Skip to main content

Przed nami finał mistrzostw świata kobiet. Na placu boju pozostały już tylko dwie reprezentacje – Hiszpania oraz Anglia. Ktokolwiek wygra, będzie to dla tej reprezentacji pierwsze złoto mundialu w historii.

Unibet delikatnego faworyta widzi w reprezentacji Hiszpanii, ale to naprawdę minimalnego, mimo że Angielki są sklasyfikowane na 4. miejscu w rankingu FIFA, a Hiszpanki zajmują 6. miejscu w tymże rankingu. Jeżeli mamy oceniać formę turniejową, to w ogóle trudno wskazać faworytki. Hiszpanki grają na pewno bardziej wysoko, aktywniej w pressingu, częściej odzyskują w ten sposób piłkę. Prawdziwym blamażem tej reprezentacji był jednak grupowy mecz z reprezentacją Japonii, gdzie obrończynie nie potrafiły sobie kompletnie poradzić z Hinatą Miyazawą i ogólnie z kontrami. Japonka, między innymi dzięki tamtym bramkom, nadal prowadzi w klasyfikacji strzelczyń. Najbliżej “doskoczenia” do niegrającej już na tym turnieju zawodniczki jest Amanda Ilestedt ze Szwecji. Dostanie możliwość poprawienia dorobku czterech trafień w meczu o trzecie miejsce z Australią.

Angielki też miały swoje gorsze momenty. Przecież w 1/8 finału musiały się mierzyć z wielkimi nerwami, wykonując rzuty karne. Panie to nie panowie i nie mają kompleksu jedenastek, dlatego uporały się z Nigerią. Później jednak, z pozoru prosty przeciwnik, sprawił kolejne kłopoty Angielkom. Kolumbijki prowadziły 1:0, ale ich bramkarka wydatnie pomogła Europejkom w powrocie do meczu. U obu reprezentacji finałowych strzelanie rozkłada się bardzo równo. Nie ma wyraźnej liderki odpowiedzialnej za zdobywanie bramek. W Anglii po trzy trafienia mają: Lauren Hemp, Lauren James oraz Alessia Russo. Przy czym siostra Reece’a Jamesa strzelała tylko w fazie grupowej. W 1/8 finału nadepnęła w umyślny sposób na rywalkę, wyleciała z boiska i dostała dwa mecze zawieszenia. Ma wielkie szczęście, że koleżanki awansowały do finału. Będzie mogła zagrać.

U Hiszpanek po trzy trafienia mają także trzy zawodniczki: Aitana Bonmatí, Jennifer Hermoso oraz Alba Redondo, ale rewelacją tego mundialu jest młodziutka nastolatka z Barcelony – Salma Paralluelo. Piłkarka z rocznika 2003 weszła w trakcie spotkań z Holandią i Szwecją. W obu z nich trafiała do siatki. Z Holandią w 111. minucie dogrywki, a ze Szwecją przełamując impas i trafiając po błyskawicznej orientacji w polu karnym, gdy piłka spadła pod jej stopę. Wydawało się, że zostanie bohaterką, ale przyćmiła ją koleżanka z Realu Madryt, trochę tylko starsza Olga Carmona Garcia. Gdy Szwedki wyrównały na 1:1 i wszyscy szykowali się na dogrywkę, to obrończyni Realu uderzyła od poprzeczki. Świetnie spisująca się na tym mundialu Zecira Musovic tego nie sięgnęła.

Anglia w półfinale musiała uporać się z hałaśliwymi gospodyniami. Do finału poprowadziła ją Laura Hemp z Manchesteru City. Raczej to ona weźmie na siebie rolę liderki, ale wcale nie musi zostać bohaterką. Już nią była w półfinale. Odpowiedziała na spektakularną bramkę w okienko gwiazdy australijskiej, Sam Kerr. Gospodynie były na fali, strzeliły na 1:1, jednak poskromiła i uciszyła je właśnie Hemp. Zrobiła “w konia” Ellie Carpenter. Piłkarka Lyonu się nie popisała, interweniowała pokracznie, dała się przepchnąć Hemp i przegrała kluczową walkę ciało w ciało. Później zawodniczka City posłała jeszcze asystę do Russo w 86. minucie i mając wynik 3:1, było wiadomo, że Angielki tego nie wypuszczą. Dla obu reprezentacji jest to nie tyle okazja na pierwsze mistrzostwo świata, co nawet debiut już w samym wielkim finale. Mamy zatem finałową nowość. Nie ma USA, Szwecji, Niemiec czy Japonii. Dojechały do tego poziomu też inne kraje. Z korzyścią dla damskiego futbolu.

Mecz o trzecie miejsce: Szwecja vs Australia o godzinie 10:00 w sobotę

Finał: Hiszpania vs Anglia o godzinie 12:00 w niedzielę

 

Related Articles