Jeśli ktoś liczy na rozwikłanie tematu afery premiowej, to od razu rozczarujemy i uprzedzimy – tutaj nic nie znajdzie. Biało-czerwoni po raz pierwszy od 36 lat awansowali z grupy na mundialu. Czas na podsumowanie występu kadry Czesława Michniewicza.
Oczekiwania równały się rzeczywistości
Tak jak pisaliśmy przy okazji zapowiedzi meczu z Francją, tak powtórzymy się teraz. Reprezentacja Polski miała walczyć z Meksykiem o awans do 1/8 finału za plecami Argentyny i tak się stało. Wyprzedziliśmy reprezentacje, która ostatnich pięć mundialów kończyła właśnie na fazie TOP16. Celem minimum miało być wyjście z grupy i to się udało. Wiadomym było, że zajęcie drugiego miejsca może równać się z trafieniem na Francję. Tak się stało i trudno mieć pretensje do naszych kadrowiczów, że nie byli w stanie pokonać panującego mistrza świata. Jeśli my się cieszymy obsadą niektórych pozycji, tak Francuzi mają bogactwo niemal na każdej, z kilkoma alternatywami. Głębi składu jak Trójkolorowi nie mamy i mieć nie będziemy jeszcze przez długi czas.
Styl a sposób gry
Można się bronić i “bronić”. Marokańczycy potrafią trzymać przeciwnika daleko od swojej bramki. Dla przykładu Hiszpanie oddali pierwszy celny strzał niemal po godzinie gry. Mowa o uderzeniu z rzutu wolnego. Porównajmy to z grą reprezentacji Polski przeciwko Argentynie, Francji, a nawet w pozostałych dwóch meczach. Wojciech Szczęsny musiał robić cuda w bramce, by zachowywać czyste konto lub nie stracić zbyt wielu goli.
Chcieliśmy się bronić, ale mimo tego nie potrafiliśmy tego wykonać na wysokim poziomie. Oczywiście były dwa czyste konta, ale to bardziej efekt postawy bramkarza i fury szczęścia, niż faktycznie szczelnej obrony. Zresztą dwa mecze z topowymi rywalami to pokazały. Tam już wpadło pięć goli, a powinno znacznie więcej. Dwa razy tyle? Może przesada, może nie.
O ile sama chęć bronienia nie jest niczym złym, o tyle brak chęci atakowania już tak. Momentami biało-czerwoni nie potrafili wyjść z piłką dalej niż za 30. metr, nie wspominając nawet o wyjściu z połowy. Robert Lewandowski często był tak osamotniony, że albo musiał podaniem cofać piłkę o kilkanaście, kilkadziesiąt metrów lub ruszać przed siebie i liczyć na to, że uda się minąć kilku rywali. To bardzo męczący styl gry nie tylko dla kibiców. Fani mogą zasnąć przed telewizorem i tak pewnie by było, gdyby nie chodziło o naszą kadrę. Jednak to także męczące dla piłkarzy. Zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Jeśli biegasz tylko za piłką, naturalnym jest, że czekasz na jej odbiór i możliwość odetchnięcia, wymienienia kilku podań, zbudowania czegoś. Tutaj nasi piłkarze biegali za piłką i wiedzieli, że po kilku, kilkunastu sekundach cykl się powtórzy kilkadziesiąt razy w meczu.
Plusy i minusy
Dla niektórych ten mundial był udany, ale innych nieco mniej. Są tacy, którzy zapisali się pozytywnie w świadomości kibiców i trenerów, a są tacy, dla których to mogło wydłużyć drogę do kolejnych powołań czy składu. Nie ma wątpliwości, że numerem jeden reprezentacji Polski był Wojciech Szczęsny, o czym w kolejnym akapicie. Ogromnym plusem był także Bartosz Bereszyński. Wielokrotnie krytykowany, tym razem jednak zaprezentował bardzo wysoki poziom. Ciągle rzucany po pozycjach, udowodnił, że może być niezwykle mocnym punktem kadry. Na tyle mocnym, że już pojawiły się pierwsze plotki o zainteresowaniu Romy czy Juventusu po turnieju.
Z dobrej strony pokazał się także Jakub Kiwior. Może nie zachwycił, ale raczej duże kluby zobaczyły i utwierdziły się w przekonaniu, że nie pęka. Zwłaszcza w obliczu dużej imprezy i dużych nazwisk obok siebie. Były dwa testy z najlepszymi i trudno powiedzieć, by jakoś szczególnie je oblał.
