W 2023 roku Inter ma taką passę w derbach Mediolanu, że nie wie, czym jest porażka. Dowiedział się też świeżo, jak to jest zdemolować największego rywala. Inter ma komplet zwycięstw, gra porywająco dla oka i jest faworytem Serie A. Furorę robią zwłaszcza Mychitarian oraz nowy nabytek – Marcus Thuram.
4:0 z finalistą Ligi Konferencji – Fiorentiną oraz 5:1 w derbach Mediolanu. To wyniki, które muszą budzić respekt. “Nerazzurri” wcale nie mieli łatwych rywali na początku, a brylują w liczbie strzelonych goli i ogólnym bilansie bramkowym. Nikt nie ma nawet podjazdu. Inter pozostaje jedyną drużyną, która ma komplet ligowych punktów, na co składają się zwycięstwa z Monzą (2:0), Cagliari (2:0), Fiorentiną (4:0) i Milanem (5:1). Piłkarze prowadzeni przez Simone Inzaghiego rozjechali Fiorentinę. Wyglądali na ich tle, niczym drużyna grająca dwie klasy rozgrywkowe wyżej. Różnica poziomów była wręcz zatrważająca. Finalista Ligi Mistrzów zmierzył się z finalistą Ligi Konferencji i w totalny sposób go zdominował. Mógł tam być nawet jeszcze większy wymiar kary niż 4:0, bo to nie tak, że piłkarze Interu trafiali wszystko, co mieli. Oprócz czterech “sztuk” w sieci, były jeszcze na przykład dwa słupki.
To jednak tylko groźna Fiorentina, a klasówka miała nastąpić już w czwartej kolejce. Milan przystępował do derbów także w świetnej formie. Pozostawił po sobie znakomite wrażenie w starciu z AS Romą i to nawet mimo gry w osłabieniu przez pół godziny. Wcześniej zdemolował Torino, co już nie jest tak imponujące zważywszy na poziom tej ekipy, ale zawsze miło, gdy wszystko wychodzi i gra się z wielką lekkością. Taką lekkością błysnął zwłaszcza Theo Hernandez, który popisał się wyjątkowej jakości podcinką. Było widać pewność siebie w poczynaniach piłkarzy Milanu, którzy odnieśli pewne i zasłużone zwycięstwo (4:1). Dlatego tym większy jest szok, że zostali aż tak zmiażdżeni przez Inter w derbach. Lider grał z wiceliderem, a wcale to tak nie wyglądało.
Przy czym trzeba mieć na uwadze, że Inter był zespołem lepszym, ale wpadło do siatki więcej niż powinno, dlatego wynik jest tak okazały. Milan zerwał się na momencik, po golu kontaktowym Rafaela Leao. Ten mecz miał jednak aktora, który wyróżniał się na tle pozostałych. Postrach siał Henrich Mychitarian. Niesamowite, co on w ogóle wyprawiał. Może nie znajduje się w formie życia, bo taką miał w Borussii Dortmund w sezonie 2014/15, ale w wieku 34 lat potrafi wykrzesać z siebie tę starą iskrę. Wielu zapewne nie spodziewało się, że jest w stanie wzbić się jeszcze na taki level. Spotkanie skończył z dwiema bramkami i jedną asystą. Są to tylko, a może aż, liczby koronujące jego występ, ale gołym okiem widać jego wpływ na tę całą dominację Interu i kierowanie grą drużyny. Nie jest tym, który holuje piłkę i zdobywa metry, bo podaniami (w porównaniu do innych) zyskuję naprawdę mizerny dystans, ale to dlatego, że kreuje szanse w ostatniej tercji ataku.
Kolejnym piłkarzem zasługującym na wyróżnienie jest Federico Dimarco, czyli pociąg błyskawiczny sunący po lewej stronie. To, że Inter kładzie nacisk na jego formę i granie lewą stroną pokazuje statystyka celnych podań z derbów. Dimarco wykonał ich 23 przez pół godziny, a grający po przeciwnej stronie Denzel Dumfries miał tylko 15 przez całe 90 minut. Włoski lewy wahadłowy zaliczył aż cztery kluczowe podania. “Tylko” bramkę dołożył w tych derbach Marcus Thuram, ale za to… jaką! Właściwie efektownością tego strzału skradł całe show. To jego gol będzie się kojarzyłz tymi derbami i z tym 5:1. Ładnie minął Malicka Thiawa, a później zapakował piłkę w okienko. Nawet taki specjalista jak Maignan, nie miał tu najmniejszych szans. Syn słynnego mistrza świata doskonale i błyskawicznie wpasował się do nowej ekipy. Ma już dwie bramki i dwie asysty.
Nawet Didier Deschamps zauważył jego świetną formę i wystawił go w pierwszym składzie na mecz eliminacyjny z Irlandią, a tych występów w kadrze narodowej, przy tak gigantycznej konkurencji, wcale dużo nie ma. Do CV może wpisać występ w finale mistrzostw świata, gdzie pojawił się na boisku w 81. minucie, ale to wciąż zaledwie 12 narodowych występów. Deschampsa nie zawiódł i zdobył pierwszą bramkę dla reprezentacji “Trójkolorowych”. Inter, mimo trudnych spotkań, ma najwyższy współczynnik expected goals, czy to biorąc pod uwagę rzuty karne, czy nawet bez karnych. Gra ofensywnie i przyjemnie dla oka, a przecież trzeba pamiętać, że przeszedł małą rewolucję kadrową. Nie ma Brozovicia, Dzeko, Lukaku, Onany, a jest Sommer, Thuram. Za chwilę zadebiutuje też Benjamin Pavard. Być może właśnie z Realem Sociedad w Champions League.
Faworyt jest oczywisty. Zwłaszcza biorąc pod uwagę kiepską formę drużyny z Hiszpanii. Wyróżnia się w terminarzu mocno ofensywne 5:3 z Gironą i całkiem wyrównany bój z Realem, ale trzeba mieć na uwadze remisy z Celtą Vigo czy Las Palmas, gdzie Real Sociedad był zwyczajnie zespołem słabszym od rywali i z obu punkcików może się cieszyć. Cały czas kibice czekają na powrót Andre Silvy.