Manchester United pokonał 2:1 Manchester City w derbach, jednak nie da się po tym spotkaniu dyskutować tylko o wysokiej formie podopiecznych Erika ten Haga. Całe derby zdominuje bramka Bruno Fernandesa, która nie powinna zostać uznana.
Manchester United miał doskonałą okazję, żeby wreszcie przełamać kiepską serię i zrewanżować się za ośmieszające 3:6 na Etihad Stadium. Przystępował do derbów Manchesteru z serią sześciu kolejnych zwycięstw, natomiast błękitni sąsiedzi pogrążeni są w kryzysie. Wielu zawodników jest bez formy, co miało odzwierciedlenie w katastrofalnym występie w Carabao Cup. Nie udało się oddać ani jednego celnego strzału przez 90 minut spotkania z przeciętnym Southampton. Pierwsza połowa derbów wyglądała podobnie. Bezradność w ofensywie, ogromna niedokładność, niechlujność Kevina De Bruyne, niewidoczność Phila Fodena oraz Erling Haaland, który bez otrzymywanych podań snuł się po boisku. Gospodarze spokojnie przesuwali się w obronie, pozwalali City na posiadanie piłki, bo z tego nic nie wynikało. Starali się odbierać i błyskawicznie kontrować. Mieli z tego dwie bardzo dobre okazje Marcusa Rashforda, ale do przerwy było 0:0.
W przerwie Pep Guardiola musiał wstrząsnąć swoimi zawodnikami, bo wyglądało to już inaczej. Wszyscy zaczęli się pokazywać do gry z większą werwą i ochotą. Na boisku zameldował się Jack Grealish w miejsce bezbarwnego Phila Fodena i już po trzech minutach pokonał głową Davida De Geę. Było to zwieńczenie tego, że goście się otrząsnęli i obudzili, zaczęli wyglądać dużo pewniej z piłką przy nodze, kontrolować to, co dzieje się na boisku. I wtedy wydarzyło się… właśnie to, o czym rozpisują się wszystkie portale sportowe. Temat gola Fernandesa zdominował całą otoczkę meczu. Wszystko przez interpretację pozycji spalonej Marcusa Rashforda. Anglik otrzymał prostopadłe podanie, ale był na wyraźneij pozycji spalonej, ruszył do piłki i w ostatniej chwili się zatrzymał. Nie dotknął piłki, zostawił ją nadbiegającemu Fernandesowi. A ten pokonał Edersona. VAR uznał, że skoro nie dotknął piłki, to nie brał udziału w tej akcji. Sytuacje takie jak powyższa, dość mocno odbijają się na fanach, którzy obstawiają zakłady piłkarskie. Coraz częściej widzimy, że na boisku dzieje się coś nieoczekiwanego, dlatego bezpieczniej jest pozostać przy obstawianiu na żywo.
Sędzia boczny podniósł chorągiewkę, jednak doskoczyli do niego zawodnicy United. Wszystko zostało skonsultowane z wozem VAR i zmieniono decyzję. Bramka została zaliczona. I cóż… w Anglii temat wrze. Rashford przecież brał czynny udział w akcji, skupiał na sobie uwagę i nawet ruszył do prostopadłej piłki. Obrońcy byli pewni, że musi zostać odgwizdany ewidentny spalony. On tymczasem odpuścił w ostatniej chwili. Nie da się tego w żaden sposób wytłumaczyć. Kompletnie posypana drużyna Manchesteru City za chwilę straciła jeszcze drugą bramkę i nie potrafiłą już odpowiedzieć. Przegrała mecz. Oczywiście nie wiadomo, czy Manchester United by tak czy siak wyrównał. Był przecież lepszym zespołem. Musiał gonić wynik, ale nie da się ukryć, że zaczął swój pościg od gola, który wzbudził gigantyczne kontrowersje. Jak w erze VAR może przejść coś takiego? Co więcej… jak VAR może w ogóle zmienić poprawną decyzję na niepoprawną?
– Nie obchodzi mnie Premier League czy Carabao Cup – rzucił na konferencji mocne słowa Pep Guardiola. Jest świadomy tego, że Arsenal odjeżdża, a on sam ligę wygrał już czterokrotnie, Puchar Ligi (Carabao Cup) także tyle samo razy. Za to Liga Mistrzów jest jego niespełnionym marzeniem, świętym Graalem. Jest już w City siódmy sezon, a raz tylko zdołał dotrzeć do finału. To i tak sukces klubu, który w erze Manciniego i Pellegriniego zaledwie raz był w półfinale, ale taki fachowiec przyszedł po to, by dominować nie tylko w kraju, ale i w Europie. Teraz pragnie przynajmniej raz sięgnąć po to trofeum, na pewno będzie miał na to jeszcze dwa sezony. Kontrowersja kontrowersją, ale wygranej United nikt nie cofnie, a cieszą się z tego Mikel Arteta i jego podopieczni. Ich sen powoli zamienia się w coraz barwniejszą rzeczywistość. Jeżeli bowiem pokonają Tottenham w North London Derby, to nie dość, że dostaną wielkiego kopa motywacyjnego, to powiększą przewagę do ośmiu punktów. Jeśli jednak nawet przegrają z ekipą Conte, to i tak nie będzie wielkiej tragedii, bo pięć punktów różnicy pozostanie.