Skip to main content

Jeszcze dobrze nie ruszył sezon, a już wiele mediów miało ułożoną strukturę trenerską na kolejny sezon w topowych klubach. Jednym z elementów układanki miała być zmiana w Realu Madryt. Tymczasem wszystko ma zostać po staremu, jeśli wyniki nie będą odbiegać od normy. Wszystko za sprawą nowego kontraktu dla Carlo Ancelottiego.

Ostatni piątek 2023 roku przyniósł ciekawą informacje w hiszpańskim futbolu. Kilka topowych klubów szykowało się do swoich otwartych treningów, które niejako stały się tradycją w wolnym od rozgrywek czasie. Wśród nich był Real Madryt. Los Blancos tuż po południu ogłosił nieoczekiwanie, że Carlo Ancelotti pozostanie szkoleniowcem drużyny. Nowa umowa ma wiązać doświadczonego Włocha z klubem aż do czerwca 2026! To spory zwrot w sprawie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wówczas Carletto popracuje jeszcze przez 2,5 sezonu na Santiago Bernabeu. Dotychczasowa umowa wiązała go przecież tylko do końca obecnych rozgrywek, a “plany” wielu osób były kompletnie rozbieżne, niż ostatnie wydarzenia.

Real Madryt -> Reprezentacja Brazylii? Nieaktualne!

No właśnie, tak to miało wyglądać. Carlo Ancelotti miał dokończyć swoją misję w Madrycie i ruszyć w świat. Brazylia zatrudniając Fernando Diniza na stanowiska trenera kadry liczyła, że będzie to decyzja tymczasowa. Jak się okazuje, nie tylko w Polsce, nie ma bardziej trwałych stanów niż “okres przejściowy”, który trwa wiecznie. Canarinhos mogą mieć teraz spore kłopoty. Oczywiście Diniz to dobry trener, wygrał przed chwilą Copa Libertadores z Fluminense. Początki w kadrze ma trudne, a jego specyficzny sposób grania póki co przynosi negatywne skutki pod względem punktów w eliminacjach. Oczywiście musiałby się wydarzyć cud, by Brazylia nie awansowała na mundial 2026. Z drugiej strony nikogo nie zadowoli sam awans, a zmiana trenera w trakcie eliminacji lub chwilę przed turniejem nikogo nie zdziwi. Daleko przykładów nie trzeba szukać, wystarczy przypomnieć sobie sytuacje sprzed brazylijskiego mundialu w 2014 roku.

Swoje zapewne zrobiły ostatnie zamieszania w CBF – brazylijskim związku. Kolejne afery tylko osłabiają pozycje negocjacyjną federacji z topowymi trenerami. O ile szkoleniowiec pokroju Fernando Diniza przymknie na takie rzeczy oko, skoro dla niego to nobilitacja. Raz, że największa posada w karierze, a dwa, że dla Brazylijczyka własna kadra znaczy coś więcej. Carlo Ancelotti ma jednak swoje wymagania i raczej “kukuła” nią nie jest. Tym bardziej że przenieść się do stajni Augiasza po pracy w Realu Madryt mogłoby być przesiadką, niczym z Ferrari do zwykłej osobówki z silnikiem 1,2.

Dwóch byłych piłkarzy sobie poczeka
Odkąd było głośno, że Carlo Ancelotti miał objąć reprezentacje Brazylii, jednym z pierwszych nazwisk następców, które się przewijało to Xabi Alonso. Bask spędził trochę czasu w białej koszulce w swojej karierze. Od kilku lat jednak robi kolejne kroki w roli szkoleniowca. Najpierw praca w Zubiecie, akademii Realu Sociedad. Jej ukoronowaniem była praca z rezerwami La Realu. Już wtedy mówiło się, że lada moment może wskoczyć w buty pierwszej drużyny. Tak by było, gdyby nie… wystrzał “formy” trenerskiej Imanola Alguacila. Pisałem o tym w niedawnym podsumowaniu rundy LaLiga.

