Gdy 27 sierpnia 2024 roku gruchnęła wiadomość o zakończeniu piłkarskiej kariery przez Wojciecha Szczęsnego, dziennikarze i kibice byli nieco zaskoczeni decyzją reprezentacyjnego bramkarza. Nikt jednak nie popadł w rozpacz, jak może mieć to miejsce, gdy ze sceny zejdzie Robert Lewandowski. Obsada bramki biało-czerwonych będzie dla selekcjonera Michała Probierza prawdziwym testem. Miejsce jest tylko jedno, a kandydatów co najmniej kilku.
W XXI wieku zrodziło się hasło „polska szkoła bramkarzy”. Nie było to dziełem przypadku. Już w kadrze Jerzego Engela, która przełamała tzw. klątwę Zbigniewa Bońka (16 lat bez awansu na wielki turniej), dysponowaliśmy bramkarzami z wysokiej, europejskiej półki. Pech Adama Matyska, ówczesnego bramkarza Bayeru Leverkusen, w meczu przeciwko Norwegii w Oslo sprawił, że do reprezentacyjnej bramki wskoczył Jerzy Dudek, golkiper Feyenoordu Rotterdam, będący krok przed transferem do wielkiego Liverpoolu. Tak zaczęła się dynastia fantastycznych bramkarzy pod biało-czerwonym sztandarem.
Przez biało-czerwoną drużynę przewinęły się nazwiska, które na stałe wpisały się w reprezentacyjną historię. Radosław Majdan był jedynym bramkarzem, który zapisał na swoim koncie zwycięstwo w japońsko-koreańskim mundialu. Eliminacje do historycznego, pierwszego EURO dla Polski rozpoczynał Wojciech Kowalewski, wówczas zawodnik Spartaka Moskwa, którego pamiętamy z wielkiego meczu przeciwko Portugalii na Stadionie Śląskim. Później na lata bramkę naszej kadry „zabetonowali” wychowankowie Krzysztofa Dowhania z Legii Warszawa – najpierw Artur Boruc, potem Łukasz Fabiański. Obaj to prawdziwe legendy biało-czerwonych. Pierwszy zagrał w reprezentacji 65 razy, drugi 57. Obu zdetronizował Wojciech Szczęsny (84 spotkania), który mimo rozegrania naprawdę wielu spotkań wybitnych, przez lata zawodził podczas wielkich imprez.
„Szczena” podjął jednak decyzję o rozbracie z futbolem, robiąc tym samym miejsce w drużynie narodowej dla równie utalentowanych kolegów, którzy od lat przyglądali się występom byłego zawodnika Arsenalu, Romy i Juventusu. Selekcjoner Michał Probierz stoi przed sporym wyzwaniem – postawieniem na właściwego „konia”. Zadanie nie należy do prostych z kilku powodów. Po pierwsze – do półki Szczęsnego póki co nie dosięgnął żaden z kandydatów. Po drugie – żaden z bramkarzy będących w orbicie zainteresowań trenera reprezentacji nie został sprawdzony w poważnym boju. Po trzecie – czasu na eksperymenty i sprawdziany jest niebezpiecznie mało, bowiem już wiosną rozpoczynamy kwalifikacje do Mistrzostw Świata 2026 w Ameryce Północnej.
Jakie możliwości ma obecnie Probierz? Wydaje się, że pierwszym wyborem selekcjonera będzie Łukasz Skorupski. To właśnie zawodnik włoskiej Bolonii najczęściej zastępował Wojciecha Szczęsnego i ma na koncie już 11 występów w zespole narodowym. W tym roku zdołał zaprezentować swoje umiejętności w towarzyskim meczu przeciwko Ukrainie tuż przed startem Mistrzostw Europy. Już podczas samego turnieju dostał szansę gry w meczu o honor z Francją, zremisowanym 1:1. „Skorup” pokazał się z dobrej strony, zatrzymując 7 z 8 strzałów rywali (zmylił go jedynie Kylian Mbappe z rzutu karnego) i zostając zawodnikiem meczu według UEFA. Wybór Skorupskiego może być dobrą decyzją, nawet mimo kiepskich wyników Bologni. Kibice śledzący rozgrywki Serie A wiedzą jednak, że miejsce w strefie spadkowej po trzech kolejkach nie jest zasługą polskiego bramkarza, ale jego naprawdę słabych kolegów z linii obrony.
