Tempo gry w Hiszpanii coraz wyższe. Teoretycznie to powinien być spokojny tydzień, bez Ligi Mistrzów. Tymczasem dla całej ligi wrzesień to niezwykle pracowity okres. W środku tygodnia odbędzie się 7. kolejka LaLiga, którą rozpoczęliśmy… w ubiegły wtorek. Wszystko przez start Ligi Europy, gdzie występuje przecież dwóch przedstawicieli hiszpańskiego, a precyzyjniej mówiąc baskijskiego futbolu. Co nas czeka w tygodniu poprzedzającym derby Madrytu?
Tak, w niedzielę wyczekiwane pierwsze duże derby Madrytu w tym sezonie. Oczywiście Getafe grało w tym sezonie z Rayo i Leganes, ale umówmy się to nawet nie są przystawki przed spotkaniem Atletico z Realem. Na to jednak przyjdzie czas w weekend. W środku tygodnia zdecydowanie trudniejsze zadanie powinni mieć podopieczni Diego Simeone, których czeka wyprawa do Galicji na mecz z Celtą. Wydaje się, że to najciekawsze spotkanie tej kolejki. Co prawda Atletico nadal imponuje swoimi osiągnięciami defensywnymi – bilans 10:3 – ale Celta w tym sezonie preferuje zdecydowanie wesoły futbol. W dotychczasowych sześciu meczach kibice oglądali aż 27 goli, co daje średnią 4,5 bramki na każde spotkanie! Podobnymi liczbami mogą pochwalić się w Barcelonie, tyle że tam stosunek strzelanych goli jest zdecydowanie po stronie Blaugrany. W przypadku Celestes sytuacja jest dużo bardziej wyrównana: 14:13 na korzyść drużyny z Vigo. Celta przede wszystkim umiejętnie korzysta z dobroci swojego Estadio Balaidos. Tam ograli wszystkich dotychczasowych przyjezdnych. 2:1 z Alaves oraz 3:1 z Valencią i Realem Valladolid. Oczywiście przeciwnicy niezbyt mocni, ale jednak w ubiegłych sezonach mieli kłopot nawet z nimi. Zresztą przez cały poprzedni sezon zdobyli 24 punkty w domu, a już teraz mają ich 9, czyli niemal 38% dorobku! Teraz jednak zacznie się weryfikacja tej dobrej domowej gry. W pięciu najbliższych grach na Balaidos podejmą kolejno: Atletico, Gironę, Real Madryt, Getafe oraz Barcelonę. Poza podmadryckimi Azulones, ekipy z Ligi Mistrzów, zatem lekko nie będzie. Cieszyć jednak może dobra forma kilku piłkarzy. Iago Aspas rozpoczął od trzech goli i dwóch asyst. 37-latek pokazuje, że nadal jest nie tylko kapitanem, ale liderem boiskowym drużyny. Zresztą najlepszym tego przykładem jest fakt, że ubiegły sezon był pierwszym od rozgrywek 2014/2015, gdy nie strzelił przynajmniej 10 goli – skończył na 9. Tyle że zanotował swój drugi najlepszy wynik pod względem asyst – 10 ostatnich podań. Krótko mówiąc 19 razy bezpośrednio uczestniczył przy akcjach bramkowych to ogrom, jeśli mówimy o ekipie z 13. miejsca strzelającej 46 goli.
Świetne wejście w sezon notuje także Oscar Mingueza. Kilka lat temu nieoczekiwanie wszedł do składu Barcelony, gdzie zagrzał miejsce przez dwa sezony. Tam bywał już mocno wyszydzany, bo i wtedy nie bardzo pasował do zespołu. Zaczynał jako środkowy obrońca, później został prawym defensorem, a teraz świetnie odnajduje się w roli wahadłowego, gdzie jego liczby robią wrażenie – dwa gole i trzy asysty – co przełożyło się na pierwsze powołanie do reprezentacji Hiszpanii!
Atletico ma więc czego się obawiać, bo jedzie do wygrywającej u siebie Celty. Z drugiej strony Los Colchoneros nie przegrali jeszcze w tym sezonie. Trzy wygrane i trzy remisy to bilans ligowy, do którego dochodzi triumf nad RB Lipskiem w Lidze Mistrzów. Co ciekawe jednak ekipa Simeone wygrała dotychczas te mecze, które wydawały się trudniejsze. Zwyciężyli w Bilbao, ograli Gironę, a potknęli się chociażby na Espanyolu czy Rayo w ostatni weekend.
Teoretycznie spacerek
Tak można powiedzieć o meczu Realu Madryt we wtorek z Deportivo Alaves. Los Blancos mierzą się z kolejnym baskijskim klubem, teoretycznie tym najsłabszym w lidze. Tyle że Alaves po sześciu meczach ma już 10 punktów. Na swoim rozkładzie ekipa z Estadio Mendizorotza ma już Real Sociedad czy Seville, a także ugrali cenny remis z Realem Betis. Tyle że póki co nie zdobyli jeszcze punktu poza Krajem Basków. Wszystko dlatego, że jedyna wyjazdowa zdobycz miała miejsce w San Sebastian, gdzie nie oczekiwanie ograli La Real. Częstą przypałością takich ekip jest bycie uzależnionym od jednego zawodnika. Tak przecież było z Alaves, gdy spadali z ligi w 2022 roku. Skończyli na ostatnim miejscu z 31 golami na koncie, z których Joselu strzelił 14, a przy kolejnych czterech asystował. Swoją drogą późniejsza kariera Joselu połączyła najbliższych ligowych rywali. Wiekowy napastnik zdążył jeszcze spaść z ligi z Espanyolem, by w ostatnim sezonie… zostać mistrzem Hiszpanii i triumfatorem Ligi Mistrzów w barwach Realu Madryt. Wracając jednak do Alaves to trzeba przyznać, że ekipa ze stolicy Kraju Basków po powrocie do LaLiga radzi sobie nadzwyczaj dobrze. W ubiegłym sezonie byli przecież na 10. miejscu, ale to musiało się skończyć kłopotami pod tytułem sprzedaż najważniejszych zawodników. Stąd rozebrana defensywa – odeszli Javi Lopez(Real Sociedad), Ruben Duarte(Pumas w Meksyku) oraz Andoni Gorosabel(Athletic). Z drugiej strony klub nie posiłkował się głównie wypożyczeniami, jak to miało miejsce wielokrotnie. Sporo zawodników trafiło do Vitorii na stałe. Mowa tutaj chociażby o wzmocnieniu ofensywy w postaci Toniego Martineza, Tomasa Conechny’ego czy Asiera Villalibre i… Stoichkova. W tym momencie strzelają niemal wszyscy, ale liczby są drobne, bowiem najlepsi strzelcy – Martinez i Carlos Vicente mają po dwa trafienia. Teraz jadą na Bernabeu, a to rzadko kiedy bywa przyjemna wizyta.
