Już w sobotę o 16:15 rozpocznie się kolejna odsłona najważniejszej piłkarskiej batalii na Starym Kontynencie, czyli El Clasico. Barcelona zagra z Realem. Zapowiadało się, że w tym meczu nie obejrzymy Roberta Lewandowskiego, ale Polak dochodzi do zdrowia i pojawiła się szansa na jego występ – jeśli nie od pierwszej minuty, to chociaż z ławki rezerwowych.
Jak w większości wypadków – starcie Barcelony z Realem to rywalizacja dwóch głównych kandydatów do mistrzostwa Hiszpanii. Jak wygląda to w tabeli? Real prowadzi, mając 25 punktów. Barcelona jest wprawdzie niepokonana, ale z bilansem 7-3-0 zajmuje 3. miejsce. Duet wielkich rywali rozdziela jeszcze pozytywna sensacja tego sezonu – Girona. Stawką tego spotkania może być więc fotel lidera dla Barcy – może, ale nie musi. Jeśli Girona wygra z Celtą Vigo, Duma Katalonii w żadnym wypadku nie może przejąć przodownictwa w tabeli.
Ma to jednak drugorzędne znaczenie. El Clasico to mecz naładowany emocjami i prestiżem w takim stopniu, że nawet gdyby było to spotkanie siódmej z trzynastą drużyną w lidze, to i tak cieszyłby się gigantycznym zainteresowaniem, a zawodnicy wychodziliby ze skóry, by zainkasować komplet punktów. Legenda klasyków rodziła się przez dekady, a w XXI wieku zapamiętaliśmy przede wszystkim wieloletnią rywalizację Leo Messiego z Cristiano Ronaldo. Obaj panowie ciągnęli swoje drużyny i strzelali w klasykach wiele bramek, a mecze Barcy z Realem przez pewien okres osiągały wręcz temperaturę wrzenia. Pamiętnie konferencje prasowe Mourinho i Guardioli, wzajemne prowokacje, czerwone kartki. Obustronna napinka przekraczała granicę.
Dziś dwaj giganci futbolu znaleźli się jednak na peryferiach wielkiej piłki, odcinając kupony od swoich wybitnych karier. Klasyki się zmieniły i niewątpliwie straciły trochę ognia. Ale to wciąż najważniejsza klubowa rywalizacja w Europie, a dla nas szczególnie ważna, od kiedy w Barcelonie pojawił się Robert Lewandowski. Przez lata był przymierzany do Realu, ale ten transfer nigdy nie wypalił. Finalnie po dekadzie sukcesów w Bayernie, Lewy przeniósł się do Katalonii. Już w pierwszym sezonie sięgnął po mistrzostwo kraju i koronę króla strzelców, a i tak wiele osób zarzuca mu spadek formy. Każdemu można życzyć takiego kryzysu, choć obiektywnie patrząc, Lewandowski faktycznie nie strzela tak regularnie, jak czynił to w Bayernie. Czy to kryzys czy po prostu silniejsi rywale i mniej ofensywny styl gry jego drużyny? Można dyskutować bez końca, ale fakty są takiego, że dla Xaviego kapitan reprezentacji Polski jest absolutnie niepodważalnym elementem układanki. I zapewne jeśli nie będzie ryzyka dla zdrowia piłkarza, trener Barcy wystawi go w sobotnim El Clasico.
Sezon 23/24 jest trochę specyficzny w La Liga. Wprawdzie dwaj najwięksi giganci oczywiście toczą bój o mistrzostwo, to jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że obie ekipy są też w okresie przejściowym. W Barcelonie może on potrwać przez kilka sezonów. Obecne władze kluby spłacają gigantyczną dziurę budżetową po nieudolnych rządach prezesa Bartomeu. Barcelona oszczędza na transferach, próbuje sprzedawać zawodników z zyskiem, a Xavi wprowadza do drużyny coraz więcej młodzieży z La Masii. Z kolei Real po sprzedaży Karima Benzemy został bez klasowej „dziewiątki”. Joselu to piłkarz zupełnie innego formatu, a jednak Florentino Perez nie zagiął parola na Harry’ego Kane’a czy Victora Osimhena. Jak wytrawny gracz po prostu czeka na swoje rozdanie, a to może nastąpić już latem, gdy Kylian Mbappe po raz kolejny będzie przymierzany do Królewskich. Być może już skutecznie. Tymczasem Perez skupił się na wzmocnieniu innych pozycji, zwłaszcza środka pola, gdzie wielkimi krokami zbliża się odejście dwóch wiekowych liderów – Luki Modricia i Toniego Kroosa. Patrząc na niezwykłe wyczyny Jude’a Bellinghama kibice Los Blancos mogą być spokojni o zabezpieczenie drugiej linii. Młody Anglik wszedł do La Liga z drzwiami i futryną. Nie tylko świetnie gra, ale notuje liczby, jakich nie notował nigdy dotąd w karierze. Na dziś to on jest liderem klasyfikacji strzelców La Liga, mając na koncie 8 bramek. Dorzucił do tego 2 asysty. Dla porównania Lewandowski ma „tylko” pięć bramek.
W Barcelonie poza Lewandowskim indywidualnie trenuje też Frenkie de Jong – jego występ również stoi pod znakiem zapytania. Wciąż poza grą pozostają Pedri, Jules Kounde i Sergi Roberto. Real jeszcze przez wiele tygodni będzie musiał radzić sobie bez Edera Militao i Thibault Courtoisa. Obaj wypadli na początku sezonu, ale Carlo Ancelotti jakoś radzi sobie bez tej dwójki, co pokazuje głębię składu drużyny.
Sporo kontrowersji wzbudziło skrócenie zawieszenia Nacho. Obrońca Realu w końcówce zwycięskiego meczu z Gironą wykonał brutalny atak na nogi rywala, za który obejrzał czerwoną kartkę. Wstępna kara zawieszenia na 3 mecze wydawała się bardzo łagodna, biorąc pod uwagę zarówno to, jak wyglądało to bandyckie wejście, jak i efekt końcowy (kontuzja rywala). Jednak władze La Liga i tak skróciły zawieszenie Nacho, tak by ten mógł zagrać w klasyku. I oczywiście wywołało to falę krytyki, płynącej szczególnie z Katalonii. Wystarczy przypomnieć, że Lewandowski pauzował w zeszłym sezonie trzy mecze za wykonanie dziwnego gestu pod adresem sędziego (wycieranie nosa). Jak zestawić to z brutalnym wślizgiem Nacho?
Niezależnie od wszystkie, mecze Barcy z Realem to zawsze piłkarskie święto i tak też będzie tym razem. Ostatni ligowy klasyk zakończył się zwycięstwem 2:1 Barcy po golu Francka Kessiego w doliczonym czasie gry. Było to jeszcze na Camp Nou. Jeszcze, bo jutro obie ekipy zagrają Stadionie Olimpijskim w Barcelonie. Dom Barcy jest w przebudowie i póki co mistrzowie Hiszpanii muszą grać na znacznie mniejszym obiekcie. Real podobną wyprowadzkę ma już za sobą, bo Santiago Bernabeu udało się już wyremontować. Nawet w tym jedni rywalizują z drugimi.