Pół na pół można oceniać Matty’ego Casha. Do przodu znacznie mniej aktywny przez sposób gry zaproponowany przez Michniewicza. Miał jednak spory udział przy pierwszym golu przeciwko Arabii Saudyjskiej. Z drugiej strony, gdyby sędzia był bardziej dociekliwy, to… mogłoby Casha już na boisku nie być. Na pewno więcej oczekiwaliśmy od piłkarza z takim stażem w Premier League.
Minus można zapisać przy wejściu Krystiana Bielika z Francją, ale jednocześnie plusa można mu zapisać przy okazji jokerowania z Meksykiem. Nie był to jednak wybitny mundial w jego wykonaniu. Oczekiwaliśmy znacznie więcej po graczu, którego trapią częste kontuzje. Lepsze zdrowie ma – póki co – Nicola Zalewski i raczej trudno powiedzieć, by spełnił oczekiwania. Z jednej strony 20 lat na karku, z drugiej regularna gra przy wypełnionym Olimpico. Roma to klub generujący ogromne zainteresowanie, trenerem Jose Mourinho, więc powinien trzymać ciśnienie. Piłkarsko chyba największy zawód spośród wszystkich regularnie grających.
Lider zawiódł czy zrobił swoje?
Strzelił dwa gole, zaliczył asystę. Krótko mówiąc miał udział przy wszystkich zdobytych bramkach przez reprezentacje Polski na turnieju. W teorii Robert Lewandowski powinien być za ten turniej noszony na rękach. Tak się jednak nie dzieje. Nadal Lewy wielu kibicom dostarcza niedosytu. Wszyscy oczekują liczb, jak w klubie, przy tym zapominając, że towarzystwo dookoła oraz sposób gry są diametralnie inne.
Zmarnował rzut karny z Meksykiem, zmarnował karnego z Francją. W drugim przypadku miał szczęście, chociaż niewiele to zmieniało. Jednak Robert Lewandowski często był odłączony od gry. Zwłaszcza w pierwszym spotkaniu. Jedyny napastnik, przy grze długimi piłkami, musiał być skazany na pożarcie w starciu z defensorami. Łatwiej mu było, gdy dostał partnera – chociażby w przypadku Arabii Saudyjskiej.
Szczęsny show
Euro 2012 – czerwona kartka na inaugurację
Euro 2016 – szybka kontuzja
Mundial 2018 – pusty przelot z Senegalem
Euro 2020 – “samobój” dla Słowacji na 0:1
Wielokrotnie Wojciechowi Szczęsnemu wypominano reprezentacyjną postawę. Dochodziło już do sytuacji, gdzie błędy kolegów były rozpatrywane pod jego adresem w niejasnych sytuacjach. Jednak mundialem w Katarze odkupił wszystkie “winy”. Dwa obronione rzuty karne, a do tego mnóstwo innych interwencji, które trzymały nas przy życiu przez 3,5 meczu. To zrobiło wrażenie, nie tylko w Polsce. Szczęsny został wybrany najlepszym bramkarzem fazy grupowej przez wiele mediów na świecie. Bramkarzem turnieju raczej nie zostanie, ale to już kwestia wyniku drużynowego.
Przez lata wielu kibiców kadry było “Team Fabian”, stając po stronie Łukasza Fabiańskiego. Mimo tego Szczęsny wielokrotnie wygrywał z nim rywalizacje. Zresztą to niejako było powodem szybszego zakończenia reprezentacyjnej kariery przez Fabiańskiego. Niektórzy młodsi bramkarze mogli liczyć, że niedługo przyjdzie ich czas. W końcu Szczęsny w kadrze nie błyszczał tak, jak w klubie. Dodatkowo zadeklarował, że Katar jest jego ostatnim mundialem. Pytanie, jak będzie wyglądała rzeczywistość teraz, po udanym turnieju?
