Skip to main content

W teorii to już ostatnie derby Madrytu w tym sezonie. Real z Atletico grali ze sobą już raz w lidze, po razie w Pucharze Króla i Superpucharze, a teraz czas na ligowy rewanż. Oczywiście istnieje jeszcze szansa na dodatkowe emocje w… Lidze Mistrzów. Ale wszystko wskazuje na to, że niedzielna potyczka na Santiago Bernabeu będzie ostatnią pomiędzy drużynami Carlo Ancelottiego i Diego Simeone.

Kłopoty Bellinghama?
Do tej pory Jude Bellingham raczej nie miał jakichkolwiek kłopotów, odkąd trafił do Madrytu. O Angliku było wyłącznie pozytywnie i trudno się dziwić. Początek sezonu miał znakomity, strzelał gola za golem. W ostatnich tygodniach wyhamował z trafieniami do bramki przeciwnika. Nie oznacza to jednak, że gra dużo słabiej. Po prostu gole w Realu zaczęły się rozkładać na większą liczbę zawodników. Częściej strzelają koledzy, a Bellingham nadal jest tym, który decyduje o ofensywnym obliczu zespołu. Jak się okazuje już niedługo Anglik może mieć trochę “wolnego”. Po czwartkowym meczu z Getafe doszło do utarczki słownej pomiędzy Bellinghamem a Masonem Greenwoodem. Rzadko spotykana okazja, by trafić na spotkanie dwóch angielskich piłkarzy w LaLiga. Wg strony Getafe gwiazda ligi miała “obrazić” swojego rodaka słowem “gwałciciel”. Wiadomo, jaka fama niesie się za Greenwoodem, jeszcze z czasów jego gry w Manchesterze United i spraw dotyczących jego oraz jego partnerki. Oficjalnie dzisiaj Greenwood jest niewinny, ale niesmak pozostał. Oskarżenia wobec niego wycofane, co dla wielu Anglików nie zmienia oceny jego zachowania i jego osoby.

Teraz kluczowym aspektem jest czy faktycznie Bellingham wypowiedział takie słowa pod adresem swojego rodaka. Oczywiście są nagrania wideo, a lada moment – jak to w Hiszpanii – do akcji wejdzie osoba specjalizująca się w czytaniu z ruchu ust. Jeśli organy dyscyplinarne LaLiga uznają, że Jude Bellingham jest winny popełnionego czynu, wówczas może zostać ukarany w dwojaki sposób. Finansowe kary w Hiszpanii należą do grona tych śmiesznych, bo jak inaczej nazwać maksymalny pułap na poziomie… 602 euro. Ale już zawieszenie na miesiąc byłoby bardzo dotkliwe dla samego zainteresowanego i klubu. Na ten moment trudno uwierzyć, że faktycznie dojdzie do ukarania angielskiego piłkarza, ale jakiś procent niepewności po stronie Realu oraz Jude’a na pewno pozostaje.

Kolejny pożar w obronie
Każdemu dobrze znana jest dotychczasowa sytuacja Realu Madryt na środku obrony. Kontuzje Edera Militao i Davida Alaby do minimum ograniczyły Carlo Ancelottiemu wybór składu w tej części boiska. Los Blancos nie zdecydowali się na jakikolwiek zimowy transfer, czym niejako przedłużyli swoje credo dotyczące zimowych okienek, w których od lat nie decydują się na wzmacnianie lub uzupełnianie drużyny. Tyle że Carletto ma kolejne kłopoty. W czwartkowym meczu z Getafe 45 minut wytrzymał Antonio Rudiger. Niemiec zakończył grę po pierwszej połowie, przy czym jej ostatnie minuty to była prawdziwa droga przez mękę po zderzeniu z jednym z rywali. Jak się okazuje jego występ w niedzielnych derbach jest zagrożony. Nie doszło do zerwania czy naciągnięcia mięśni uda, ale jest duże stłuczenie, które może wykluczyć byłego defensora Chelsea z kluczowego spotkania. Trudno powiedzieć na co się zdecyduje Ancelotti, skoro w perspektywie jest lada moment mecz z Gironą czy powrót Ligi Mistrzów. Dotychczas alternatywą dla jedynych zdrowych stoperów – Rudigera i Nacho – był Aurelien Tchouameni. Ten jednak w samej końcówce czwartkowego meczu obejrzał… piątą żółtą kartkę. Francuz będzie zawieszony na najbliższe spotkanie.

