Kiedyś mecze w Szczecinie i Warszawie były spotkaniami przyjaźni. Na trybunach panowała sielska atmosfera, a na boisku najczęściej zwyciężała Legia. Wiele jednak się zmieniło i dzisiaj już relacje na linii Pogoń – Legia nie są przyjazne. Na boisku oczywiście sentymentów nie będzie i tak naprawdę trudno wskazać faworyta piątkowej potyczki przy Twardowskiego. Jedno jest pewne, to będzie hit 9. kolejki Ekstraklasy.
Po ostatniej niedzieli Goncalo Feio wprawił w osłupienie całą Polskę. Nie zrobił tego pierwszy raz, ale ponownie uczynił to słownie. Stwierdził, że mecz Legia – Raków przegrał zespół lepszy, wskazując jednoznacznie na swoich podopiecznych. Trzeba powiedzieć, że w niedzielne popołudnie/wieczór nie było tak naprawdę lepszego z gry, bowiem jedni i drudzy zaserwowali niezjadliwe danie kibicom zgromadzonym przy Łazienkowskiej i przed telewizorami. To było bardzo męczące 90 minut, ale zakończone zwycięstwem gości. Jean Carlos zapewnił triumf drużynie spod Jasnej Góry po dość przypadkowej asyście Władysława Koczergina, który pod bramką tamtego dnia nie potrafił się odnaleźć. Najlepszym przykładem była sytuacja z końcówki, gdy zmarnował idealną okazje na zamknięcie meczu. Na jego szczęście Raków dowiózł 1:0 i wygrał. Feio po meczu jeszcze odniósł się do afery dronowej, o której pisałem w zapowiedzi przedmeczowej. Wspomniał, że chodziło o mecz z… wiosny, gdy dopiero przejmował Legię. Wtedy częstochowianie mieli nagrać wszystkie treningi warszawskiego zespołu. Teraz to im się nie udało, dzięki technologii wprowadzonej do Legia Training Center i trener gospodarzy… cel osiągnął. Jeśli brak nagrania jego treningów jest osiągnięciem celu, a nie zdobycie punktów, to należałoby się mocno zastanowić nad zmianą priorytetów w pracy.
Fala krytyki się nie kończy
Sytuacja Legii nie wygląda jakoś przesadnie tragicznie, ale mimo tego Goncalo Feio i Jacek Zieliński muszą mierzyć się z gigantyczną krytyką. Przede wszystkim oni, jako odpowiedzialni – według kibiców – za obecny stan rzeczy, ale także wykonawcy – piłkarze. Portugalczyk obiecywał, że podczas przerwy reprezentacyjnej będzie w końcu dużo czasu na pracę, chociażby z zawodnikami, którzy mniej grali dotychczas. Tyle że wyszli na Raków i niewiele było z szumnych zapowiedzi. Legia nadal nie wyglądała dobrze w ataku, zwłaszcza pozycyjnym. Do tej pory najlepiej oglądało się warszawian w lidze z drużynami, które wyszły na nich z otwartą przyłbicą – Radomiak i Motor. Skończyło się wysokimi wygranymi, ale to bardziej pojedyncze przypadki, niż regularne wygrywanie w sposób wysoki i efektowny. Przeciwnicy warszawskiego klubu, a także krytycy wskazują także na inną ważną rzecz. Dotychczasowy terminarz legionistów był dla nich łaskawy. Zagłębie, Korona, Piast, Puszcza, Radomiak, Śląsk i Motor – to zestaw, który mieli do przerwy reprezentacyjnej. Owszem Piast jest wysoko, a Śląsk przystępował do rozgrywek jako wicemistrz. Poza tym jednak zestaw przewidywany na drugą połowę tabeli. Obecny miesiąc gry już taki nie będzie. Był oblany test z Rakowem, teraz trudny wyjazd do Szczecina, a przed kolejną przerwą reprezentacyjną będzie trzeba pojechać do mistrza z Białegostoku. Teoretycznie najłatwiej o punkty powinno być z Górnikiem Zabrze w domu, ale wiadomo, jak zabrzanie traktują spotkania z Legią. Pomiędzy dwoma ostatnio opisywanymi rywalami będzie także najtrudniejsza przeprawa w fazie ligowej Ligi Konferencji – Real Betis przy Łazienkowskiej.
A to wszystko już bez Blaża Kramera. Wydawało się, że Słoweniec po odpuszczeniu transferów do CSKA Sofia i Slovana Bratysława pozostanie do końca umowy w Warszawie. Zamienił jednak stolicę na… Konyaspor. Turcy na początku okienka transferowego robili pierwsze podchody pod Kramera, aż dopięli swego. Legia oddała napastnika już po zamknięciu okienka transferowego w Polsce, co oznacza, że teraz ciężar strzelania bramek spocznie na Tomasu Pekharcie, Marcu Gualu czy Jean-Pierre Nsame. W pierwszej linii może grać także Migouel Alfarela, ale warto przytoczyć statystyki. W rozgrywkach ligowych dotychczas po golu zanotowali Gual, Alfarela i Nsame, czyli tyle samo, ile jeden Kramer(3). Na arenie międzynarodowej wygląda to lepiej, tyle że taki Gual swój dorobek głównie zawdzięcza domowemu starciu z walijskimi półamatorami z Caernarfon. Ciekawe, jak dalej będzie wyglądać wobec tego siła ognia warszawskiego zespołu.