Tym bardziej że powoli rozkręca się Kylian Mbappe. Francuz ma na swoim koncie już cztery bramki w LaLiga oraz po jednej w Superpucharze UEFA i Lidze Mistrzów. To też efekt tego, że strzela praktycznie z każdej pozycji. Jak dotąd na jego koncie widnieje już 36 strzałów w meczach ligowych, co daje średnią sześciu na każde spotkanie. Skuteczność jeszcze marna, bowiem wpada, co dziewiąte uderzenie! Vinicius Junior strzelił jednego gola mniej, a zrobił to z ponad dwukrotnie mniejszej liczby prób. Pod tym względem najlepiej wygląda z czołówki Robert Lewandowski, któremu wpada niemal, co trzeci strzał.
Nowa rzeczywistość z nowym bramkarzem?
W LaLiga wszystko szło jak z płatka Barcelonie. Tak by było po niedzielnym rozgromieniu Villarrealu na Estadio de la Ceramica. Jednak kibice Blaugrany zamiast cieszyć się z efektownego 5:1, kolejnych liczb Lewandowskiego, Raphiny, Yamala czy gola z asystą Pablo Torre, teraz martwią się obsadą bramki. Marc-Andre ter Stegen zerwał więzadła w – wydawało się – niegroźnej sytuacji po jednym ze stałych fragmentów gry. Niemiec musiał opuścić boisko, a jego miejsce zajął Inaki Pena. W tym momencie trwają narady w klubie czy będą sprowadzać nowego golkipera, czy zaufają obecnym w klubie. Gdyby wydarzyła się ta druga opcja, wówczas Pena byłby prawdopodobnie “jedynką”, a kolejnymi w kolejce Ander Astralaga, Diego Kochen czy Aron Yakobiszwili. Opcja numer jeden to poszukiwanie bramkarza z kartą na ręku. W tym momencie takimi są chociażby Sergio Rico, Keylor Navas czy Jiri Pavlenka. Oczywiście w polskich mediach ruszyła kampania, by “wpychać” do Blaugrany Wojciecha Szczęsnego. Ten niedawno dał sobie spokój z piłką, ale oczywiście media i kibice mają nadzieję, że nastąpi nagły powrót do piłki, który skończy się między słupkami wielkiego klubu. Barcelona teraz musi wybierać pośród wolnych zawodników. Jeśli jednak zdecyduje się na transfer zimą, wówczas będzie mogła ruszyć po każdego bramkarza.
Teraz piłkarzy Hansiego Flicka czeka potencjalnie spore zagrożenie dla ich zdrowia. Tak trzeba jasno powiedzieć o potyczce z Getafe, gdzie naprzeciw wychodzi ekipa Pepe Bordalasa. Nikogo nie trzeba ostrzegać przed tym, jak wyglądają mecze z jego drużynami. Bardzo ostra, a momentami wręcz brutalna gra. To wszystko podlane cholerycznym zachowaniem szkoleniowca, którego temperament trudno utemperować nawet najlepszym sędziom w Hiszpanii, jakkolwiek to dziwnie zabrzmi w kontekście arbitrów LaLiga.
***
W tym tygodniu swoją pucharową przygodę rozpoczynają dwa kluby z Kraju Basków. Stąd Real Sociedad i Athletic Club de Bilbao rozegrali już mecze 7. kolejki w ubiegłym tygodniu. Pierwsi są zdecydowanie w dołku na starcie sezonu. Zaledwie jedno zwycięstwo i tylko 5 punktów na koncie ekipy z San Sebastian, a do tego trzy strzelone gole, które obok Getafe są najgorszym wynikiem w lidze. Txuri-urdin przegrali w miniony wtorek na Balearach z Mallorką 0:1 i trzeba przyznać, że najbardziej wschodnia z hiszpańskich drużyn nabrała wiatru w żagle, gdyż wygrała trzy z czterech ostatnich gier. W tym sezonie zdążyli już ograć dwóch pucharowiczów – Real Sociedad i Betis – a także zremisować z Sevillą i Realem Madryt na starcie.
Rozkład jazdy 7. kolejki
Rozegrane mecze:
Mallorca – Real Sociedad 1:0
Leganes – Athletic Club 0:2
Wtorek:
19:00 Sevilla – Valladolid
19:00 Valencia – Osasuna
21:00 Real Madryt – Alaves
Środa:
19:00 Girona – Rayo
21:00 Barcelona – Getafe
Czwartek:
19:00 Las Palmas – Betis
19:00 Espanyol – Villarreal
21:00 Celta – Atletico