Skip to main content

Kwestia mistrzowskiego tytułu we Włoszech została niestety już rozstrzygnięta. To oznacza, że Juventus maksymalnie może zająć się rywalizacją o drugie miejsce. Znacznie więcej możliwości – w górę i w dół – posiada Atalanta Bergamo. La Dea przerwała piękny sen i ostatnie dni są dla niej znacznie trudniejsze, niż styczeń i luty. Teraz kolejny trudny wyjazd, a na Allianz Stadium o punkty będzie niezwykle trudno w hicie Serie A.

Gdy 4 lutego Inter grał z Juventusem wiele mówiło się, że to ostatnia szansa dla Starej Damy na zatrzymanie głównego rywala w walce o mistrzostwo. Wtedy się nie udało – 1:0 dla lidera Serie A – i później również nie. Licząc tamto spotkanie Inter wygrał sześć kolejnych gier, w tym zaległą potyczkę z Atalantą. Tylko w tym okresie podopieczni Simone Inzaghiego pokonali Juventus różnicą aż 14 punktów! Juve przecież przegrało w Mediolanie, Neapolu, dorzuciło wpadkę w domu z Udinese oraz remis w Weronie. Pokonali po dużych bólach jedynie Frosinone. Gdy wrócimy do tabeli widać, że właśnie luty oraz początek marca miał kolosalne znaczenie. 15 punktów różnicy pomiędzy liderem a wiceliderem wzięło się właśnie z tej fatalnej dyspozycji ekipy Maxa Allegriego, która rozpoczęła się jeszcze przed wyjazdem na San Siro. Styczeń przecież zamknęli ledwie remisem z Empoli, w którym rolę czarnego charakteru odegrał Arkadiusz Milik. Bardziej by pasowało nawet czerwonego charakteru, bo taki był kolor kartki dla Polaka, który wyleciał z boiska po kwadransie!

Krótko mówiąc, jeśli zdobywasz 5 punktów w sześciu meczach(!) przy takim przeciwniku, to nie masz o czym marzyć. Na taki kryzys w ligach TOP5 może sobie pozwolić jedynie PSG, ale Premier League, LaLiga, Bundesliga czy dzisiejsza Serie A pokazuje, że nie ma mowy o spaniu w kluczowym momencie sezonu. Szczęście w nieszczęściu dla drużyny z Piemontu jest takie, że wypracowali sobie na tyle dobrą pozycję, że raczej nie spodziewamy się spadku poza strefę Ligi Mistrzów. Dzisiaj przewaga nad piątą Romą wynosi 10 punktów. Wydaje się być bezpiecznym dystansem, chociaż… gdyby dołek miał się przedłużyć, wówczas wcale nie musi być tak kolorowo dla turyńczyków.

Zmiana priorytetów
Skoro o scudetto należy zapomnieć, to czas zapewne podporządkować wszystko pod zdobycie jedynego możliwego trofeum w sezonie – Coppa Italia. Co ciekawe oba zespoły mogą się spotkać na Stadio Olimpico w finałowym meczu. Na początku kwietnia rozpocznie się dwumeczowa batalia półfinałowa. Juventus zagra z Lazio, zaś Atalanta z Fiorentiną. Wydaje się, że z tego grona Stara Dama powinna być faworytem. To jednak nie będzie łatwe, ponieważ Juventus nadal przechodzi zmianę pokoleniową. Najlepiej oddał to Max Allegri na pomeczowej konferencji w Neapolu. – Patrząc optymistycznie, w dzisiejszym meczu zagrał bardzo młody Juventus, może nawet najmłodszy w historii, grało 6 zawodników urodzonych w latach 2003-2005, a to oznacza że za nami kawał dobrej roboty – zauważył przytomnie szkoleniowiec zespołu.

To właśnie decydujące rundy Pucharu Włoch zadecydują czy ten sezon będzie można uznać jakkolwiek za udany. W takich klubach, jak Juve brak trofeum oznacza rozczarowanie. Oczywistym jest, że Stara Dama nie jest już w takim miejscu, jak była dekadę temu, gdy regularnie zgarniali scudetto za scudetto, ale słuchając wielu wypowiedzi Wojciecha Szczęsnego można odnieść wrażenie, że mentalność zwycięzców jaka jest na Allianz Stadium raczej nie pozwala na długi okres bez wygrywania. Skoro jesteśmy przy Polakach to warto także dodać, że włoskie media anonsują występ Arkadiusza Milika od pierwszej minuty. Nasz napastnik ma dostać kolejną szansę i być może będzie to jego jedna z ostatnich, by dać coś od siebie zespołowi. Po noworocznym hat-tricku z Frosinone nie było nic, co pozwoliłoby powiedzieć, że Milik jest w wysokiej formie. Dzisiaj nie wiadomo czy zostanie powołany na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Trudno się dziwić, skoro ostatnio dostawał głównie ochłapy minutowe, a gdy już grał, to nie było argumentów w postaci liczb. Teraz zastąpi Dusana Vlahovicia…

