Polska miała się odkuć i to zrobiła, choć w dość przeciętnym stylu. Albania nie postawiła specjalnie trudnych warunków. Po raz kolejny jej katem okazał się Karol Świderski. Podobnie jak w ostatnich eliminacjach do MŚ, tak i teraz zdobył jedyną bramkę w spotkaniu.
Karol Świderski to człowiek, na którego zawsze można liczyć. To piłkarz wyjątkowy. Wyjątkowy pod tym względem, że nie kłócą się o niego kibice. Lewandowski? A, bo w słabej formie, co to za kapitan… Zieliński? Daje za mało, powinien być liderem naszej ofensywy. Linetty? Dostał już tysiąc szans. Zalewski? Bywa irytujący. Bednarek? Tyle już zagrał spotkań, a wciąż jest niepewny. Kiwior? Kiepskie wejście do reprezentacji. Szczęsny? Ostatnio się ogarnął, ale i tak zawsze będzie słabszy niż Fabiański. Kamiński? Jeszcze nic wielkiego nie pokazał. Bielik? Wieczny talent, który rozczarowuje. Można tak dyskutować o każdym reprezentancie Polski i u wszystkich znaleźć jakieś “ale”. Jeśli tylko ktoś ma mniejszą sympatię do danego zawodnika, to na pewno znajdzie na niego jakieś “haki” i spokojnie swoją tezę udowodni. Haków nie ma tylko na jednego. Na Karola Świderskiego.
Jak trwoga, to do Świderskiego. Mecz z Albanią w Tiranie? Polacy wywieźli z gorącego terenu trzy punkty, a jedyną bramkę zdobył Karol Świderski. Mecz z Walią we Wrocławiu? Wszedł na kilkanaście minut, w 85. minucie znalazł się w takim miejscu, że odbitą piłkę przypadkowo od obrońcy wcisnął do siatki. To były ważne punkty w kontekście utrzymania w Dywizji A. Kolejny mecz z Walią, tym razem w Cardiff? Znów Świderski, po ładnej klepce z Robertem Lewandowskim. Teraz temat jest identyczny – ponownie 1:0 w ważnym spotkaniu i na liście strzelców jest tylko Karol Świderski. Znów nie zawiódł. Cztery ważne mecze – dwa z Walią w Lidze Narodów, jeden z Albanią w poprzednich eliminacjach i jeden z Albanią w tych eliminacjach i za każdym razem to bramka Świderskiego przesądza o zwycięstwie. Teraz też popisał się sprytem, bo dopadł do piłki odbitej od słupka. Przyjął jedną nogą, strzelił drugą. “Świder” w całej okazałości.
Świderski wyrasta na takiego alternatywnego ulubieńca wszystkich kibiców reprezentacji Polski. Bo zawsze da z siebie 100%, jest aktywny w akcjach ofensywnych, pokazuje się do piłki i widać, że chce mu się grać. Gwarantuje konkrety. A jeżeli nie wpisuje się na listę strzelców, to przynajmniej dochodzi do jakichś sytuacji, próbuje. Tak było na przykład w meczu z Czechami, który jednak wszystkim nie wyszedł. Świderski jest jednym z dwóch największych wygranych spotkania z Albanią. Za drugiego takiego należy uznać Bartosza Salamona. Stoper Lecha wprowadzał spokój w defensywie. Nie zagrał może rewelacyjnie, a sama Albania nie była jakimś niewiarygodnie trudnym egzaminem. Raz czy dwa dał się ograć, ale zanotował całkiem solidny występ i pewniej przy nim czuli się pozostali obrońcy.
Mimo że wynik jest niższy od 4:1 z poprzednich eliminacji, to tamta Albania była… groźniejsza. Szybciej wymieniała podania, stwarzała szanse, wygrywała pojedynki 1 vs 1. Albańczycy grali wtedy w piłkę, a to my strzelaliśmy gole. Wynik kompletnie nie oddawał przebiegu tamtego spotkania. Albania prowadzona przez Sylvinho i Pablo Zabaletę nie była taka straszna, choć też potrafiła momentami zaskoczyć. Szczęsny pobrudził sobie rękawice. Nie było jednak takiej dominacji przy piłkach stykowych, doskoku, prowadzeniu gry. Wówczas miało się wrażenie, że rywale są dwa razy szybsi. Teraz tak nie było. Ale też Sylvinho przyznał, że jego drużyna zasłużyła tutaj na remis i nie ma mu się co dziwić. Uzuni pod koniec spotkania kopnął minimalnie obok słupka. Polacy nie zagrali świetnego meczu. Ot, po prostu dopisali sobie na koncie trzy punkty.