Skip to main content

We Wrocławiu dopiero za tydzień odczują skutki słynnego taryfikatora UEFA, ale w Warszawie już teraz trybuny będą świecić pustkami. To efekt kar od europejskiej federacji i w takiej scenerii Legia rozpocznie swoją przygodę z Ligą Konferencji 2023/2024. Rywalem stołecznego zespołu będzie walijski Caernarfon. Ekipa kompletnie anonimowa, ale to tym bardziej wzbudza oczekiwania pod kątem pewnego awansu, który drużyna Goncalo Feio powinna zaklepać sobie już po pierwszym spotkaniu.

To druga przygoda legionistów w Lidze Konferencji. Poprzednia rozpoczynała się także od drugiej rundy, gdy dwanaście miesięcy temu trzeba było ograć egzotyczne Ordabasy Szymkent z Kazachstanu. Lekko nie było – 3:2 i 2:2 – ale trzeba przyznać, że pod tym względem podobne były całe eliminacje. Dwumecz z Austrią Wiedeń został przecież rozstrzygnięty w 120. minucie dogrywki przez Ernesta Muciego, który trafił na 5:3 w Wiedniu. W fazie play-off trafili na FC Midtjylland, ograne z kolei dopiero po rzutach karnych w Warszawie. Wtedy właśnie dobre chwilę przeżywał Kacper Tobiasz. Dla niego powrót do bramki stołecznego zespołu to też niezwykle ważny moment, bo od jesiennych gier w europejskich pucharach przeszedł bardzo trudną drogę.

Legioniści zagrali 6 gier w eliminacjach, a później kolejnych sześć w jesiennej fazie grupowej. Tam zdecydowanie najciekawszym meczem w wykonaniu ekipy Kosty Runjaicia była wygrana domowa z Aston Villą 3:2. Teraz ekipa z Premier League będzie występować w Lidze Mistrzów, a jeszcze rok temu przegrywała przy Łazienkowskiej. Polegli tam jeszcze piłkarze AZ Alkmaar oraz Zrinjskiego Mostar, a wszystkie punkty – łącznie 12 – dały przepustkę do 1/16 finału. Niestety, tam już błyskawicznie granie się skończyło. Norweskie Molde było bezlitosne i skończyło się 2:6 w dwumeczu, co należy uznać za kompromitację! To zresztą był początek końca trenera Runjaicia. Niemiec jednak nie może narzekać na obecną sytuacje. Z jednej strony w europejskich pucharach nie zagra, ale już za chwilę ruszą rozgrywki Serie A, gdzie będzie dyrygował Udinese.

Wygrali po mękach
Długo Legia Warszawa czekała na gole, które dały jej upragnione zwycięstwo na inauguracje. Patrząc po czasie zdobywania bramek, można powiedzieć, że zdecydowanie bliżej im było do Jagiellonii, aniżeli Lecha czy Rakowa, porównując czwórkę solidarnie wygrywającą 2:0. Co prawda w pierwszej połowie Wojskowi trafili do bramki Miedziowych, ale bramka Marca Guala nie została uznana. Po przerwie szybki prezent od przeciwnika w postaci czerwonej kartki dla Michała Nalepy. Warto dodać, że ostro zaatakowanym został Luquinhas, który takich ataków często doświadczał jeszcze zanim odszedł z Legii. Z czasem Goncalo Feio dokonywał zmian. Debiutu doczekał się Ruben Vinagre, a wymieniona została także w 2/3… linia defensywna. Młody Jan Ziółkowski na Rafała Augustyniaka przez kartkę, zaś Radovan Pankov przez kontuzje zamienił Artur Jędrzejczyk. To wspomniany Augustyniak był kluczową postacią dla losów spotkania. Jego uderzenie z granicy pola karnego dało prowadzenie. Rywala dobił w samej końcówce Luquinhas i na szczęście dla stołecznych falstartu nie było.

