Skip to main content

Ostatnio jak bumerang wraca pomysł, który zdecydowanej większości kibiców się nie podoba. Gianni Infantino chce nam zabrać niepowtarzalność mundialu i organizować go co dwa lata. Jak nie wiadomo o co chodzi, to…

Znacznie sympatyczniejszy był, kiedy po prostu losował kolejne kulki, a w Internecie był pieszczotliwie nazywany "łysym z UEFA", później awansował w rankingu i stał się już "łysym z FIFA", jednak nikt nie spodziewał się, jakie szykuje on niespodzianki. A jak wiemy – im bardziej grzebie się w futbolu, tym robi się gorzej. To jak ulepszanie gotowego już dania nie tyleż samymi dodatkami, co dodawanie tam kolejnych składników, zabijając smak starannie przyrządzanej, tradycyjnej potrawy. Najbardziej odczuwalna zmiana to powiększenie uczestników mundialu z 32 do 48. Z naszej perspektywy to bardzo ważne, bo pojawiają się trzy dodatkowe miejsca dla Europy. Na turniej będzie więc łatwiej się dostać, ale stanie się on już mniej prestiżowy. Jeszcze trzy lata temu chciał przepchnąć ten pomysł już na MŚ w Katarze, ale to się nie udało.

– Jeżeli takie wydarzenia, jak Super Bowl czy Wimbledon mogą być rozgrywane co roku i kibice na nie czekają z utęsknieniem, to dlaczego mundial nie może być organizowany co dwa lata? – zapytał Infantino w rozmowie z "Marcą". Nikt mu jednak nie wytłumaczył, że tradycje Wimbledonu sięgają aż do 1877 roku i nikt nigdy nie zmienił formuły tego turnieju, próbując go np. w absurdalny sposób upchnąć dwa razy w kalendarzu. No, bo zgodnie z logiką Infantino – skoro ludzie tyle czekają, to przecież możemy im dać to częściej. Co więcej na Wimbledonie pielęgnuje się starodawną tradycję, gdzie wszyscy zawodnicy muszą grać w białych strojach. Natomiast Super Bowl to finał rozgrywek… ligowych w futbolu amerykańskim i jest tak samo wyczekiwany jak finał NBA czy NHL, a porównać go możemy nie z mundialem, a z finałem Champions League, gdzie kandydatów na wygraną jest kilku, a może wygrać tylko jeden, więc reszta już za rok chce się zrehabilitować.

Mundial, podobnie jak Wimbledon, też ma swoją tradycję. Z tym, że owa tradycja zakłada właśnie, że turniej odbywa się co cztery lata, dlatego też w oczach młodych chłopców staje się świętym Graalem, czymś, co jest niemal nieosiągalne, a szansa na rehabilitację przychodzi dopiero za kolejne cztery lata. Dzięki temu magię mundialu mogą poczuć nawet największe gwiazdy. Jest to jedna z niewielu rzeczy w futbolu, które nie spowszedniały, bo przecież są tak rzadkie i tak wyczekiwane. Tymczasem Gianniemu Infantino chodzi tylko o jakość turnieju. Jego zdaniem może być śmiało 48 drużyn i mogą śmiało grać co dwa lata, a reputacja budowana latami nie ucierpi. Co tam przeładowany terminarz, zawalajmy go jeszcze bardziej. Do tego popiera się jeszcze jakimiś tam badaniami, gdzie mówi, że kibice chcą mundialu co dwa lata. No, jakoś tego nie zauważyliśmy…

A już rzucając pomysł, żeby jeden z turniejów zorganizował Izrael wspólnie z jakimś skonfliktowanym krajem, o, na przykład z Palestyną – pokazał, że urwał się z choinki. Tak bardzo, że w Palestynie po takiej wypowiedzi organizatorzy odwołali mu zaproszenie i herbaty się z nimi nie napije, a właśnie tam miał jechać na kolejną wizytę.

Related Articles