Kamil Glik od sezonu 2023/24 był wolnym zawodnikiem, bo wygasł mu kontrakt z Benevento. Ostatecznie trafił do Cracovii, podpisując dwuletni kontrakt. To świetna wiadomość dla fanów Ekstraklasy.
Ekstraklasa zyskuje wielki charakter. Kamil Glik to postać, która polaryzuje środowisko kibicowskie. Z jednej strony ma ograniczone umiejętności piłkarskie, nie jest dobry w wyprowadzaniu piłki, jest już stary i wolny, by grać nieco wyżej w obronie, dlatego cofa się głęboko, nadrabiając braki. Z drugiej strony jest to postać, która zostawiała serce dla reprezentacji Polski i zawsze można było na niego liczyć. Wkładał głowę, gdzie inni bali się łożyć nogę. Tak się mówi o tego typu piłkarzach. Udowodnił to chociażby barażem ze Szwecją, kiedy miał świadomość, że gra z kontuzją i czeka go dłuższa pauza. Gdy Polska musiała głęboko bronić, to był do tego stworzony. Przy ryzyku w grze obronnej uwydatniały się jego braki. Oczywiście, że Kamil Glik najlepsze lata ma już za sobą, ale… zastanówmy się. Czy Ekstraklasa to za wysoki poziom dla 35-latka, któy rozegrał 103 mecze w kadrze Polski? Przecież nie takie kwiatki z sąsiednich krajów trafiają do naszej ligi.
Kamil Glik wyjechał z Polski w 2011 roku, przechodząc za niecałe 2,5 mln euro do Torino. Tam poszło mu lepiej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Zyskał ogromny szacunek. Taki, że aż został kapitanem drużyny. Nie ma kibica Torino, który nie respektowałby Glika. W AS Monaco z kolei też jego przygoda była trochę abstrakcją. Spełniał marzenia, dotarł do półfinału Ligi Mistrzów, zdobył mistrzostwo Francji, a obok niego grali tacy piłkarze, jak Bernardo Silva, Kylian Mbappe czy Fabinho. Niesamowite i niezapomniane przeżycie. Ostatnie lata nie są tak udane. Kariera Glika wyhamowała, forma osłabła, liczba błędów się zwiększyła. Okazał się fiaskiem, gdy Benevento potrzebowało doświadczonego stopera do Serie A, by się utrzymać. Na dodatek, po dwóch sezonach w Serie B, spadli jeszcze niżej.
O Gliku mówi się, że spadł do Serie C. Tymczasem, kiedy akurat on był na boisku, to Benevento spisywało się całkiem nieźle. Przypomnijmy statystyki z Kamilem w składzie i bez niego. Zespół punktował dużo lepiej, gdy grał. Tyle, że przydarzyła mu się długa pauza, bo nie występował przez trzy miesiące. W tym czasie Benevento aż osiem razy przegrało, trzy razy zremisowało i raz wygrało. Z Glikiem w składzie zdobyło 25 punktów (na 17 meczów), a bez niego tylko 10 (na 20 meczów). Gdy większość kadrowiczów po mundialu poleciała na urlopy, Glik wrócił do Włoch i kilka dni po meczu z Francją zagrał 90 minut z Parmą. Kolejny pokaz jego ambicji i determinacji.
Ekstraklasa ma byłych kadrowiczów i lubi powroty. Zawsze dobrze dla naszej ligi, gdy trafia tu ktoś znany. Był powrót Kamila Grosickiego do Pogoni Szczecin, zapowiadany przez wiele, wiele lat transfer Łukasza Podolskiego do Zabrza. Po 14 latach do Legii wrócił Artur Boruc. Tam też karierę naprawiał Bartosz Kapustka. Waldemar Sobota wrócił do Śląska Wrocław, Kuba Błaszczykowski do Wisły Kraków. Na 100-lecie Lecha Poznań wypożyczono Dawida Kownackiego, któy był na zakręcie kariery. Bartosz Salamon przed zawieszeniem był filarem defensywy Lecha. Po latach wojaży do Ekstraklasy wrócił też Paweł Wszołek i do dziś jest motorem napędowym na prawej stronie Legii. Takie głośne transfery to fajna sprawa dla Ekstraklasy i reklamowania jej w oparciu o znane nazwiska.
Takim na pewno jest facet, który zagrał w reprezentacji ponad 100 razy. To duża sprawa dla naszej rodzimej ligi.