
Nie będzie żadną przesadą nazwanie pojedynku Holandii z Ukrainą najlepszym dotychczas meczem na mistrzostwach Europy. To bardzo popularna opinia w komentarzach i nie ma się co dziwić. Było dobre tempo, zwroty akcji, nieoczekiwany bohater oraz najważniejsze – bramki. "Oranje" wygrali 3:2.
Po kilku nudnych meczach albo po prostu po takich z małą intensywnością, szybkością gry itp., trafił nam się prawdziwy diament, czyli spotkanie Holandii z Ukrainą. Ci pierwsi przed własną publicznością chcieli sprostać krytyce, jaka się na nich wylewała w ostatnich miesiącach. Ci drudzy to reprezentacja bezkompromisowa, która do każdego rywala podchodzi tak samo – będziemy próbowali grać swoje i basta. Już w ciągu kilku minut obejrzeliśmy kilka groźnych sytuacji, głównie pod bramką Heorhija Buszczana. Jedni i drudzy dali pokaz dobrego futbolu, idealnego dla neutralnego widza.
Rozpoczęło się od mocnego "depnięcia". Od razu widać było jakość w budowaniu akcji, tempie spotkania i przełożyło się to na pokaz ofensywnego futbolu. Na bramki Stekelenburga i Buszczana padło w sumie 12 celnych strzałów. Obaj bramkarze musieli się trochę spocić, choć na pewno Ukrainiec bardziej, szczególnie w pierwszych minutach meczu, kiedy wybronił strzał Depaya, a później Dumfriesa. Później jeszcze wygarnął piłkę spod nóg Weghorsta i obronił strzał Wijnalduma po rykoszecie. Raz też fatalnie z główki uderzył Dumfries. Holendrzy zaczęli z wielkim zaangażowaniem, ale pierwsza połowa należała do bramkarza Ukrainy. To on był bohaterem. Podopieczni Szewczenki próbowali się "odgryzać", ale ich akcje nie były aż tak groźne. Do przerwy było 0:0.
Wszystkie pięć bramek padło w drugiej połowie. To było 45 minut ze zwrotami akcji. Kiedy już wydawało się, że wynik jest przesądzony, to Ukraina doprowadziła do remisu, a później i tak Dumfries zapewnił gospodarzom zwycięstwo. Niby tylko 45 minut, a jakością można obdzielić spokojnie kilka spotkań. Po strzale Wijnalduma w 51. minucie Buszczan był już bezradny. Świetnie prawą stroną popędził Dumfries, dośrodkował po ziemi, ale bramkarz Ukrainy uprzedził napastników. Odbił piłkę niefortunnie, bo prosto pod nogi kapitana Holendrów. Nowy gracz PSG trafił na 1:0. W drugiego gola dla Holendrów także zamieszany był Dumfries. To on się przebijał w polu karnym, piłka trochę przypadkowo trafiła do Weghorsta, a ten pokonał Buszczana. W tej sytuacji interwencję golkiperowi utrudniał właśnie Dumfries, ale VAR sprawdził, że nie był on na pozycji spalonej.
W 58. minucie mogło się wydawać, że Ukraina jest na deskach, ale indywidualnym błyskiem popisał się Jarmołenko, trafiając piłką w samo okienko i śmiało może kandydować na najładniejsze trafienie turnieju. Trzy minuty po golu gracza West Hamu świetnie z rzutu wolnego dośrodkował Malinowski, a Jaremczuk wyrównał. Ukraińcy wrócili do meczu i to na nieswoim terenie. W 85. minucie Dumfries ukoronował swój świetny występ, zdobywając bramkę z główki. To zawodnik PSV został wybrany graczem meczu, bo był zaangażowany w każdego gola "Oranje". Takie mecze ogląda się z wielką przyjemnością. 90 minut minęło tu jak pstryknięcie palcami. Kandydatura do meczu turnieju i gola turnieju. Aż dziwne, że po tak wyczerpującym sezonie obejrzeliśmy starcie z tak wielką intensywnością i jazdą w obie strony. Bardzo przyjemny wieczór.