Skip to main content

Legia Warszawa to polska drużyna, która zaprezentowała się w pucharach najlepiej, ale trzeba też mieć świadomość, że miała najsłabszego rywala ze względu na swoje rozstawienie. Cóż, po prostu wykorzystuje to, co udało jej się przez lata w Europie wypracować, dlatego zagrała z przeciętną kosowską Dritą i nie dała jej najmniejszych szans.

Tym razem Legia Warszawa nie urządziła sobie festiwalu strzeleckiego, jak miało to miejsce z walijskim Caernarfon Town, gdzie było aż 11:0 w dwumeczu. Wciąż taki rezultat jest teoretycznie możliwy, lecz bardzo mało prawdopodobny, ponieważ “Wojskowi” wygrali u siebie tylko 2:0. Dlaczego tylko? Bo mieli szanse, żeby wygrać co najmniej jedną czy dwiema bramkami więcej, dominowali rywali z Walii, “przesiadując” praktycznie w ich polu karnym, lecz ciągle czegoś brakowało – zwykle jakiegoś błysku, ostatniego podania, ryzyka. Do przerwy wynik był rozczarowujący. Legia dominowała posiadaniem piłki, lecz niezbyt wiele z tego wynikało. Trudno sobie przypomnieć jakąś bardzo klarowną okazję i raczej takiej nie było.

Goście od 31. minuty grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla stopera Hasana Gomdy za faul sprawdzony VAR-em i zmianę decyzji z żółtej, gdy okazało się, że Migouel Alfarela wychodził na czystą pozycję. Nic jednak do ich siatki nie wpadło przez kolejne 15 minut, gdy musieli sobie radzić z jednym zawodnikiem mniej. Nie było też na to stuprocentowych szans. To była przeciętna połowa Legii – niby dominowała, ale były to takie pół-okazje, po których bramkarz Faton Maloku nie miał problemów i mógł się co najwyżej rozgrzać. Paradoksalnie najgroźniejszą akcję zrobiła Drita w dziesiątkę po stałym fragmencie, ale udanym blokiem popisał się Sergio Barcia, bo przeciwnik czaił się, żeby załadować z pięciu metrów pod ladę.

Blaża Kramera powinno już w Legii nie być, bo jedną nogą był już w lidze tureckiej. Przełknął gorycz nieudanego transferu, który wysypał się dokładnie w połowie lipca, a później wziął się do roboty i zaczął strzelać gola za golem. Napoczął Dritę w drugiej połowie uderzeniem z główki po świetnym dośrodkowaniu Pawła Wszołka, a było to już jego piąte trafienie w sezonie 2024/25 – strzelił z Caernarfon Town oraz Piastem, Puszczą i Radomiakiem w lidze. Żeby tego było mało, to pracuje też dla drużyny, tworząc szanse innym – z Broendby zaliczył dwie asysty i jedną z Radomiakiem. To bardzo pożyteczny zawodnik podstawowego składu i Goncalo Feio na pewno się cieszy, że transfer się wysypał.

To właśnie Kramer skończył te męczarnie z zespołem, który tylko błagał o jak najniższy wymiar kary i jak najprędzej należało go skarcić. Czemu nie dziwi, że idealną asystą popisał się akurat Paweł Wszołek? Praktycznie trafił w głowę Kramera i od tej chwili “Legionistom” grało się już lepiej. Liczba strzałów gospodarzy w drugiej części gry to aż 16. Kosowianie w dziesiątkę praktycznie tylko wybijali i okupowali własne pole karne. Bardzo po koleżańsku zachował się w 82. minucie Morishita. Japończyk dostał prostopadłe podanie i śmiało mógł strzelać, ale kątem oka wypatrzył jeszcze nadbiegającego Marca Guala i dograł mu na szósty metr. Hiszpanowi nie pozostało nic innego, jak wpakowanie piłki do pustej bramki. 2:0 – taki wynik się utrzymał.

To był dla Legii udany dzień, bo nie tylko zwyciężyła, ale podpisała także bardzo utalentowanego nastolatka – Maxiego Oyedele – wychowanka Manchesteru United, który gra na pozycji defensywnego pomocnika i ma “postraszyć” słabego i krytykowanego dotychczas Claude’a Goncalvesa. Co więcej, nie jest to wypożyczenie, lecz transfer definitywny. Legia to zdecydowanie królowa okienka transferowego – pozyskała wielu ciekawych zawodników – Rubena Vinagre, Sergio Barcię, Kacpra Chodynę, Migouela Alfarelę, powrócił także Luquinhas. Legia ma autostradę do fazy ligowej Ligi Konferencji od samego początku z racji swojego rozstawienia. Wszystko na to wskazuje, że znów będziemy mieli dwie polskie drużyny w europejskich pucharach, tylko, że tym razem obie w Lidze Konferencji. Rok temu Raków grał w Lidze Europy, natomiast Legia wyszła z trudnej grupy LKE i przegrała w 1/16 finału z Molde.

Related Articles