Skip to main content

Od kiedy Pep Guardiola trafił do Manchesteru City, zdobył z tym klubem już – bagatela – 17 trofeów! W sobotę ten licznik może wskazywać już liczbę 18, jeśli Obywatele pokonają Manchester United w derbach, będących jednocześnie finałem Pucharu Anglii. Sąsiedzi zza miedzy chcą jednak popsuć plany Katalończykowi i jego ekipie.

Sir Alex Ferguson w latach dominacji jego Manchesteru United został autorem określenia „hałaśliwi sąsiedzi” pod adresem The Citizens. Kontekst był jasny – dużo mniej znaczący klub, który od czasu do czasu potrafi narobić gigantowi z Old Trafford problemów. Potrafi od czasu do czasu uwierać jak kamień w bucie. Coś jak irytujący sąsiad, który co jakiś czas urządza głośną imprezę albo zaprasza kolegów z wiertłami udarowymi, żeby borować dziury w ścianach. Niby ciągle mało istotny sąsiad, ale jego hałaśliwa obecność potrafi doskwierać.

Dziś role się odwróciły. City pod wodzą Guardioli całkowicie zdominowało angielski futbol. W sobotę po raz drugi z rzędu mogą zdobyć krajowy dublet (mistrzostwo + Puchar Anglii). Taka sztuka nie udała się wcześniej nikomu. Wykręcanie historycznych osiągnięć to dla tego zespołu nie pierwszyzna – nie dalej jak kilka dni temu Manchester City został przecież mistrzem kraju po raz czwarty z rzędu i ta sztuka również nie udała się nikomu przedtem. Teraz to ósme w tabeli końcowej Premier League United jawi się jako hałaśliwy sąsiad, który potencjalnie może napsuć krwi faworytowi.

Rzecz jasna z historycznego punktu widzenia jeszcze długo to Czerwone Diabły będą większym klubem, ale dzisiejsza rzeczywistość jest taka, że murowanym faworytem sobotniego meczu na Wembley są gracze Guardioli. City od 6 grudnia nie przegrało żadnego meczu – z Ligą Mistrzów pożegnało się po dwóch remisach i przegranych rzutach karnych z Realem. Jak marzyć o pokonaniu takiej maszyny, samemu będąc ligowym średniakiem? A dokładnie kimś takim był w ostatnich tygodniach team Erika ten Haga.

I oczywiście należy pamiętać o ogromnych problemach kadrowych, z którymi borykał się holenderski menadżer. Ale naprawdę firmie takiej jak United nie przystoi przegrywać z Crystal Palace 0:4 czy tracić punkty z Burnley i Bournemouth. Kiepskie tygodnie w końcówce sezonu zepchnęły drużynę Man Utd na 8. miejsce w lidze, co oznacza brak kwalifikacji do europejskich pucharów. Ale…

No właśnie – jest jedno „ale”. Jeśli Manchester United jakimś cudem znajdzie sposób na City w sobotnim finale, to ten awans do Ligi Europy wywalczy. Wówczas z pucharami pożegna się siódme Newcastle. W teorii więc Czerwone Diabły mają o co grać. W teorii, bo w praktyce dla klubu o takiej renomie gra w Lidze Europy to frykas mniej więcej taki, jak dla Roberta Makłowicza kebab w dworcowej budzie.

W tym sezonie Man City dwukrotnie pokonywało sąsiada z czerwonej części miasta w ligowych derbach. W październiku na Old Trafford było 3:0, a w marcu na Etihad 3:1. Derby Manchesteru mieliśmy zresztą również w zeszłorocznym finale FA Cup – wtedy Guardiola i jego ekipa pokonali United 2:1.

Dla Czerwonych Diabłów to 22. finał Pucharu Anglii, z czego 12 udało się wygrać. City zagra o to trofeum po raz 13. Jak do tej pory w klubowych gablotach jest 7 pucharów, z czego 2 zdobyte w czasach Guardioli (2019, 2023).

United w drodze na Wembley przeszło naprawdę wiele. Ćwierćfinał z Liverpoolem wygrany 4:3 po dogrywce i golu Amada Diallo w samej końcówce był chwilą wielkiej chwały. W półfinale ekipa ten Haga prowadziła z Coventry 3:0, by zremisować 3:3 i wpędzić się w kolejną dogrywkę. W tej znów obejrzeliśmy gola na 4:3 w samej końcówce – szkopuł w tym, że gola dla Coventry. United uratował jednak VAR, który wyłapał centymetrowy ofsajd. W karnych lepsi okazali się gracze z Premier League i dzięki temu w sobotę zagrają na Wembley. Nikt nie daje im za dużych szans, ale to tylko jeden mecz i nie takie cuda w futbolu już widzieliśmy.

Początek finału FA Cup o 16:00 czasu polskiego.

Related Articles