Manchester City wygrał cztery ostatnie sezony Premier League, a Pep Guardiola ma już sześć tytułów zdobytych na Etihad i właśnie rozpoczyna polowanie na siódmy – prawdopodobnie ostatni, bo sam Hiszpan zapowiedział już wstępnie odejście z Etihad. Pierwszym rywalem Citizens w nowym sezonie będzie od razu ekipa z górnej półki, czyli Chelsea. Z górnej półki w teorii, bo patrząc na The Blues w ostatnich dwóch sezonach, trudno określać ją mianem czołowej drużyny ligi. Czy z chaosu na Stamford Bridge wreszcie zacznie wyłaniać się porządek?
Wydawało się, że wyłania się już pod koniec sezonu 23/24. Drużyna pod wodzą Mauricio Pochettino zaczęła solidnie punktować, a nawet dotarła do finału Pucharu Ligi. Udało się skończyć sezon na 6. miejscu – wyżej od Newcastle czy Man United, tylko trzy punkty pod Tottenhamem. Przez większość sezonu londyńczycy pałętali się w okolicach 10-11 miejsca, więc finisz można uznać za udany. Tym bardziej, że przecież sezon wcześniej Chelsea skończyła rozgrywki na 12. pozycji! Wydawało się więc, że Pochettino utrzyma posadę i dostanie szansę, by kontynuować swój projekt, który siłą rzeczy rodzi się w bólach.
Nie mógł rodzić się inaczej, patrząc na nadaktywność transferową w klubie podczas ostatnich okienek. Tabuny nowych piłkarzy i tabuny odejść. Raz za razem. Wszystko oczywiście bez żadnej myśli przewodniej. Utalentowany zawodnik na radarze? Płacimy, ile się da, przepłacamy wszystkich i kupujemy. Kliniczny przykład to Mychajło Mudryk, który był już dogadany z Arsenalem, gdy do gry wkroczyła Chelsea, przebiła sąsiadów zza miedzy i wykupiła Ukraińca. Chelsea wydawała więc jak utracjuszka, a kolejni trenerzy mieli jakimś cudem od razu zrobić z tego dobrze funkcjonującą maszynerię. Nierealne. I jedną z ofiar takiego podejścia klubowych sterników był Pochettino.
Enzo Maresca to nowy straceniec? Niewykluczone, że tak. Ściągnięto go z Leicester, gdzie wywalczył awans, ale metody działania Chelsea na rynku transferowym niewiele się zmieniły. Znów sprowadzono niemałą gromadkę nowych graczy – Pedro Neto z Wolves, Kiernana Dewsbury-Halla z Leicester, Filipa Jorgensena z Villarreal, Omari Kellymana z Aston Villi, Aarona Anselmino z Boca Juniors, Renato Veigę z FC Basel, Caleba Wiley’a z Atlanty United oraz Marca Guiu z Barcelony. To podobno nie koniec, bo The Blues ciągle polują na napastnika, a pierwsze miejsce na liście życzeń zajmuje Victor Osimhen. W drugą stronę również sporo ruchów – Chelsea nie będą już reprezentowali m.in. Ian Maatsen, Malanga Sarr, Lewis Hall czy Omari Hutchinson. Czy Maresca od razu zmajstruje drużynę konkurencyjną dla faworytów ligi? To bardzo wątpliwe. Pierwszy duży test już dziś. A raczej największy.
Manchester City ma już za sobą pierwszy mecz o stawkę. W zeszłą sobotę Obywatele pokonali po rzutach karnych Manchester United w meczu o Tarczę Wspólnoty. Na koncie Guardioli zatem znalazło się kolejne trofeum, ale tym razem akurat to z gatunku najmniej istotnych. O ile Chelsea szaleje na transferowych zakupach, o tyle mistrzowie Anglii są nader spokojni. Jedyny istotny transfer do klubu do Savinho, młody Brazylijczyk ściągnięty z Troyes. Do Atletico Madryt sprzedano z kolei Juliana Alvareza. Nie jest powiedziane, że to koniec ruchów, zwłaszcza że Guardiola ponoć zagiął parol na Eberichiego Eze, ale jak na razie trzeba mówić o stabilizacji.
Chelsea i Manchester City sparowały latem na Ohio Stadium w Columbus. Citizens wygrali 4:2, a hat-tricka ustrzelił Erling Haaland. Norweg może być najważniejszą bronią mistrzów Anglii na starcie sezonu, bo przecież jako jeden nielicznych mógł przepracować w spokoju, wypoczęty, cały okres przygotowawczy. Norweg nie grał bowiem na Euro.
Za drużyną gości przemawia nie tylko wynik ostatniego meczu towarzyskiego. Od pamiętnego finału Ligi Mistrzów, w którym Chelsea Tuchela pokonała City 1:0 (gol Kaia Havertza), obie drużyny zmierzyły się ze sobą w oficjalnych meczach 9 razy. Bilans? 7 zwycięstw City i 2 remisy. Aż siedem razy The Blues nie byli w stanie strzelić gola Citizens. Trzeba jednak zaznaczyć, że te dwa remisy to oba ligowe spotkania poprzedniego sezonu. Pochettino miał jakiś sposób na Guardiolę – zremisował 4:4 na Stamford Bridge i 1:1 na Etihad.
Z jednej strony zerkamy dziś na króla strzelców sezonu 23/24, Haalanda, a z drugiej na wicekróla, czyli Cole’a Palmera, który okazał się najlepszym transferem Chelsea od lat. Młody Anglik w Manchesterze City dopiero wchodził do zespołu, a Guardiola zapewne miał plan na jego rozwój. Ten jednak zdążył zagrać w meczu o Tarczę Wspólnoty, gdy City przegrało karne z Arsenalem, a potem odszedł do innego londyńskiego klubu. W Chelsea odpalił i strzelał bramki taśmowo, choć sporo z nich z rzutów karnych. Fantastyczny sezon zaowocował powołaniem na Euro, gdzie Palmer również zagrał kilka razy, strzelając m.in. gola w finale.
Początek tego meczu dziś o 17:30 czasu polskiego.