Wydaje się, że nikt nowy – czytaj: ktoś z rezerw – nie wskoczy do zespołu. Dużo bliższa jest perspektywa zobaczenia obok Nacho kogoś z boku obrony. Były już awaryjne przypadki, gdy grał tam Dani Carvajal, ale teraz znacznie głośniej jest o Ferlandzie Mendym jako kandydacie do gry obok jednego z wychowanków. Wówczas Fran Garcia zacząłby na lewej stronie defensywy, bowiem Eduardo Camavinga były znacznie bardziej potrzebny w drugiej linii. Tak czy siak włoskiego trenera czeka spory ból głowy z poskładaniem linii obrony.

Atletico ze wzmocnieniami
O ile sąsiedzi zza miedzy nie decydowali się na ruchy transferowe, o tyle Diego Simeone kilku dokonał. W dużej mierze chodzi o wymiany na kilku pozycjach. Ivana Grbicia w roli rezerwowego bramkarza zastąpi Horatiu Moldovan (Rapid Bukareszt), a Caglara Soyuncu na środku obrony wymieni Gabriel Paulista (Valencia). Brazylijczyk dobrze zna temat o nazwie LaLiga, ma spore doświadczenie, więc powinien być niezłym uzupełnieniem defensywy Los Colchoneros, która co rusz jest doświadczana różnymi nieszczęściami.

Najciekawszym transferem jest jednak sprowadzenie Arthura Vermeerena z Royal Antwerp. 18-letni środkowy pomocnik przyszedł za około 20 milionów euro i ma być przyszłością drugiej linii zespołu. Jego dużym atutem jest fakt, że mimo młodego wieku jego doświadczenie już może robić wrażenie. Za kilka dni będzie obchodził 19-te urodziny, a na jego koncie było już 66 meczów w pierwszym zespole Royal Antwerp, teraz pierwsze dla Rojiblancos, a przecież jesienią ubiegłego roku zdążył zadebiutować w pierwszej reprezentacji Belgii!
Wiadomo, że narodowość “nie gra”, ale na Civitas Metropolitano raczej mają pozytywne skojarzenia z Belgami. Już teraz Vermeerenowi pomóc w aklimatyzacji może Axel Witsel, a przecież w przeszłości dobre kariery w Atletico zrobili Thibaut Courtois czy Yannick Ferreira Carrasco. Jeśli Vermeeren zrobi taką karierę, jak powyższa dwójka, to raczej wszyscy będą zadowoleni w czerwono-białej części Madrytu. Tym bardziej że młody Belg zna już smak strzelania goli wielkim hiszpańskim drużynom. Tak było przecież w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów, gdy trafił przeciwko Barcelonie(3:2 dla Belgów).

Ostatnia szansa na pogoń
Wydaje się, że niedzielny wieczór na Santiago Bernabeu to ostatni dzwonek dla Atletico na walkę o mistrzostwo Hiszpanii. 10 punktów straty na tym etapie sezonu to dużo. Z drugiej strony sami mogą zredukować nieco tę stratę. Ponadto Real zaraz zagra z Gironą, a wiosną jeszcze Los Blancos czekać będzie jeszcze El Clasico. Miejsca na tracenie punktów nie zabraknie. Tyle że Los Colchoneros sami muszą dać sygnał do odrabiania strat. Krótko mówiąc bez wygranej, mogą praktycznie zapomnieć o szansach na dogonienie lokalnego rywala. Tyle że Atletico ma już z tyłu głowy kolejne bardzo ważne mecze. Już w środku tygodnia przed nimi pierwsze półfinałowe spotkanie w Copa del Rey. Z tej okazji Diego Simeone musiał być sobą i… ponarzekał na konferencji prasowej na termin rozgrywania meczu. Argentyńczyk mocno nawiązywał do liczby godzin na odpoczynek dla obu ekip. Przypomnijmy, że Athletic Bilbao swoje spotkanie rozgrywał w piątkowy wieczór, a zatem ma dwie doby więcej na odpoczynek przed środową potyczką w pucharze. Jednak ten sam Simeone nie narzekał, gdy pomiędzy derbami z Realem w Superpucharze i Pucharze miał osiem dni wolnego, a jego rywale zaledwie cztery…

***

Początek niedzielnego meczu o godzinie 21:00.

Related Articles