Skip to main content

Maleńki debiutant na wielkiej imprezie mierzy się z gospodarzem, jednym z faworytów turnieju. Nominalny lewy obrońca stoi w ich bramce i broni instynktownie kilka razy, do tego grają w dziesiątkę od 8. minuty, a mimo to oddają więcej strzałów celnych. Walczą do końca i strzelają gola turnieju – bombę w okienko z rzutu wolnego. Nic dziwnego, że Komory podbiły serca fanów.

Wiele osób z ciekawością zerknęło na mecz 1/8 Pucharu Narodów Afryki, gdzie doszło do niecodziennej sytuacji. Reprezentacja Komorów nie mogła skorzystać z żadnego ze swoich trzech bramkarzy. Normalnie na zmianę broni dwóch – turniej zaczął Ali Ahamada, który nie ma klubu od ponad roku, a ostatnio grał w norweskim SK Brann. Kto interesuje się trochę ligą francuską, ten może go kojarzyć z regularnych występów w Tuluzie sprzed 8-10 lat. W drugim meczu grupowym z Marokiem bronił Salim Ben Boina, grający obecnie w czwartej lidze francuskiej. Kiedy sensacyjnie ogrywali Ghanę, to Ahamada w 26. minucie zmieniał kontuzjowanego Ben Boinę. Ahamada miał też bronić w 1/8 finału.

Problem w tym, że w sobotę miał pozytywny wynik. W poniedziałek był już negatywny, a i tak nie mógł zagrać. Romain Molina, znany francuski dziennikarz śledczy, który niedawno ujawniał brudne kulisy i skandale, napisał, że regulamin zmieniono w niedzielę po południu. Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie, więc Tunezyjczycy mogli przywrócić zawodników z negatywnym wynikiem, a Komory już nie. Trzeci golkiper – Moyadh Ousseni – także był zakażony, dlatego maleńkie państewko miało ogromny problem. I właśnie ta nietypowa sytuacja spowodowała, że wiele osób zdecydowało się zerknąć na to spotkanie. Wszystkich połączyła sympatia do Komorów i 172-centymetrowego lewego obrońcy w bramce.

Każdy złapał się za głowę w 7. minucie. W głowie zaświecił się od razu możliwy wynik dwucyfrowy. Jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Komorów i kapitan tej drużyny – Nadjim Abdou – otrzymał czerwoną kartkę. Faul był bezsensowny, wejście korkiem w achillesa musiało się tak skończyć. Arbiter obejrzał sytuację w powtórce i nie miał wyboru – musiał odesłać kapitana Komorów do szatni. Sytuacja z bardzo trudnej stała się arcytrudna. Bez ponad 10 zawodników zakażonych, mając w składzie ludzi z trzecich czy czwartych lig, grając przeciwko kilku znanym nazwiskom, jak Onana, Toko Ekambi, Aboubakar, Anguissa czy Choupo-Moting. Do tego z niziutkim lewym obrońcą na bramce… logika podpowiadała, że 5:0 będzie tu łagodnym wymiarem kary.

Nic bardziej mylnego! Komory po prostu zachwyciły wszystkich. Jeszcze w pierwszej połowie długo nie dopuszczały przeciwników do strzału celnego. Postawiony tam z konieczności Chaker Alhadur nie musiał nic bronić. I nawet zawodnicy nie wybijali piłki na pałę do przodu, tylko próbowali wykorzystać Alhadura do rozegrania, wciągali przeciwników na połowę i ryzykowali wymieniając podania. Ta odwaga mogła się podobać. A kiedy Alhadur musiał po raz pierwszy interweniować, to nie złapał w szesnastce piłki w ręce, tylko… wybił ją z główki! Dopiero w 28. minucie Toko Ekambi trafił na 1:0, ale i to nie podłamało Komorów. Kilka minut później prawie zaskoczyli Andre Onanę.

W drugiej połowie Alhadur dodatkowo zachwycił broniąc kilka strzałów. Wpuścił tylko jeden od Aboubakara. Komory, mimo wyniku 0:2, się nie poddały. Raz Onana tylko sobie znanym sposobem obronił strzał El Fardou ze Crvenej Zvezdy, ale już w 81. minucie był bezradny wobec strzału M'Changamy. Rzut wolny może z 35-40 metrów i uderzenie niczym Juninho Pernambucano – spadający liść w okienko. Właśnie w taki sposób Komory pożegnały się z turniejem. Może przegrały awans, ale pokazały, że nie ma takich przeciwności losu, z którymi nie można sobie poradzić. No i napisały piękną historię w Pucharze Narodów Afryki w debiucie, podbijając serca neutralnych kibiców.

Related Articles