Luis Diaz długo walczył o to, żeby jego ojciec został uwolniony z rąk porywaczy. Rzucił nawet światu wiadomość “wolność dla taty” po golu z Luton Town. Ostatecznie Mane Diaz został wypuszczony po 12 dniach i dramat rodziny się skończył. Nie stoją za tą akcją przypadkowi porywacze. O co tu chodziło i jaki jest cały kontekst tej sytuacji?
Zaczęło się pod koniec października. Luis Diaz dowiedział się, że jego rodzice zostali porwani z Barrancas w Kolumbii. Nie mieszkali tam, ale pojechali, by pozałatwiać jakieś sprawy. To zresztą ich rodzinne strony, miasteczko zamieszkałe przez około 40 tysięcy ludzi. To tutaj się urodził piłkarz “The Reds”. Południowoamerykańskim rodzinom często trudno jest opuścić swój kraj. Nawet, gdy synowie zarabiają miliony, grając profesjonalnie w piłkę nożną. To po prostu taka kultura, której trudno odnaleźć się w nowym miejscu. Rodzina zwykle jest bardziej zżyta, dzieci też jest więcej i z reguły jest ona liczna. Luis ma trójkę młodszego rodzeństwa – siostrę Annę, brata Rogera Davida (Rollera) i brata Jesusa Manuela. Roller swego czasu zasłynął tym, że Jurgen Klopp zatańczył z nim do piosenki “Uptown Funk” Marka Ronsona i Bruno Marsa, świętując zdobycie Pucharu Anglii i Puchar Ligi na koniec sezonu.
FARC lub też FARC-EP to grupa partyzancka – Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii – Armia Ludowa. To sojusznik ELN i banda wyznająca podobne zasady. To oni byli tą główną siłą, która podjęła negocjacje pokojowe w 2016 roku. To był ważny krok dla Kolumbii. Działalność FARC-EP przez lata była finansowana przez porwania i okupy, a także – co w przypadku tego kraju nie dziwi – produkcji i dystrybucji nielegalnych narkotyków. To właśnie ich siła topniała w XXI wieku. Jeszcze w 2007 roku liczyła blisko 20 tysięcy członków, a kilka lat później prezydent Juan Manuel Santos ogłosił, że jest ich już mniej niż 10 tysięcy. FARC nie mogła walczyć bezpośrednio z armią, dlatego skupiała się na mniejszych atakach, zasadzkach lub skokach na kasę, by finansować działalność. W listopadzie 2016 roku podpisano porozumienie pokojowe, a pół roku później FARC dokonało rozbrojenia przekazując broń ONZ. Od tej chwili stali się po prostu normalną partią. Konflikt zbrojny w Kolumbii trwał ponad pół wieku, ale właśnie w 2016 r. rząd podpisał porozumienie pokojowe z największą organizacją partyzancką FARC. Proces pokojowy cały czas się jednak toczy.
Kontekst historyczny jest tu ważny. Kolumbia to państwo, w którym wojna domowa jest praktycznie od 1964 roku. Kto odpowiada za porwanie rodziców Luisa Diaza? To Armia Wyzwolenia Narodowego (w skróce ELN), inna, istniejąca wciąż grupa partyzancka o poglądach leninowsko-marksistowskich. Wiele krajów, w tym sama Kolumbia i Stany Zjednoczone czy cała Unia Europejska, uznają ją za organizację terrorystyczną. Przez wiele lat walczyli z wojskami rządowymi, uznając, że Kolumbia robi interesy dla USA, a oni tak naprawdę reprezentują biednych Kolumbijczyków. Rebelianci przez lata tracili ludzi. W konflikcie zbrojnym pomiędzy marksistowską partyzantką FARC, państwem kolumbijskim a prawicowymi grupami paramilitarnymi w ciągu pięciu dekad zginęło prawie ćwierć miliona osób, a nawet nie da się policzyć, ile jeszcze zostało rannych lub cierpiało na trwałe kalectwo. Do tego blisko pięć milionów ludzi zostało zmuszonych do ucieczki. W jakimś stopniu wojna dotknęła jedną szóstą populacji. Cały czas są i działąją grupy powstańcze, prawicowe siły paramilitarne i kartele. Ataki wcale się nie skończyły, o czym świadczy na przykład zamach bombowy ELN na samochód policyjny w Bogocie w 2019 roku, czyli teoretycznie przecież już w “fazie pokoju”. Wybuchająca ciężarówka zabiła aż 21 osób, co uznano za największy taki atak od 2003 roku.
Seniora Diaza porwała właśnie ELN, czyli Armia Wyzwolenia Narodowego. Ona nie ma i nigdy nie miała aż takiej mocy jak FARC-EP, jednak też należy się z nią liczyć. Podobno w szeregach grupy znajduje się ponad 2000 partyzantów. Cały czas trwają rządowe negocjacje z ELN, ale takie akcje sprawy nie ułatwiają. 19 czerwca 2022 roku wybory prezydenckie wygrał Gustavo Petro. To bardzo, bardzo ważny moment. Jest pierwszym w historii lewicowym politykiem na tym stanowisku. Co jeszcze ważniejsze, Petro to też były członek… lewicowej partyzantki, innej, bo M-19, tzw. Ruchu 19 kwietnia. Członkowie tego stowarzyszenia występują w serialu “Narcos”, gdy włamują się do muzeum i kradną miecz Simona Bolivara. To akurat miało też miejsce w rzeczywistości. Później szef M-19 podarował ten miecz samemu Escobarowi. To już fikcja serialowa. W każdym razie M-19 w latach 80. przeprowadzała zamachy bombowe lub rakietowe np. na ambasadę Hondurasu, budynek Sądu Najwyższego, czy też ambasadę USA. Dopiero w 1990 roku została normalną partią polityczną. Nowy prezydent Kolumbii w latach 80. siedział przez kilkanaście miesięcy w więzieniu i sam twierdzi, że torturowali go wtedy państwowi żołnierze.
To bardzo dziwne, a nawet naiwne, że porwano akurat rodzinę gwiazdora uwielbianego w całym kraju. To nie polityk, przedstawiciel showbiznesu, tylko idol wielu nastolatków. Znana jest w kraju jego historia, bo przecież jeszcze grając w lokalnej Barranquilli wyglądał na niedożywionego. W domu się nie przelewało, miał do czynienia ze skrajną biedą. Właściwie futbol i talent Luisa uratował rodzinę. Partyzanci obiecali, a jednak zwlekali z uwolnieniem Luisa Manuela Diaza. Sprawa stała się państwowa, a nawet i międzynarodowa. ELC tylko strzeliła sobie w stopę. Trochę się też przestraszyła konsekwencji. Zaangażowało się państwowe wojsko i po prostu zwyczajni ludzie. Wszystko skończyło się dobrze. Piłkarz Liverpoolu wrócił do domu, bo mamy teraz zgrupowania reprezentacyjne. Zobaczył się na żywo z ojcem po tych wszystkich traumatycznych przeżyciach i wstawił przejmujące zdjęcie, gdzie się z nim przytula. W Baranquilli Kolumbia zagra z Brazylią.