Sytuacja Lechii Gdańsk wygląda beznadziejnie i nie chodzi tylko o sytuację czysto sportową. Z bilansem 1-2-6 zajmuje ostatnie miejsce w Ekstraklasie, ma najgorszą defensywę i przede wszystkim mnóstwo organizacyjnych kłopotów.
Gdzie byście się spodziewali widzieć Lechię Gdańsk, odpalając tabelę Ekstraklasy po 10. kolejkach i kompletnie nie znając wcześniej wyników? Pewnie gdzieś w czołówce, a jeżeli nie, to przynajmniej w połowie tabeli. Weźmy wyniki od sezonu 2013/14 – Lechia tylko dwa razy wypadła poza TOP5. Miała jeden tragiczny sezon, w którym była zaangażowana w walkę o utrzymanie, ale zwykle zajmowała miejsca 4-5, będąc solidną ligową marką. Oczywiście, że ambicje były większe. Tym bardziej, że ma marketingowy potencjał, pochodzi z ładnego i popularnego miasta i gra na najbardziej okazałym stadionie w Polsce. W tym czasie raz zdobyła Puchar Polski, grała w eliminacjach Ligi Europy, odpadając z Broendby, a w tym sezonie odpadła z eliminacji Ligi Konferencji w II rundzie z Rapidem Wiedeń.
Tomasz Kaczmarek jeszcze jesienią 2021 roku był cudotwórcą. Patrzyło się na jego Lechię z wielką przyjemnością. Środek pola przejmowali Maciej Gajos z Jarosławem Kubickim, a z przodu zwykle wychodziła czwórka: Sezonienko-Paixao-Durmus-Zwoliński. System 4-2-3-1 dobrze funkcjonował i dawał solidne punkty. Kaczmarek, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odmienił grę Lechii. 11 meczów i bilans 7-3-1 na pewno był zadowalający. Pierwsza weryfikacja przyszła w Szczecinie, gdzie Kaczmarek został rozbity przez swój były klub. Potem Lechia grała w kratkę, ale i tak zajęła miejsce premiowane grą w Lidze Konferencji. Potrafiła ograć 3:1 Raków, czy 1:0 Lecha. Można było się zespołu Kaczmarka obawiać.
Cztery porażki z rzędu i to ze słabiutką Miedzią Legnica czy Koroną Kielce sprawiły, że cierpliwość do Tomasza Kaczmarka się skończyła. Choć może wyniki były tylko pretekstem, a rzeczywistym powodem był konflikt trenera z Flavio Paixao? Tak czy owak, Lechię prowadził tymczasowo Maciej Kalkowski i na trzy mecze zdobył dwa punkty, choć jeżeli ktoś oglądał spotkanie z Wartą Poznań, to mógł się załamać poziomem tego “widowiska”. Określenie „0:0 dla koneserów” to mało. Słowa Kalkowskiego przed meczem ze Śląskiem też są niezłym podsumowaniem gdańskiego bałaganu: – Dużo o tym myślę, ale co ja mogę? Nie będę się ani zatrudniał, ani zwalniał.
Teraz już wiemy, że Kaczmarka zastąpił… inny Kaczmarek. Nie, nie chodzi o “Bobo”, ale o jego syna – Marcina, który już w Lechii pracował jako pierwszy trener, ale dość dawno temu. Wtedy Cristiano Ronaldo jeszcze był młodym talentem (lata 2004-06).
Sięgnięcie po 48-letniego wychowanka pokazuje, że to nie czas na eksperymenty. Trzeba strażaka z solidną gaśnicą. Ten sezon po prostu należy uratować kimś, kto doskonale zna klub i nie będzie przychodził tylko do pracy, bo marka Lechii coś dla niego znaczy. Kibice kłócą się z zarządem, dlatego przewodniczący Radzie Nadzorczej Adam Mandziara zapowiedział, że odchodzi po ośmiu latach. Jego umowa przestanie być ważna 28 września. W klubie sytuacja jest niejasna, a atmosfera nie najlepsza. Mówi się o konflikcie w szatni. Tu też jest dobry cytat tymczasowego trenera, który wypalił, że połowa drużyny w szatni płacze, a połowa nie wie co robić. Flavio stracił w sierpniu opaskę kapitana. Paixao i Tomasz Kaczmarek, delikatnie mówiąc, nie przepadali za sobą. Opaskę dostał Kuciak, ale rola go tak paraliżowała, że grał beznadziejnie, zatem w ostatnim meczu kapitanem był już Maciej Gajos.
Sytuacja jest napięta. Właściciel Franz Josef Wernze nie chce być dłużej właścicielem, ale sprzedaż się przeciąga. Dwa tygodnie temu Mandziara powiedział, że klub nie otrzymał oferty, którą można z zadowoleniem przyjąć. A skoro ktoś nie ma ochoty już się bawić w prowadzenie klubu, ale dalej w nim jest, to nie będzie go przecież wzmacniał drogimi transferami. Dlatego Lechia jest na dnie. Kilka dni temu kibice Lechii spotkali się z zarządem i przywieźli na to spotkanie… taczkę dla prezesa Pawła Żelema z jego przekreślonym wizerunkiem. Wiadomo o co chodzi. Kibice krzyczeli do niego też, żeby sobie poszedł, ale wiecie… tak bardziej wulgarnie. No i sobie poszedł. W Gdańsku jest bardzo gorąco, a pozycja w tabeli jest idealnym odzwierciedleniem tego cyrku.