Skip to main content

Jagiellonia nie była faworytem w starciu z norweskim Molde. Nic sobie jednak z tego nie zrobiła i zdeklasowała przeciwnika wynikiem 3:0. Rywale nie zrobili praktycznie nic, natomiast mistrz Polski był lepszy w każdym aspekcie i zasłużenie zwyciężył.

Ostatnie skojarzenie z zespołem Molde? Niezbyt przyjemne. Legia Warszawa została brutalnie rozjechana przez ten zespół. Radovan Pankov ośmieszał się wiosną w defensywie i wyglądał gorzej niż obrońca okręgówki, którego zawstydziłby swoimi błędami. Skończyło się na wyniku 0:3 i wrażeniu, że przyjechał do Warszawy zespół o klasę lepszy. W Molde Legia przegrywała 0:3 w 25. minucie. Potem zaliczyła przynajmniej jakiś progres, bo po 20 minutach było “tylko” 0:2. Finalnie dwumecz zakończył się wynikiem 2:6, więc nie można mówić o wyrównanej rywalizacji. Kilku zawodników ostało się z tamtej ekipy i wyszło w podstawie na Jagiellonię – m.in dwóch defensorów oraz Mats Daehli z pomocy.

Przypominając sobie tamto Molde raczej każdy to Norwegów widział w roli faworytów. A jednak to, co wyprawia Jagiellonia wyłamuje się wszelkim schematom. Łączenie gry w lidze i pucharach? A co to za problem dla Adriana Siemieńca? Trener “Jagi” jest uwielbiany na trybunach i po wielu zwycięstwach kibice skandują jego nazwisko. Tak też było tym razem. Mistrz Polski zalicza fenomenalną serię 11 meczów bez porażki, a aż 10 z nich wygrał. W międzyczasie przydarzył się tylko remis z Legią Warszawa, a tak poza tym pokonani zostali: Lechia Gdańsk, Motor Lublin, Piast Gliwice, FC Kopenhaga, Zagłębie Lubin, Petrocub, Korona Kielce, Chojniczanka w Pucharze Polski, Górnik Zabrze i teraz Molde FK.

Najlepsze nie jest samo zwycięstwo z Molde, ale styl. Jagiellonia – podobnie jak Legia – bardzo szybko objęła prowadzenie. Jesus Imaz posłał długie dośrodkowanie do Jarosława Kubickiego, a ten uderzył w poprzeczkę. Czyhał na piłkę Afimico Pululu, który ją zgarnął i pokonał… Alberta Posiadałę, czyli polskiego bramkarza, który bronił dostępu do bramki Norwegów. VAR sprawdzał jeszcze, czy Angolczyk nie był na ofsajdzie, lecz okazało się, że wszystko jest w zgodzie z przepisami i napastnik mógł się cieszyć z trafienia numer cztery w Lidze Konferencji. Jagiellonia trochę oddała pole przeciwnikom, ale niewiele z tego wynikało. Raptem cztery strzały i żaden z nich nie był celny. Cała połowa była kontrolowana przez podopiecznych Adriana Siemieńca.

W drugiej połowie mistrz Polski dopełnił dzieła zniszczenia. Wystarczył przechwyt i błyskawiczne wyprowadzenie kontry. Jesus Imaz posłał podanie na skrzydło, a Kristoffer Hansen wyszedł sam na sam z Posiadałą. Polak dotknął piłkę przy próbie interwencji, ale ostatecznie wpadła ona do siatki i Jagiellonia prowadziła już 2:0. Adrian Siemieniec nawet się specjalnie nie cieszył, tylko sobie odchrząknął. Trzeci gol? Całkowite ośmieszenie Molde. Znów szybki przechwyt, wypad z piłką Czurlinowa, który nie dał się przewrócić i zagrał na lewo do Pululu. Angolczyk się zastawił, zrobił kółeczko i sklepał z Imazem. Finalnie Hiszpan wypatrzył na drugiej stronie lepiej ustawionych kolegów, a Hansen dzięki temu trafił do pustej bramki. Jagiellonia była w tym spotkaniu bardzo kliniczna i bezwzględna. Do tego też uważna w defensywie. Oddanie inicjatywy wcale nie sprawiało, że Molde niemiłosiernie cisnęło. Nie. Ani razu nawet nie było groźnie pod bramką Sławomira Abramowicza.

Jagiellonia doskonale łączy występy w kraju i w europejskich pucharach. Śmieje się w twarz tym, którzy przez wiele lat sądzili, że jest to niemożliwe. To jest w ogóle jakiś ewenement, ponieważ polskie kluby mają po dziewięć punktów w tej edycji i komplet zwycięstw. Jagiellonia w tabeli ustępuje tylko Chelsea i… Legii, która także wygrała w tej kolejce. To doprawdy niesamowity sezon polskich klubów w Lidze Konferencji. Doszło do tego, że oba będą walczyły o TOP 8. Taka pozycja oznacza uniknięcie 1/16 finału i bezpośredni awans już do 1/8 finału. Jest więc de facto nagrodą za osiągnięcie świetnego rezultatu w fazie ligowej. Polskie kluby także na tym zyskują i w obecnym sezonie zajmujemy – uwaga – 10. miejsce w klasyfikacji klubowej rankingu UEFA. Oby tylko tak dalej.

Related Articles