Skip to main content

Łukasz Fabiański oficjalnie zakończył karierę reprezentacyjną po mistrzostwach Europy, na których był tylko rezerwowym. Nie było mu jednak dane pożegnać się z polskimi kibicami w konkretnym spotkaniu, więc takie wydarzenie zaproponował PZPN. Łukasz pożegna się na Stadionie Narodowym w spotkaniu z San Marino.

Fabiański to bramkarz, który przez lata był w tej kadrze raczej rezerwowym i bohaterem debaty narodowej "Szczęsny czy Fabiański". Paulo Sousa podjął konkretną decyzję o numerze 1 w bramce i postawił na zawodnika Juventusu. To jednak nie miało znaczenia przy zakończeniu kariery reprezentacyjnej "Fabiana". On rozmyślał o tym od dłuższego czasu. Jeśli mówi się o Łukaszu w kontekście reprezentacji, to od razu na myśl przychodzi Euro 2016, gdzie zastąpił po pierwszym meczu kontuzjowanego Szczęsnego. Tam wybronił nam mecz 1/8 ze Szwajcarią i do końca życia będzie już kojarzony z tym właśnie turniejem.

Oficjalnego pożegnania w kadrze nie miał, a PZPN w czasach rządów Zbigniewa Bońka dbał o swoich wybitnych reprezentantów. Ten miły i ważny zwyczaj kontynuuje także nowy prezes – Cezary Kulesza, stąd też propozycja godnego pożegnania tak zasłużonego reprezentanta. Według informacji redaktora Tomasza Włodarczyka z portalu meczyki.pl – bramkarz West Hamu otrzyma specjalną paterę, a także koszulkę z numerem "57", a więc liczbą występów z orzełkiem (występ z San Marino będzie właśnie tym numer 57). Na koszulce będą też wyhaftowane wszystkie spotkania Fabiańskiego w kadrze, zaczynając od debiutu z Arabią Saudyjską w 2006 roku, kiedy Paweł Janas wpuścił go na kilka minut, a kończąc na sobotnim meczu z San Marino. Ważne jest też to, że godnie pożegna się na stadionie-symbolu naszej kadry, czyli oczywiście na Stadionie Narodowym.

Godne pożegnania kadrowiczów nie były regułą jeszcze przed czasami Zbigniewa Bońka, kiedy to na PZPN raczej gwizdano. Taki Jacek Krzynówek w reprezentacji zagrał prawie 100 spotkań, wszyscy przecież pamiętamy jego bomby z lewej nogi, a pożegnanie… zorganizował sobie sam – w Radomsku. To tam trafił w wieku 18 lat z LZS-u Chrzanowice i to tam sam zorganizował benefis, w którym przyjaciele Krzynówka pokonali RKS Radomsko 8:3. Pojawili się tam: Jerzy Dudek, Radosław Kałużny, Tomasz Kłos czy Jacek Bąk. Jego oficjalny mecz w kadrze to fatalne 0:3 ze Słowenią za Leo Beenhakera. Uhonorowano go dwa lata później przed meczem z Niemcami w Gdańsku (słynny poźlizg Wawrzyniaka). Kiedy odbierał odznakę od Grzegorza Laty, to trybuny gwizdały na PZPN.

W ostatnich latach jednak jest już co chwalić. Łukasz Piszczek godnie pożegnał się z reprezentacją spotkaniem ze Słowenią. On śmiało był w takiej formie, że mógłby grać jeszcze dłużej, ale taka była jego decyzja. Meczem towarzyskim z Urugwajem pożegnał się Artur Boruc i w zasadzie z tego tylko pamiętamy tamto nudne 0:0 na Narodowym. Najciekawsze było jednak pożegnanie Jerzego Dudka w 2013 roku, już za czasów Zbigniewa Bońka. Zwycięzca Ligi Mistrzów miał w kadrze 59 meczów i brakowało mu jednego, żeby osiągnąć status wybitnego reprezentanta. Został więc oficjalnie pożegnany w sparingu z Liechtensteinem, rozgrywając pół godziny i mając na sobie bluzę z numerem 60. Na ten mecz specjalnie musiał… wznowić karierę, bo był już na piłkarskiej emeryturze.

Related Articles