Starcia Manchesteru United z Liverpoolem przez dekady zapracowały sobie na swój niezwykły status. Nadano im przydomek „bitew o Anglię”. Ta zbliżająca się, niedzielna, będzie bitwą z holenderskimi dowódcami obu stron. Ekipa Erika ten Haga stanie naprzeciwko drużynie Arne Slota.
Na początku rozgrywek trudno z miejsca przewidzieć, o co w tym sezonie zagrają Czerwone Diabły i The Reds, ale nawet jeśli znów nie włączą się do walki o tytuł, to ich mecze wywołują szczególne emocje. Obok tych starć nie przechodzi się obojętnie – po prostu. W zeszłym sezonie oba mecze ligowe kończyły się remisami (0:0 na Anfield i 2:2 na Old Trafford), ale najważniejszy był mecz w Pucharze Anglii. United w niesamowitych okolicznościach wygrało tamten mecz 4:3, awansując do półfinału. Finalnie team ten Haga sięgnął po trofeum FA Cup, w finale ogrywając Man City. I dzięki temu w piątkowym losowaniu Ligi Europy oglądaliśmy kulkę z napisem „Manchester United”, bo awans do pucharów przez ligę by się nie udał. Czerwone Diabły zajęły w niej 8. miejsce.
Liverpool w Premier League był znacznie lepszy – skończył sezon na podium, ale Jurgen Klopp w pożegnalnym sezonie liczył na dużo więcej. Na pocieszenie wygrał EFL Cup, czyli angielski „puchar biedronki”. Dziś Niemiec relaksuje się po trenerskiej karierze, którą zakończył lub ewentualnie przerwał, a ekipa The Reds gra już pod wodzą nowego szkoleniowca. Arne Slot dał się poznać ze znakomitej pracy w Feyenoordzie, a teraz będzie chciał nauczyć swojej wizji futbolu Liverpool. Początek wydaje się całkiem obiecujący – Liverpool wygrał dwa pierwsza mecze w tym sezonie. W pokonanym polu liverpoolczycy pozostawili Ipswich i Brentford. Zestaw rywali może nie najtrudniejszy, ale widać było pierwsze symptomy „ręki” nowego trenera. W spotkaniu z Brentford celność podań piłkarzy Liverpoolu była najwyższa od sezonu 2003/04, czyli od czasu kiedy Opta w ogóle wylicza taką statystykę. Slot chce, by jego zespół kontrolował mecze poprzez posiadanie piłki i wymianę podań. To odejście od bardziej bezpośredniej wizji futbolu Kloppa.
Manchester United trenera nie zmienił, choć wielu sympatyków tej drużyny w czasie sezonu 23/24 przeżywało istne katusze. Co chwila wpadki, straty punktów i katastrofalne występy w Lidze Mistrzów. Gdyby nie wygrany Puchar Anglii, bilans ten Haga w poprzedniej kampanii byłby nie do wybronienia. Triumf w najstarszych rozgrywkach piłkarskich świata tę sytuację nieco poprawił – najwyraźniej na tyle, że właściciele klubu postanowili być cierpliwi i dać popracować swojemu trenerowi. Jeśli jednak sezon 24/25 nie będzie przełomowy dla klubu z Old Trafford, można w ciemno zakładać, że Holender dostanie wypowiedzenie. Być może już w trakcie rozgrywek. United po prostu musi zacząć grać lepiej i skuteczniej. Szczególnie, że to właśnie oni zostali królami transferowego polowania, sprowadzając Matthijsa de Ligta, Leny’ego Yoro, Manuela Ugarte, Joshuę Zirkzee i Nossaira Mazraouiego. Pięć bardzo konkretnych wzmocnień i wydane grubo ponad 200 baniek. Ten Hag dostał nowych piłkarzy i wolną rękę w „czyszczeniu” szatni z niepotrzebnych jego zdaniem zawodników. Ma więc narzędzia i kredyt zaufania. Dla porównania Slot przez wiele tygodni nie dostał żadnego nowego piłkarza – dopiero ostatnio Liverpool zakontraktował Federico Chiesę i Giorgiego Mamardaszwiliego.
Na inaugurację United wygrali z Fulham. Niby nieprzekonująco (1:0), ale po niezłej grze. W 2. kolejce gra była podobna, ale wynik już się nie zgadzał – porażka 1:2 z Brighton to raczej powrót do ponurych wspomnień z wielu meczów sezonu 23/24. Choćby z tego względu niedzielna bitwa będzie tak ważna. Już na początku można zrobić sobie poważne straty, szczególnie że Arsenal i Manchester City zaczęły sezon od zwycięstw, podobnie jak Liverpool.
Początek szlagieru 3. kolejki Premier League w niedzielę o 17:00 czasu polskiego.