Nowy wariant koronawirusa – omikron – staje się coraz poważniejszym problemem, także w sporcie. Coraz więcej klubów Premier League ma zawodników i pracowników w izolacji, a władze ligi zaczynają się głowić, co z tym fantem zrobić. Najlepszym przykładem jak trudna staje się sytuacja jest dzisiejszy mecz pomiędzy Leicester a Tottenhamem.
Władze Premier League zaczęły ponoć rozważać zamknięcia klubów w „bańkach”, gdy móc w miarę normalnie kontynuować rozgrywki. Wczoraj z powodu covidu odwołano mecz Burnley z Watfordem, dzień wcześniej Brentfordu z Man Utd. Przed dzisiejszym meczem na King Power Stadium obydwie strony poprosiły o przełożenie spotkania, ale najprawdopodobniej taka decyzja nie zapadnie. Wszystko przez Tottenham, który ma już zaległe trzy mecze! Z powodu epidemii w zespole odwołano z Brighton i Rennes – to drugie w Lidze Konferencji, co zresztą wywołało spore zamieszanie i stało się problemem dla UEFA. Nie wiadomo, czy ten mecz zostanie dograny, a sytuacja w grupie rozstrzygnięta. Na wszelki wypadek w losowaniu 1/16 finału UEFA Europa Conference League wylosowano łamańca: Tottenham/Vitesse. Gdyby traktować wszystkich równo, Spurs zostaliby ukarani walkowerem, tak jak wiele razy zdarzało się to w rundach kwalifikacyjnych przy znacznie biedniejszych klubach, które trafiały na kwarantannę. Wróćmy jednak na angielskie podwórku, bo Koguty mają jeszcze jedną zaległość – mecz z Burnley nie został rozegrany z powodu śnieżycy. Tym samym ekipa Antonio Conte, która nie odpadła jeszcze w tym sezonie z żadnych rozgrywek, ma terminarz napięty do granic możliwości.
Prawdopodobnie właśnie z tego powodu dzisiejszy mecz Spurs z Leicester nie zostanie przełożony, bo każda kolejna zaległość do rozegrania to już gigantyczny problem w kontekście terminów. Oczywiście tym samym pokrzywdzone stają się Lisy. Rozczarowania nie krył Brendand Rodgers, który stwierdził, że jego ekipa nie może liczyć na wsparcie, gdy znalazła się w kryzysowym momencie. – Już niedzielny mecz z Newcastle budził wątpliwości, ale dla dobra widowiska zagraliśmy go. Od tamtej pory do grona nieobecnych doszło kilku kontuzjowanych graczy – mówi szkoleniowiec Leicester.
Z kolei Antonio Conte podkreśla, że teraz najważniejsze jest zdrowie zawodników i ich rodzin, a sytuacja staje się naprawdę groźna. – Boimy się, bo nie wiemy, kogo jutro może to dopaść – komentuje szkoleniowiec Tottenhamu.
Omikron dopiero zaczyna zbierać swoje żniwa i można przypuszczać, że sytuacja się nie poprawi, a wręcz przeciwnie, co zmusi władze państwowe czy władze ligi do podjęcia radykalnych kroków. Na dziś przed meczem Kogutów z Lisami mamy po obu stronach całą plejadę zawodników, którzy nie będą mogli zagrać. A mecz ma duże znaczenie. Tottenham pod wodzą włoskiego trenera zaczął świetnie punktować i znów może myśleć o TOP 4. Z kolei Leicester potrzebuje zwycięstw, by wygrzebać się ze środka tabeli i włączyć do gry o europejskie puchary. Na dziś ekipa Rodgersa zajmuje 9. pozycję. Zwycięstwo 4:0 nad Newcastle było na pewno pierwiastkiem optymizmu.
Mecz Leicester – Tottenham to także wyczekiwany pojedynek snajperów. Snajperów, którzy wzięli sobie urlop od strzelania goli. Mowa o Jamiem Vardym i Harrym Kane. Ten pierwszy mimo że w ostatnim ośmiu meczach strzelił tylko dwa gole (oba przeciwko Watfordowi), wciąż jest wiceliderem klasyfikacji strzelców. U Kane’a problem jest poważniejszy, bo lider Spurs w tym sezonie Premier League wpisał się na listę strzelców – uwaga – tylko raz! To absolutnie nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę, że mówimy o gościu, który w zeszłym sezonie wygrał zarówno klasyfikację strzelców jak i asyst w lidze.
Mecz Leicester z Tottenhamem, jeśli faktycznie się odbędzie, rozpocznie się dziś o 20:30 czasu polskiego.