***
W całym ogniu negatywnych informacji i opinii wokół stołecznego klubu, pojawiła się także pozytywna dla warszawian. Mowa o przedłużonym kontrakcie przez obrońcę Jana Ziółkowskiego. Umowa 19-latka obowiązywała dotychczas tylko do końca sezonu. Od dawna było jednak głośno o rozmowach na temat jej przedłużenia. Wiele kart jest po stronie zawodnika, stąd nowy kontrakt obowiązuje do 2026 roku, z opcją przedłużenia o kolejne dwa lata. Legia wygrała tym samym czas i zapewne, jeśli mocniej postawi na tego piłkarza, wówczas nie będzie kłopotów z jego zatrzymaniem lub sowitym zarobkiem, co nie zawsze się udawało w przypadku wielu odchodzących piłkarzy.
Dwie Pogonie w lidze
Można sparafrazować znane memy przed najbliższym meczem i zapytać gospodarzy “którą Pogonią jesteś?”. W domyśle czy domową, czy wyjazdową. Różnica jest ogromna i wynosi jakieś… jedenaście punktów. Przy Twardowskiego Portowcy rozegrali cztery mecze i wszystkie wygrali w tym sezonie. 3:0 z Koroną, 1:0 ze Stalą Mielec, 2:0 z Widzewem i 5:3 ze Śląskiem. Owszem, może 3/4 tego grona to druga połowa tabeli, w tym dwie ostatnie drużyny ligi. Nadal jednak to wynik robiący wrażenie. Zwłaszcza, gdy zrewidujemy wyniki osiągane poza domem. Zaczęło się od remisu w Lubinie 2:2, ale potem było już tylko gorzej – 0:1 w Zabrzu, 0:2 w Poznaniu i 1:2 w Krakowie. Tutaj też można powiedzieć, że mierzyli się z dwoma ekipami z dołu tabeli – 13. Górnik i 14. Zagłębie – oraz dwiema prowadzącymi – Lech i Cracovia. Swoją drogą ten ostatni mecz był dość dziwny, ale akurat stadion przy Kałuży w tym sezonie przyciąga jak magnes dziwne wydarzenia. Jeszcze kilka godzin przed planowanym startem gry wydawało się, że nie ma szans na jakiekolwiek spotkanie piłkarskie, a co najwyżej zawody pływackie. Ławki rezerwowych zalane do połowy, a do tego wiele pomieszczeń stadionu mocno ucierpiało w wyniku ogromnych opadów nad Krakowem. Finalnie do meczu doszło, na którym miało nie być kibiców, a jednak pojawili się, mimo że na obiekcie nie było ochrony!
Teraz jednak Portowcy wracają na swój obiekt, gdzie naprawdę są mocni. Gdyby do czterech wygranych z tego sezonu, także mecze z Górnikiem i Puszczą pod koniec poprzedniego, wówczas seria trwa już sześć kolejnych gier! Ostatnim zespołem, który wywiózł komplet punktów ze Szczecina był Piast Gliwice 20 kwietnia. Od tamtej pory minęło dokładnie pięć miesięcy, co tylko pokazuje, jaką twierdzę udało się zbudować na własnym obiekcie.
Tercet “egzotyczny”
Na dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że w Pogoni powinno się dmuchać i chuchać na trzech zawodników. Kamil Grosicki jest gwiazdą od wielu lat, zatem jego liczby – gol i cztery asysty dziwić nie mogą. Zresztą przed chwilą błyszczał na boisku w Dortmundzie podczas pożegnalnego meczu Jakuba Błaszczykowskiego oraz Łukasz Piszczka. Oprócz niego bardzo ważne i duże liczby dokłada dwóch stranierich – Wahan Biczachczjan oraz Efthymios Koulouris. Pierwszy na swoim koncie ma bramkę i trzy ostatnie podania, zaś Grek z pięcioma bramkami jest ex-aequo drugi z Mikaelem Ishakiem w klasyfikacji strzelców. Koulouris na początku sezonu jest już niemal w połowie swojego dorobku z ubiegłego sezonu – 12 trafień wtedy. W jego przypadku przydałaby się większa regularność, gdyż dotychczasowe trafienia to efekt trzech meczów. Dublety z Koroną i Śląskiem oraz jedno trafienie w Lubinie. Trzeba jednak przyznać, że strzela je w ważnych momentach. Przeciwko Koronie i Zagłębiu otwierał wynik, a ze Śląskiem trafił na 3:2 i także dał prowadzenie swojej drużynie.
***
W kontekście zmian w składzie względem poprzedniego sezonu warto zacytować tekst, który niedawno mogliście czytać na naszym blogu przy transferowym podsumowaniu Ekstraklasy. – Co ciekawe w Szczecinie też mocno narzekano na brak ruchów z zewnątrz. Tymczasem okazało się, że – póki co – nie trzeba nowych twarzy, a można skorzystać z powrotów z wypożyczeń. Kacper Łukasiak i Jakub Lis w ubiegłym sezonie grali na poziomie I ligi na Lubelszczyźnie – Górnik Łęczna oraz Motor – a teraz dostają swoje szansę w Ekstraklasie. Pierwszy rozegrał ponad 400 minut i strzelił dwa gole, a drugi w szalonym meczu ze Śląskiem(5:3) wyszedł pierwszy raz w podstawowym składzie – pisałem w kontekście dwóch piłkarzy wyszkolonych w Szczecinie.
***
Początek piątkowego meczu w Szczecinie o godzinie 20:30.