Już w drugiej kolejce LaLiga dojdzie do ligowego klasyku. Barcelona kontra Athletic Club to spotkanie dwóch z trzech ekip, które nigdy nie opuściły najwyższej klasy rozgrywkowej w Hiszpanii. Katalończycy kontra Baskowie i potyczka, która zdecydowanie przykuwa uwagę nie tylko ze względów politycznych, ale także sportowych. To także okazja na rewanż za ubiegły sezon, gdy Los Leones pokonali Blaugranę w Copa del Rey. To także spotkanie dwóch najlepszych hiszpańskich skrzydłowych: Lamine’a Yamala z Nico Williamsem.
To zdecydowanie największe wydarzenie tego meczu. Zwłaszcza, że saga związana z potencjalnymi przenosinami Nico Williamsa do Barcelony teoretycznie się zakończyła, a w praktyce katalońskie media nadal poruszają ten temat. Początkowo wydawało się, że zatrzymać w Bilbao czołowego skrzydłowego Euro 2024 będzie niesamowicie trudno. Tym bardziej że posiadał klauzulę odejścia, która dawała możliwość wykupienia go stamtąd. Angielskie kluby jednak nie były ani przez moment priorytetem samego zainteresowanego. Jeśli miałby odchodzić to do Barcelony, gdzie gra jego najlepszy kumpel z kadry – Yamal. Szkopuł w tym, że dla Barcelony taki transfer oznaczałby ogromny wydatek. Nie tylko w kwestiach samej klauzuli wykupu. Dorzućmy ogromne wynagrodzenie, które trzeba pokryć i zabezpieczyć na to pieniądze. Wszystko dlatego, że takiego zawodnika jakoś trzeba zarejestrować. Niedawno zakupiony Dani Olmo nadal czeka na rejestracje i za moment ominie go już drugi mecz ligowy.
Polityka transferowa pozbawiona logiki
Kiedyś mocno się dziwiono, jak topowy klub pokroju Barcelony może prowadzić tak nierozważną politykę transferową. Tak było za kadencji Sandro Rosella, tak było za Josepa Bartomeu i tak nadal jest, gdy za stery klubu wrócił Joan Laporta. Najczęstszym posunięciem było wydanie wielkich pieniędzy na gwiazdy, które potem zawodziły na Camp Nou. Po wszystkim… ci sami zawodnicy odchodzili albo za bezcen, albo nawet za darmo. Blaugrana kompletnie nie potrafiła spieniężyć swoich najbardziej cennych piłkarzy. Zresztą brak przydatności do gry w Barcelonie nie oznaczała równocześnie, że taki piłkarz nie nadawał się do gry gdzieś indziej. Tyle że klub stawiał na nim krzyżyk i niejako wywieszał białą flagę w kontekście ich sprzedaży, co mocno obniżało kwoty transferowe.
Rok temu lato w Katalonii obfitowało w ciekawe ruchy, których numerem jeden było ściągnięcie Ilkaya Gundogana z Manchesteru City. Niemiec swoje lata może miał, ale w trakcie sezonu udowodnił, że jest nadal topowym graczem. Poza golami, asystami i wpływem na grę, wielokrotnie pokazywał także wpływ na mental swoich kolegów. Kilka jego pomeczowych wywiadów odbiło się szerokim echem, gdy beształ swoich kolegów za brak mentalności zwycięzców. Teraz klub się go szybko pozbył. Gundogan przestał być potrzebny i został niemal wypchnięty z klubu, prosto do byłego pracodawcy, który z pocałowaniem ręki zgarnie jakościowego pomocnika. Wszystko przez konieczność zarejestrowania Daniego Olmo kupionego za wielkie pieniądze. Jednak Barcelona sprzedawać ma zamiar nie tylko Gundogana, ale także Vitora Roque, w którego zainwestowała ogromne pieniądze patrząc przez pryzmat jego wieku. Brazylijczyk nie dostał zbyt wielu szans, teraz przegrał rywalizacje z Pau Victorem i lada moment go nie będzie w klubie. Wydawało się, że trafi do Sportingu CP, ale finalnie prawdopodobnie wyląduje na wypożyczeniu w Realu Betis, a “oficjalka” ma być kwestią godzin. Na wylocie są także Eric Garcia oraz Andreas Christensen, a kwoty, o których się mówi w ich kontekście raczej nie przyprawiają o zawrót głowy. Główny cel to zejście z kontraktów. Pierwszy z obrońców może trafić ponownie do Girony, ale już jako jej pełnoprawny zawodnik. Z kolei Duńczyk… nigdzie nie chce się ruszać.