– Podczas ostatniego meczu w 2023 roku, w Kadyksie, “stuknęło” mu 200 gier w roli pierwszego trenera La Real. Pierwszych dziewięć jeszcze w sezonie 2017/2018, gdy kończył rozgrywki po Eusebio Sacristanie. Wrócił do rezerw, by za pół roku – od 27 grudnia 2018 – ponownie objąć pierwszą ekipę. Dzisiaj mija pięć lat od tamtego czasu, a 52-latek może być zadowolony z tego, co udało się zrobić. Zdobyty Puchar Króla, powrót do Ligi Mistrzów oraz niesamowity rozwój klubu i zawodników. Swego czasu wydawało się, że Xabi Alonso to naturalny kandydat do trenowania Realu Sociedad, ale… Jokin Aperribay nie miał pół argumentu, by dokonać zmiany. Możliwe, że gdyby nie znakomita praca Alguacila, to nie byłoby całej historii z Xabim Alonso w Bayerze Leverkusen! – opisywałem sytuacje Alguacila oraz Xabiego Alonso. Ten ostatni od ponad roku znakomicie radzi sobie w Leverkusen. Jego Bayer gra niezwykle widowiskowo i skutecznie. Rok zakończył w roli lidera Bundesligi z dużymi widokami na walkę o tytuł. Takie wyniki nie mogły przejść bez echa i automatycznie został kandydatem do objęcia Królewskich. Co ciekawe on sam jednak miał wątpliwości czy to już ten czas. Prowadzenie Bayeru a wielkiego Realu Madryt to dwie pary kaloszy o różnych rozmiarach. Teraz już wiadomo, że na 99,99% nie dojdzie do sytuacji, w której Florentino Perez wykona telefon z propozycją pracy od lata 2024. Nie oznacza to jednak, że taki nie nadejdzie trochę później. Jeśli Xabi Alonso nie zostanie skaperowany do innego wielkiego klubu, np. Bayernu, wówczas nadal będzie do wzięcia w kolejnych latach.

***

Innym “oczekującym” był Raul. Dzisiaj to trener Castilli, a więc klubowych rezerw. Przy okazji legenda Realu Madryt. Scenariusz dobrze znany? Zinedine Zidane i Santiago Solari mogą to potwierdzić. W różnych okolicznościach trafili do pierwszej drużyny, ale także przeszli podobną drogę, na której początku jest Raul. Jednak zapewne legendarna “7” z Santiago Bernabeu chciałaby ruszyć do większej piłki. Trenerem rezerw jest od 1 lipca 2019, a na koniec sezonu stuknie mu już pięć lat w tej roli. Wydaje się zatem, że jest dobre przygotowany do pracy na topowym poziomie. Tym bardziej że za pół roku wygasa jego kontrakt z Królewskimi. Jeśli Raul miał nadzieję i chrapkę na posadę pierwszego trenera, teraz musi ją porzucić. Niewykluczone, że pójdzie drogą Xabiego Alonso i zahaczy się w klubie spoza absolutnego topu, ale takim, gdzie będzie mógł udowodnić swój warsztat i potwierdzić gotowość, by wrócić na Santiago Bernabeu. Wtedy byłby to powrót w zupełnie innej scenerii i anturażu.

