Co najmniej jedno pokolenie kibiców Premier League wychowało się na pojedynkach Manchesteru United Sir Alexa Fergusona z Arsenalem Arsene’a Wengera. Te batalie decydowały nierzadko o losach mistrzostwa Anglii. Niedzielny mecz o losach tytułu jeszcze nie przesądzi, ale ma naprawdę ogromne znaczenie.
Liga angielska dobiła do półmetka, choć niektóre drużyny, w tym właśnie Arsenal, nie rozegrały jeszcze 50% spotkań. Kanonierzy mają do odrobienia zaległości. Na razie jednak Mikel Arteta skupia się na niedzielnym meczu z Manchesterem United, chcąc utrzymać ośmiopunktową przewagę nad Man City i powiększyć swoją przewagę nad Czerwonymi Diabłami do 11 oczek.
Kanonierzy imponują w tym sezonie, tym bardziej, że mało kto widział w nich kandydata do gry o mistrzostwo. Może upragniony powrót do Ligi Mistrzów, może podium – tak pewnie typowali najwięksi optymiści wśród fanów Kanonierów. Tymczasem Arsenal zaskoczył wszystkich i jest niesamowicie dobrze funkcjonującą maszyną. W efekcie prowadzi z bilansem 15-2-1.
Z kim The Gunners przegrali ten jedyny mecz? Tak, dokładnie. Z Manchesterem United. To również wielki smaczek dzisiejszego spotkania. 4 września zeszłego roku na Old Trafford gospodarze pokonali ekipę z północnego Londynu 3:1 po golu Antony’ego i dublecie Marcusa Rashforda. Dla Arsenalu odpowiedział Bukayo Saka. Teraz na The Emirates można być pewnym, że podopieczni Artety będą żądni rewanżu, chcąc pokazać, że nikogo się nie boją i od nikogo nie czują się gorsi. Przed nimi jeszcze dwa bezpośrednie mecze z Manchesterem City, więc takie prężenie muskułów ma również wymiar psychologiczny. Jeśli Arsenal przegra, będzie to dla Citizens czytelny sygnał, że rywal jest do ugryzienia.
Jednak Kanonierzy mogli sobie wyobrazić lepszy moment na rywalizację z Man Utd. Po mundialu drużyna Erika ten Haga spisuje się bardzo dobrze. Do środy Czerwone Diabły notowały serię siedmiu zwycięstw z rzędu po restarcie rozgrywek. Szczególnie cenna była derbowa wygrana z Man City tydzień temu. W środę jednak znakomita seria się skończyła. Manchester United w końcówce meczu z Crystal Palace stracił zwycięstwo, a co być może jeszcze gorsze – stracił też Casemiro, który obejrzał eliminującą go z gry w niedzielnym szlagierze żółtą kartkę. Fani Man Utd doskonale wiedzą, ile znaczy Brazylijczyk w zespole ten Haga. Sam Holender próbował bagatelizować ten problem, mówiąc, że skoro udało się pokonać Arsenal bez Casemiro we wrześniu, to można zrobić to i teraz.
Casemiro to najistotniejszy nieobecny po stronie Man Utd, choć nie jedyny. Nie zagrają także Jadon Sancho, Donny van de Beek, Diogo Dalot czy Axel Tuanzebe. W Arsenalu jeszcze przez co najmniej ponad miesiąc brakować będzie Gabriela Jesusa. W tej sytuacji pewniakiem w linii ataku jest Eddie Nketiah.
Można się zastanawiać, czy Arsenal zdecyduje się zimą na transfer napastnika. Kanonierzy długo starali się sprowadzić skrzydłego, Mykhaylo Mudryka z Szachtara. Ostatecznie ubiegła ich Chelsea, proponując ukraińskiemu klubowi lepsze warunki. Kanonierzy sięgnęli więc po Leandro Trossarda z Brighton, a dzień później zszokowali polską opinię publiczną, decydując się na transfer stopera Spezii, Jakuba Kiwiora. Arteta nie buduje więc zespołu w oparciu o absolutnie topowe gwiazdy na europejskim firmamencie. Chce rozwijać talent piłkarzy w Londynie. Patrząc na to, jak krok po kroku tworzy nowy, silny Arsenal, wypada przyklasnąć. Co nie zamyka oczywiście tematu napastnika, bo wydaje się to naprawdę paląca potrzeba.
Arsenal po zeszłotygodniowej wygranej z Tottenhamem czuje się mocny i chce odegrać się Man Utd za porażkę z września. Czerwone Diabły nie mogą zaś sobie pozwolić na drugą z rzędu stratę punktów, jeśli chcą realnie marzyć o mistrzostwie. To naprawdę powrót do czasów Fergusona i Wengera, choć już bez tych dwóch dżentelmenów na ławkach. Czekamy niecierpliwie na 17:30.