2007 najlepszy rocznik w La Masii
Nie ma wątpliwości, który rocznik obecnie jest pod lupą. W ubiegłym sezonie numerem jeden był Lamine Yamal, który przecież jeszcze trochę musi poczekać, by legalnie napić się piwa. Zresztą nie tylko błyskotliwy skrzydłowy wdarł się przebojem do składu, bo jest w nim od dłuższego czasu także Pau Cubarsi. Ich obecność nikogo nie dziwiła w podstawowym składzie na Mestalla. Jednak przeciwko Valencii zagrał także Marc Bernal. “6” uchodzi za kogoś, kto może w przyszłości stać się następcą Sergio Busquetsa. Owszem, dzisiaj Hansi Flick nie ma takiej typowej “6”, ale przecież w ubiegłym sezonie Xavi nie decydował się na danie szansy np. Marcowi Casado, a korzystał częściej z przesuwanego tam Christensena. Zresztą Flick wybrał nie tylko Bernala do pierwszego składu, ale także wspomnianego Casado. Ten jest cztery lata starszy od tercetu z 2007 rocznika, ale pod względem wystepów w pierwszym zespole jeden z nowicjuszy.
***
Dla polskich kibiców oglądających pierwszy mecz Barcelony w sezonie pozytywną informacją była jednak postawa Roberta Lewandowskiego. Dwa gole na otwarcie sezonu musi cieszyć nawet, jeśli dochodzi kwestia sposobu ich zdobywania. Hejterzy oczywiście ruszyli, że to “tylko” dostawienie nogi do pustej bramki i rzut karny, ale “sztuka jest sztuka”. Zresztą to dostawienie nogi to był ostatni element, po wzorowo wygranej pozycji z defensorem Valencii.
Bramkarskie szaleństwo
W niedawnej zapowiedzi sezonu pojawił się fragment na temat największego problemu przed sezonem w szeregach Basków. – zmartwieniem dla Valverde na start sezonu nie będzie ofensywa, a obsada bramki. Wydawało się, że tam jest ogromny spokój. Unai Simon to “jedynka” reprezentacji Hiszpanii, a Julen Agirrezabala w Pucharze Króla udowodnił, że spokojnie mógłby grać regularnie w LaLiga. W związku z tym Simon podjął decyzje o zrobieniu sobie zabiegu tuż po Euro, który miał wyleczyć jego dawne urazy i dać spokój na dłuższy czas. To miało oznaczać, że sezon w bramce Athletiku rozpocznie Agirrezabala. Plan był dobry, ale legł w gruzach w momencie kontuzji drugiego bramkarza… To oznacza, że w pierwszych meczach sezonu podstawowym golkiperem drużyny będzie Alex Padilla. Niespełna 21-latek w ubiegłych rozgrywkach ledwie dwukrotnie zasiadł na ławce pierwszego zespołu, a poza tym regularni grał w rezerwach. Co ciekawe po wielu występach w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii, teraz skorzystał ze swoich… meksykańskich korzeni i grał w kadrze U23 El Tri!
Po pierwszej kolejce jednak kibice w Bilbao mogli być zadowoleni z występu Padilli. Kilkukrotnie pomógł swojej drużynie i zapewne przysporzył sporego bólu głowy Ernesto Valverde. Tym bardziej że do pełnego treningu wrócił już Julen Agirrezabala. Dotychczasowa “dwójka” jest już w kadrze meczowej na sobotnie spotkanie. Nie wiadomo jednak na kogo postawi El Txingurri. Wydaje się, że wyżej w hierarchii jest dotychczasowy zmiennik Unaia Simona, ale z drugiej strony trudno mieć pretensje do Alexa Padilli za pierwszy mecz z Getafe, który zakończył się tylko remisem.
***
W ubiegłym sezonie oba zespoły spotkały się trzykrotnie. W lidze obejrzeliśmy tylko jednego gola przez 180 minut. Na Montjuic Barcelona wygrała 1:0 po golu debiutanta Marca Guiu. Chłopak z rocznika 2006 finalnie po kilku szansach zdecydował się na letni transfer do Chelsea, gdzie w ostatnich godzinach stał się bardzo popularną postacią, ale to przez wzgląd na spektakularne pudło w meczu europejskich pucharów. W rewanżu w Bilbao padł bezbramkowy remis. Tyle że najbardziej w pamięci pozostało spotkanie Copa del Rey. 24 stycznia Athletic podejmował Blaugrane w 1/4 finału i wówczas obejrzeliśmy kapitalne widowisko na San Mames. Zaczęło się od gola Gorki Guruzety w pierwszej minucie. Przed przerwą Robert Lewandowski i Lamine Yamal dali prowadzenie gościom, ale skończyło się dogrywką po wyrównaniu Oihana Sanceta. W dodatkowym czasie rządzili już bracia Williams. Najpierw Inaki, a na koniec Nico w spektakularny sposób dobili rywala. To był jeden z kluczowych kroków Los Leones w drodze po trofeum, które zgarnęli kilka miesięcy później w Sewilli.
***
Początek sobotniego meczu o godzinie 19:00.