Na pewno jednak to nie był mecz, który mógł zadowolić wybrednych fanów warszawskiego zespołu. Z drugiej strony komplet punktów, czyste konto i spokój przed startem europejskich pucharów to najważniejsze. Co ciekawe jednak Feio kompletnie się nie boi kwestii grania, co trzy dni, a raczej wprost przeciwnie – jest zadowolony tym faktem. Już zapowiedział, że mogą być kosmetyczne zmiany w składzie względem wyjściowej jedenastki na Zagłębie Lubin. Jedynym “pewniakiem” do wskoczenia może się czuć Rafał Augustyniak. Warto dodać, że nadal kontuzjowani są Marco Burch i Juergen Elitim, który od piątku będzie rehabilitował się w ośrodku LTC. Bliski powrotu jest także Jean-Pierre Nsame, ale w jego przypadku prędzej mowa o weekendowym meczu Ekstraklasy. Już niedługo być może Feio będzie mógł skorzystać z nowego nabytku. W środę Legia ogłosiła, że Migouel Alfarela został nowym piłkarzem stołecznego klubu. Francuz ostatnie lata spędził w Bastii(Ligue 2), gdzie rozegrał ponad 100 meczów w trzech ostatnich sezonach. To ofensywny zawodnik – może grać jako “10” lub drugi napastnik.

Anonimowi
Jeśli w tym tygodniu pisaliśmy o piłkarzach FK Panevezys i Riga FC – rywalach Jagiellonii oraz Śląska – że są anonimowi, to co dopiero powiedzieć o Caernarfon? To dopiero jest klub, o którym można powiedzieć absolutny anonim. Kwalifikacje do Ligi Konferencji Europy wywalczyli po play-offach. Liga walijska to 22. kolejki fazy zasadniczej, po której następuje podział na grupę mistrzowską i spadkową, niczym kilka lat temu w Ekstraklasie. Z racji posiadania czterech miejsc w europejskich pucharach, doszło do baraży. W nich brały udział z miejsc 4-7, czyli trzy najsłabsze drużyny z pierwszej grupy oraz mistrz grupy “spadkowej”. Tu szybko odpadł teoretycznie najmocniejszy klub – Newtown. Caernarfon wygrał w półfinale z Cardiff Metropolitan 2:0, a w finale 3:1 z siódmym w sezonie Penybont. W ten sposób mogli zadebiutować w europejskich pucharach. Za nimi dopiero dwa mecze – z pierwszej rundy eliminacji – i już pierwsza dogrywka. 2:0 u siebie z północnoirlandzkim Crusaders dawało dobrą zaliczkę. Szybki gol na wyjeździe – Paulo Mendes w 24. minucie – stawiało ich w świetnej sytuacji. Tyle że w drugiej połowie zrobiło się w pewnym momencie 3:1 dla Crusaders. Gdyby funkcjonowała zasada z golami na wyjeździe, wówczas Caernarfon mieliby awans w kieszeni. A tak skończyło się dogrywką oraz bardzo długimi rzutami karnymi. Przez siedem serii jedni i drudzy trafiali wszystko. W ósmej również zgodnie się pomylili. Tyle że w dziewiątej najpierw przestrzelił zawodnik Crusaders, a po chwili Marc Williams zapewnił przepustkę do drugiej rundy.

Na kogo zwrócił uwagę trener Legii? – Walijczycy są drużyną, która gra bezpośredni futbol, oparty u dużo pojedynków, długie podania i tzw. drugie piłki, wykorzystuje momenty chaosu i szybkość w ofensywie, szczególnie lewoskrzydłowego i napastnika, odpowiednio Louisa Lloyda oraz Zacka Clarke’a. Ta dwójka bardzo dobrze wchodzi w przestrzeń, a potem często otrzymuje podania od Darrena Thomasa, czyli kapitana i najbardziej doświadczonego piłkarza. Caernarfon gra też bezpośrednio na Clarke’a lub prawego skrzydłowego, Matty’ego Hilla – dość szybko wskazał najmocniejsze strony rywala portugalski szkoleniowiec.

Co ciekawe w przeszłości barw Caernarfon bronił były… legionista. Mowa o Jakubie Ojrzyńskim, młodym golkiperze. Ten przechodził szczeble w akademii warszawskiego klubu, skąd w 2019 roku trafił do akademii Liverpoolu. Syn trenera Leszka Ojrzyńskiego w 2021 roku ruszył na roczne wypożyczenie właśnie do tego walijskiego zespołu, gdzie zbierał pierwsze seniorskie szlify. W barwach Kanarków rozegrał 33 mecze, w tym 28 goli ligowych.

***

Początek czwartkowego meczu w Warszawie o godzinie 20:45.

Related Articles