Słowo klucz: ZARZĄDZANIE

Gdyby zapytać kibiców, kto uchodzi za taktycznego maniaka lub rewolucjonistę, to zapewne zabrakło by w tym gronie Carlo Ancelottiego. W internecie mnóstwo jest zachwytów nad pomysłami Pepa Guardioli, Marcelo Bielsy czy Roberto De Zerbiego. Jednak Carletto wygrywa swoje trofea z Realem Madryt. Zgarnął ich już kilkanaście w dwóch podejściach. Lada moment mogą przyjść przecież kolejne. Tym bardziej że w styczniu Królewscy dołączą do Pucharu Króla, a chwilę później powalczą o Superpuchar Hiszpanii. LaLiga przy tej przewadze nad Atletico i Barcą będzie traktowane jako obowiązek. Zostaje Liga Mistrzów, czyli wisienka na madryckim torcie. Wróćmy jednak do Włocha. W jego przypadku kluczem jest ZARZĄDZANIE. Drużyną, sztabem i wszystkim dookoła. Ancelotti zewsząd jest chwalony za okres, w którym nie mógł korzystać z kilku, a nawet kilkunastu graczy. Plaga kontuzji, jaka dotknęła Real Madryt była ogromna. Drużyna przeszła przez niego suchą stopą. W Lidze Mistrzów komplet punktów, a na krajowym podwórku zdobyli 45 na 54 możliwe punkty. Ancelotti nie narzekał na sytuację, która mogłaby położyć sezon wielu mocnym drużynom. Ot włączył w zarządzaniu tryb awaryjny. Wykorzystał to, co ma i przeszedł suchą stopą. Podobnie było od początku sezonu. Joselu to tak naprawdę jedyna “9” ograna na poziomie w klubie. Poziom Karima Benzemy to nie jest i nie będzie, zwłaszcza patrząc na wiek Hiszpana. Mimo tego strzelanie goli nie stanowi kłopotu dla Królewskich. Miało nie być supersnajpera, a został nim Jude Bellingham, który wcielił się w rolę rasowej “9”, nie grając na tej pozycji ani przez moment. Włoch potrafił uwypuklić największe cechy Anglika, a drogi – ponad 100 milionowy – transfer spłacił się praktycznie w pół roku.

Ponadto Carlo Ancelotti ma inne ważne zadanie obecnie, które idzie w bardzo dobrą stronę – wymiana pokoleniowa. Włoch wrócił do Madrytu w lipcu 2021 i od tamtej pory wydarzyło się sporo pod względem odejść kluczowych graczy. Raphael Varane, Sergio Ramos, Marcelo, Casemiro czy Karim Benzema wygrali z klubem wszystko, co się dało. Lata leciały, więc zdecydowano się na powolną przebudowę. Efekty jej są i trzeba przyznać, że umiejętnie udaje się odmłodzić kadrę. Dzisiaj najstarszymi zawodnikami są Luka Modrić i Toni Kroos. Powyżej 30-tki są także duża część obrony: Lucas Vazquez, Dani Carvajal, Nacho, David Alaba i Antonio Rudiger. Trudno jednak o zawodnikach defensywnych powiedzieć jako o weteranach. Zresztą proces odmładzania zespołu postępuje. Vinicius, Rodrygo, Fede Valverde, Tchouameni, Camavinga, Bellingham, Brahim, Ceballos to gracze na lata jeśli chodzi o ich wiek. Do takiej sprawnej ewolucji potrzebny jest trener z doświadczeniem i odpowiednim ZARZĄDZANIEM. W tym momencie jedynym zarzutem dla Carletto może być brak korzystania z wychowanków. La Fabrica “produkuje” piłkarzy, ale głównie idących w świat. Oczywiście można powiedzieć, że kilku takowych w pierwszym zespole jest – Nacho, Lucas Vazquez, Dani Carvajal, Fran Garcia. Tyle że pierwsza trójka dawno temu wchodziła do zespołu, a ostatni drogę do pierwszej ekipy znalazł poprzez trzy letni pobyt w Rayo Vallecano, zanim wrócił do klubu. Z pewnością kibice chcieliby obejrzeć następców, jak choćby Nico Paz, który wykorzystał otrzymane szansę. W tym momencie także cichym marzeniem wielu madridistas jest powrót do klubu Miguela Gutierreza z Girony. Przecież to prawdopodobnie najlepszy lewy defensor LaLia w tym sezonie. Na niego chrapkę ma już mnóstwo klubów z całej Europy, a Real Madryt może go sprowadzić w każdej chwili za grosze, czytaj: poniżej 10 milionów euro!

Related Articles