315 dni. Tyle na kolejny mecz czekał Paul Pogba, który pojawił się na boisku w derbach z Torino. 280 dni. Tyle czekał z kolei Zlatan Ibrahimović. 41-latek zagrał 20 minut w meczu z Atalantą. To była zatem kolejka powrotów w Serie A.
Paul Pogba wrócił do Juventusu latem, podpisując kontrakt do 2026 roku. Miał swoją kartę w ręku i mógł wybrać klub, który zaoferuje mu najlepsze warunki. Pojawiały się nawet informacje o zainteresowaniu… Manchesteru City, ale ostatecznie wrócił do miejsca, które doskonale znał, bo właśnie tam się wybił. Ponownie został graczem Juventusu. To stamtąd odkupił go później Manchester United za ponad 100 milionów euro, a Stara Dama zrobiła jeden z najlepszych interesów – o ile nie najlepszy – w historii klubu. Wrócił do Turynu po sześciu latach, a na oficjalnej stronie mogliśmy przeczytać takie ładne zdanie: “Kiedy żegnamy się po intensywnej wspólnej przygodzie, to zawsze pojawia się promyk nadziei, że prędzej czy później znów się zobaczymy”.
Trudno było się spodziewać, że Paul Pogba, mający regularne problemy z kontuzjami czy skokami z wysokiej formy do przeciętnej gry – stanie się nagle etatowym zawodnikiem Juventusu i wokół niego zostanie zbudowany cały team. Przychodził jako niewiadoma. No i nie zagrał żadnego spotkania przez ponad pół roku. Kiedy zresztą media oficjalnie poinformowały, że Manchester United nie przedłuży kontraktu z Pogbą, to i wtedy był kontuzjowany. Musiał zejść z boiska po 10 minutach z Liverpoolem przez uraz łydki. W Manchesterze żegnano się z nim bez żalu, coraz bardziej irytował nie tylko brakiem formy, ale i mąceniem w szatni. A sportowo niewiele wnosił. W ostatnim sezonie dał się zapamiętać z czerwonej kartki z Liverpoolem i czterech asyst w meczu otwarcia z Leeds. I to raczej tyle.
315 dni czekał na swój kolejny mecz, licząc jeszcze od wspomnianego wyżej meczu z Liverpoolem, który miał miejsce 19 kwietnia 2022 roku. Paul Pogba pojawił się na boisku w derbach Turynu, zmieniając Enzo Barrenecheę. Przypomniał ludziom, że w ogóle zakłada koszulkę w biało-czarne pasy. Dopiero teraz można powiedzieć, że nastąpił prawdziwy “pogback”. Francuz opuścił mistrzostwa świata i sporą część sezonu. Wejście miało dla niego znaczenie symboliczne, otrzymał wielką owację od trybun. Gdy pojawił się na boisku, to mieliśmy wynik 2:2, a już po jego wejściu bramki zdobyli Bremer oraz Rabiot i skończyło się wygraną Juve 4:2. Czy Pogba będzie w stanie nawiązać przynajmniej do małych momentów swojej najlepszej dyspozycji? Wątpliwe, choć fani Juve w to mocno wierzą.
To nie był jedyny powrót w 24. kolejce Serie A, bo zobaczyliśmy też na boisku Zlatana Ibrahimovicia. On czekał trochę krócej i przede wszystkim grał już dla Milanu, więc nie był to jego pierwszy mecz po powrocie. Ostatnim spotkaniem Zlatana było to z Sassuolo jeszcze w poprzednim sezonie, kiedy to Milan przyklepał sobie tytuł mistrzowski. Szwedzki napastnik robił, co mógł, wiele razy grał z bólem. Odkładał operację, bo Milan miał szansę na coś wielkiego. Wyznał, że grał praktycznie bez więzadła w lewym kolanie, a to puchło mu w zasadzie przez pół roku. Otrzymywał mnóstwo zastrzyków i odpuszczał treningi, grając w spotkaniach na środkach przeciwbólowych.
I dopiero teraz wrócił po tamtej, długo odkładanej operacji. On czekał trochę krócej niż Pogba, bo “tylko” 280 dni. 41-latek pokazał wielki hart ducha, bo długo się rehabilitował, żeby jeszcze wrócić na boisko. A przecież mógł sobie już z tym wszystkim dać spokój i odejść w wielkiej chwale, bo pomógł dokonać czegoś wspaniałego. Zlatan wyznał też, że jego celem jest regularna gra w pierwszym składzie Milanu i nie chce tego otrzymywać za zasługi, ale za obecną formę. Naprawdę godna podziwu motywacja. Szwed jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Po to zmagał się z ciężką rehabilitacją, żeby raz jeszcze pomóc Rossonerim, szczególnie teraz, gdy nie wszystko wygląda tak kolorowo, jak w sezonie 2021/22.