Trudny terminarz daje się we znaki
Gdy na naszym blogu pojawiła się zapowiedź niedawnych derbów Milanu z Atalantą pisałem, że przed drużyną Gian Piero Gasperiniego bardzo trudny terminarz. Na ich nieszczęście, to się potwierdza w najgorszy z możliwych sposobów. Remis przy pierwszym podejściu na San Siro(z Milanem) był dobrym wynikiem, gdyż z przebiegu gry La Dea była słabsza. Kilka dni później odrabianie zaległości było niezwykle bolesne. 0:4 z Interem było po prostu pokazem różnicy klas, jaka dzieli lidera i przyszłego mistrza nawet od drużyn szerokiej czołówki ligi. Jednak zaniepokojenie mogło przyjść w ostatni weekend, gdy na Gewiss Stadium Bologna odrobiła straty i wyciągnęła z 0:1 na 2:1, zgarniając komplet punktów i coraz wygodniej rozsiadając się w fotelu gwarantującym grę w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie. To jednak nie koniec trudnego grania w lidze. Teraz wyprawa do Turynu, a marzec – przed i po przerwie na kadrę – zamkną meczami z Fiorentiną i Napoli(wyjazd)! Pomiędzy tym wszystkim dwumecz ze Sportingiem w 1/8 finału Ligi Europy.

Atalanta zazwyczaj lepiej radziła sobie wiosną, co było przecież wielokrotnie domeną drużyny prowadzonej przez Gaspa. Oczywiście ten trend był także podczas jego kadencji w Bergamo odwracany. Teraz jednak nie ma wątpliwości, że La Dea musi się szybko obudzić, by… nie wpaść w taki dołek, w jakim jest Juve. Oczywiście można mieć “wymówkę” w postaci terminarza i klasy rywali. Z drugiej strony, jeśli chcesz grać w Lidze Mistrzów, musisz ogrywać także czołowe drużyny, a nie “tylko” Salernitanę, Genoę czy Sassuolo. Punkty z każdego meczu ważą tyle samo, lecz ciężar gatunkowy meczów w Turynie z Juve jest zupełnie inny, niż kolejne odprawienie dołu tabeli.

Puchary czy liga?
Juventus ma ten “komfort”, że w lidze wszystko praktycznie rozstrzygnięte, a dodatkowo nie grają w europejskich pucharach. Atalanta ma na głowie znacznie więcej. Ostatnie porażki sprawiły, że droga ligowa do Champions League mocno się wydłużyła – 5pkt. Jednak nie jest to jedyna opcja, by znaleźć się tam jesienią tego roku. Druga jest… być może trudniejsza. Mowa przecież o konieczności wygrania Ligi Europy. W 1/8 finału zaczęli od remisu 1:1 ze Sportingiem, czyli starym znajomym z fazy grupowej. Drużyna z Bergamo może uchodzić za jednego z faworytów rozgrywek, ale przecież podobnie albo jeszcze mocniej mogą o sobie myśleć takie kluby, jak Roma, Liverpool, Bayer, Milan czy Marsylia. Grono chętnych do zgarnięcia trofeum jest szerokie, więc wygrana w nich to coś więcej, niż wskoczenie do TOP4 Serie A.

Jednak Atalanta nadal ma szansę także na podwójną koronę. Liga Europy to jedno, a drugim jest Coppa Italia. Już pisałem wyżej, że w półfinale spotkają się z Fiorentiną. Drużyna, która ich przecież ich wyeliminowała w 1/4 finału tych rozgrywek w sezonie 2021/2022. Wtedy Viola odpadła rundę później, ale nieoczekiwanie – wówczas – ograli La Deę w Bergamo. Co ciekawe z ostatnich dziesięciu potyczek pomiędzy tymi drużynami, tylko raz padł remis. Oczywiście to nic nie oznacza, bowiem tutaj mówimy o dwumeczu. Jednak dla obu drużyn to duża szansa, tak jak dla drugiej pary. W końcu Bolonia zrobiła robotę za wszystkich, eliminując Inter i później… sama odpadła.

Kadrowo
Po stronie gospodarzy na pewno zabraknie kontuzjowanego w Neapolu Carlosa Alcaraza. Nadal poza grą są: Mattia De Sciglio, Moise Kean, Weston McKennie, Mattia Perin czy Adrian Rabiot. Z wiadomych względów klub nie może liczyć na Paula Pogbę oraz Nicolo Fagioliego zawieszonych przez kwestie dyscyplinarne. Ponadto za żółte kartki pauzować będzie Dusan Vlahović, co będzie naturalnie sporym osłabieniem ataku. Serb w tym roku kalendarzowym strzelił już 9 goli i jest zdecydowanie najjaśniejszą postacią zespołu.

Po drugiej stronie zabraknie jedynie Emila Holma. Szwed podobnie do Vlahovicia również będzie nieobecny przez nagromadzenie kartek.

***

Początek niedzielnego meczu o godzinie 18:00.

Related Articles