W kadrze na wrześniowe mecze przeciwko Szkocji i Chorwacji znalazł się również Bartłomiej Drągowski. Bramkarz greckiego Panathinaikosu Ateny od lat jest uważany za nieprzeciętny talent. Nieokrzesany niegdyś, ówczesny golkiper Jagiellonii Białystok, przez lata bardzo spokorniał, a image szalonego nastolatka zastąpiła pokaźna swego czasu broda w stylu Zakka Wylde’a. Kariera „Drążka” nie toczy się w taki sposób, w jaki sam zawodnik chciałby. Wybór włoskiej Serie A był słodko-gorzki. Trzy lata „ogonów” w Fiorentinie przerwało dopiero udane wypożyczenie do Empoli, po którym Drągowski na dwa sezony stał się pierwszym wyborem trenera „Violi”. Do Grecji reprezentacyjny bramkarz trafił po spadku jego nowego klubu, Spezii, do Serie B. Zawodnik szukał nowego otoczenia na wyższym poziomie sportowym i tak trafił do Aten. Od początku sezonu jest podstawowym zawodnikiem „Koniczynek”, które zagrają w Lidze Konferencji. Jaka jest zatem przewaga Drągowskiego nad Skorupskim? Wiek – „Skorup” ma już 33 lata, „Drążek” dopiero 27.
Najmłodszy z grona powołanych przez trenera Probierza bramkarzy jest Marcin Bułka. Dwudziestoczteroletni golkiper jest od czterech lat zawodnikiem francuskiej Nicei, ale dopiero w ubiegłym sezonie na dobre wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce klubu z Lazurowego Wybrzeża. Bułka ma w piłkarskim CV pobyt w Chelsea Londyn i Paris Saint-Germain, ale te wybory, poza możliwością trenowania m.in. z Thibautem Courtois i Keylorem Navasem, nie obroniły się sportowo. Trudno zatem jednoznacznie postawić na rosłego bramkarza (199 cm wzrostu) w perspektywie pierwszej reprezentacji z uwagi na niewielkie doświadczenie w meczach o dużą stawkę. Bułka dopiero zadebiutuje w europejskich pucharach, a w kadrze zagrał zaledwie 45 minut drugiej połowy listopadowego, towarzyskiego starcia przeciwko Łotwie. Może być jednak przyszłością polskie bramki, jeśli…
… tego miejsca nie zajmie Kamil Grabara. Bezkompromisowy, sprawiający wrażenie aroganckiego, bramkarz niemieckiego Wolfsburga od lat uważany jest za nieprawdopodobny talent. Bijąca pewność siebie na granicy buty nie przysparza mu wielu sympatyków wśród piłkarskich kibiców. Wychowanek Ruchu Chorzów, mający za sobą debiut w reprezentacji Polski (90 minut towarzysko z Walią w Lidze Narodów), to były zawodnik rezerw Liverpoolu. Ambicja nie pozwoliła mu z boku przyglądać się na występu Alissona Beckera, dlatego trafił do Danii. Dobra gra w Aarhus pozwoliła na transfer do FC Kopenhaga. Udział z tym klubem w Champions League pozwolił pokazać się na europejskiej scenie. Transfer do Wolfsburga i wywalczenie sobie miejsca w jego składzie potwierdza tylko możliwości Grabary. Rozegranie kilku sezonów w solidnych ligach to również handicap w stosunku do rok młodszego Bułki. Pytanie czy selekcjoner zdecyduje się na powoływanie Grabary, który nie gryzie się w język i wykłada kawę na ławę w zasadzie w każdej rozmowie. To nie koniecznie musi się podobać i nawet najlepsze występy w Bundeslidze mogą nie zagwarantować powołań. Trudny przypadek, ale niezwykle ciekawy do śledzenia.
Dalej na radarze mamy utalentowanego Radosława Majeckiego z AS Monaco, który obecnie leczy kontuzję. Uraz był fatalną wiadomością dla bramkarza, który w 2021 roku zadebiutował w reprezentacji zmieniając Łukasza Fabiańskiego w 57 minucie w wygranym 5:0 meczu przeciwko San Marino w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w Katarze. Majecki po udanym wypożyczeniu do belgijskiego Cercle Brugge, wiosną tego roku wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie Monaco. Zespół z księstwa zagra w fazie ligowej Champions League, ale jeśli po powrocie do pełni zdrowia były zawodnik Legii Warszawa nie wróci do bramki monakijczyków kosztem Phillipa Köhna, będzie mógł zapomnieć o powołaniach i ewentualnych występach z orzełkiem na piersi.
W tle majaczą kolejne nazwiska zawodników wciąż łapiących się do reprezentacji młodzieżowej. Na dziś trudno na poważnie brać ich kandydatury. Oliwier Zych, Xavier Dziekoński czy Kacper Tobiasz to wciąż melodia przyszłości, choć każdy z nich zbiera już ekstraklasowe doświadczenia. Czysto teoretycznie o obsadę reprezentacyjnej bramki nie mamy się co martwić. Tak naprawdę dopiero jesienne mecze w Lidze Narodów pokażą nam, na kogo może liczyć selekcjoner Michał Probierz i który z bramkarzy zyska sympatię wymagającego, polskiego kibica.