Niestety, nie było miłej niespodzianki i awansu Legii do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W rewanżowym meczu Dinamo Zagrzeb oddało jeden celny strzał i zakończył się on bramką. To mistrz Chorwacji zagra się w fazie play-off.
Przed meczem dość zaskakujące wieści napłynęły z Naddniestrza. Mistrz Mołdawii, Sheriff Tiraspol ograł Crveną Zvezdę, awansując tym samym do IV rundy. Oznaczało to, że dość niespodziewanie, jeśli Legia upora się z Dinamem, jej rywalem w walce o Champions League będzie właśnie Sheriff. Wprawdzie historia najnowsza pokazała, że Legia potrafi przegrać nawet z takimi, a także słabszymi rywalami, ale i tak zatliła się iskierka nadziei.
Zgasła, gdy Legia zakończyła swój mecz. W 20. minucie spory błąd popełnił Josip Juranović. Piłka trafiła do Bartola Franjicia, a ten z zimną krwią wykorzystał okazję. Od tego momentu podopieczni Czesława Michniewicza potrzebowali bramki, by doprowadzić do dogrywki. I za robotę zabrali się naprawdę żwawo. Szczególnie po przerwie.
Legia miała sporo okazji. Pod bramką Dinama kotłowało się wielokrotnie i gdy już wydawało się, że za chwilę piłka ugrzęźnie w siatce, zawsze brakowało tego czegoś. Czasem po prostu szczęścia, gdy futbolówka ostemplowała poprzeczkę. Dinamo wycofało się do defensywy celowo, ale Legia naprawdę nie biła głową w mur, tylko atakowała z pomysłem, będąc groźnym rywalem.
Najlepiej obraz tego meczu pokazują zresztą statystyki. Legia oddała więcej strzałów celnych, miała większe posiadanie piłki, częściej egzekwowała rzuty wolne. Słowem – było blisko. Ale blisko nie daje nic, poza drobną satysfakcją, że polski klub wreszcie odpadł z twarzą, a nie po kolejnej kompromitacji. Do pełni szczęścia zabrakło pewnie trochę jakości, której w rewanżu nie dali napastnicy. Dinamo miało dużo lepszych piłkarzy, ale nie przełożyło się to na dużą różnicę w wyniku. Ale różnica jednak była. Chorwaci w meczu z Sheriffem będą rzecz jasna faworytem.
Legii pozostaje walka o Ligę Europy. To ciekawsza perspektywa niż Liga Konferencji. Jednak na drodze staje Slavia Praga. To przedstawiciel kolejnej z lig, która w ostatnich latach nam odjechała. W ubiegłorocznej Lidze Europy Slavia, dokładnie tak jak Dinamo, dotarła aż do ćwierćfinału. Dla polskich klubów sforsowanie fazy eliminacyjnej jest już sukcesem. Nie miejmy więc złudzeń – ekipa Michniewicza znów będzie musiała liczyć na niespodziankę. Znów wznieść się na wyżyny i zagrać sposobem. Jeśli nie – pozostaną jej rozgrywki „trzeciego sortu”. Zawsze coś, ale jeszcze wczoraj marzyliśmy o Champions League, a mecz pokazał, że marzenia te nie były nieuzasadnione. Pozostał niedosyt i rozczarowanie.