Kilku zawodnikom trzeba podziękować
Wydaje się, że “na już” trzeba zrobić dwa pożegnania z kadrą. Kamil Glik i Grzegorz Krychowiak swoje już zrobili dla naszej reprezentacji. Zwłaszcza ten pierwszy, choćby ze względu na wiek oraz poziom, na którym obecnie gra, nie powinien być rozpatrywany pod kątem kadry. Oczywiście, jeśli chcemy coś zmienić. Bo jeśli chcemy pozostać przy obecnym stanie, to możemy Glikiem jeszcze ciągnąć do Euro w Niemczech. W końcu to “tylko” półtora roku… Mówimy jednak o gościu, który zaraz będzie obchodził 35. urodziny i gra w drugoligowym Benevento. Powrotu na najwyższy poziom raczej już nie będzie.
Z drugiej strony Grzegorz Krychowiak jest dwa lata młodszy. Pod koniec stycznia skończy 33 lata. Teoretycznie jeszcze mógłby pograć, ale nieco wypisał się z poważnego grania, trafiając do Arabii Saudyjskiej. To także zawodnik najbardziej obrywający w mediach. Z drugiej strony wychodzi Czesław Michniewicz, który powiedział, że “Krycha” był najlepszym polskim zawodnikiem w dwóch pierwszych meczach. Potem polski kibic ogląda powtórkę i widzi, jak środkowy pomocnik notorycznie chowa się za plecami pressującego napastnika, uniemożliwiając podanie do niego przez środkowych obrońców.
Takiemu duetowi, dodając Artura Jędrzejczyka czy Kamila Grosickiego, po prostu trzeba podziękować. Każdemu według zasług zorganizować godne pożegnanie, bo każdy z nich “coś” wniósł do kadry na przestrzeni lat. Każdy miał swój udział chociażby w dojściu do ćwierćfinału Euro w 2016 roku. Zagrali w dobrych klubach, są u schyłku dobrych karier, więc trzeba docenić. Ale jednocześnie pobyć się sentymentów pod kątem przydatności do kadry.
Czy Czesław Michniewicz powinien zostać na stanowisku?
Sprawa jest prosta, czarno-biała:
– Jeśli mamy grać dalej, jak w fazie grupowej: musi odejść
– Jeśli zalążek z meczu z Francją mógłby być codziennością: warto dać szansę
Awansował na mundial, utrzymał zespół w Lidze Narodów, awansował do 1/8 finału. Tak w skrócie można opisać wyniki Czesława Michniewicza w 2022 roku. Można powiedzieć, że osiągnął to, co chcieliśmy. Każde z powierzonych zadań wykonał. Gdyby patrzeć tylko i wyłącznie przez pryzmat wyniku, powinien zostać. Michniewicz podkreśla, że inne statystyki poza wynikiem meczów go nie interesują. To jednak zdecydowanie zbyt duże spłycenie tematu, jak na trenera, którego określa się mianem pasjonata. Szkoleniowca uchodzącego za maniaka taktycznego, nowinek i wielu innych rzeczy pomagających w codziennej pracy.
Zakończyć współpracę z Michniewiczem zapewne nie stanowiłoby kłopotu dla Cezarego Kuleszy. Większym wyzwaniem byłoby znaleźć odpowiedniego następcę. To nie jest tak, że reprezentacja Polski jest magnesem dla uznanych trenerów. Oczywiście można ich jakoś zwabić współpracą z Robertem Lewandowskim. Trzeba im jednak dobrze zapłacić, no i roztoczyć przed nimi jakąkolwiek wizje. Tej niestety brakuje, podobnie jak środków na trenerów z górnej półki. Jeżeli mamy zatem wybierać w średniakach albo osobach pokroju Paulo Sousy, którzy przy pierwszej okazji uciekają, nie ma sensu robić zmian.
Co trzeba zrobić? Jeśli pozostawić Michniewicza na stanowisku, zapowiedzieć mu jasno: brak zgody na granie takie, jak było w fazie grupowej. Na krótką metę to może i skuteczne. Jednak to niczego nie buduje, poza narastającą frustracją wielu ofensywnych piłkarzy. Jeśli zatrudniać nowego, wówczas zrobić porządną rozmowę kwalifikacyjną. Ktoś napisał, że głównym pytaniem powinno być: “Jaki masz pomysł na Piotra Zielińskiego w reprezentacji?”. Dorzucić można do tego grona Roberta Lewandowskiego i można zacząć robić rozmowy z potencjalnymi kandydatami. Jeśli mają konkretny pomysł, wtedy można zacząć rozważać ich zatrudnienie. W innych przypadkach, szkoda zawracać sobie głowę.