy grupowej?
Liga raczej przegrana, bo brak mistrzostwa tak trzeba traktować w Brugii. Krajowy puchar także za nimi, zatem jeszcze można spróbować zdobyć więcej w Lidze Mistrzów. Jako się rzekło, teraz są nieco innym zespołem niż jesienią. Jak grali jesienią w Lidze Mistrzów? Bardzo skutecznie!
Rozpoczęli od 1:0 z Bayerem Leverkusen w domu. Niespodzianka? Może i tak, ale nic więcej. Jednak, gdy przywieźli 4:0 z Porto, wtedy byli traktowani ze znacznie większym szacunkiem. Dołożyli jeszcze 2:0 nad Atletico, z którym także bezbramkowo zremisowali w Madrycie. Po czterech meczach mieli 10 punktów i czyste konto! W zasadzie już wtedy było jasne, że Belgowie zakończą fazę grupową na miejscu dającym prawo gry wiosną w Lidze Mistrzów. Na koniec znowu bezbramkowo zremiowali z Bayerem, co jednocześnie pozbawiło Atletico pucharów w 2023 roku! Po drodze była jedna wpadka. Mowa o… 0:4 z Porto u siebie. Portugalczycy po fatalnym starcie, zrewanżowali się Clubowi Brugge i w piątej kolejce de facto przypieczętowali zwycięstwo w grupie. Trudno powiedzieć, kto dostał nagrodę za swoje miejsce na koniec. W końcu Club Brugge gra z Benfiką, a Porto czeka dwumecz z Interem.
Na uwagę jednak zasługuje wiek poszczególnych strzelców belgijskiej ekipy. Po dwa gole strzelili Ferran Jutgla(rocznik 1999) oraz Kamal Sowah(2000), swoje trafienia dorzucali także Andreas Skov Olsen(1999), Abakar Sylla(2002) oraz Antonio Nusa(2005). W zespole jest bardzo dużo młodości, jednak wspartych także starszymi piłkarzami. Tutaj dwa najważniejsze nazwiska to kapitan Hans Vanaken w środku pomocy, a także Simon Mignolet w bramce. Zresztą ten drugi był wybierany przez niektórych za najlepszego golkipera jesiennej fazy grupowej!
Kadrowo
W świetnej sytuacji są goście. Przede wszystkim, dzięki temu, że do gry powrócił na dobre Rafa Silva. Kluczowy zawodnik dla ofensywy pauzował kilka meczów, ale w ostatnich dwóch meczach już wchodził z ławki. Najpierw kilka minut z Casa Pia w lidze, potem pół godziny przeciwko Bradze w Taca Portugal. Wszystko wskazuje na to, że zobaczymy go już od pierwszej minuty w Brugii.
Po stronie gospodarzy już tak wesoło nie jest. Zabraknie kontuzjowanych Ferrana Jutgli i Andreasa Skova Olsena. Hiszpan po dobrym początku sezonu wyraźnie zgasł, a Duńczyk w ostatnich tygodniach wielokrotnie zmagał się z urazem biodra, podobnie jak jest teraz.
***
Początek meczu na Jan Breydel Stadion o godzinie 21:00.