Dwa tygodnie temu Lech Poznań tracił do liderującego Śląska Wrocław 8 punktów i wydawało się, że to bardzo duża różnica. Tymczasem w sobotni wieczór Kolejorz ma szansę… prześcignąć jednego z rywali w walce o tytuł. Kapitalne wejście w wiosnę w wykonaniu poznaniaków stanie naprzeciw wrocławian, którzy zaliczyli spory falstart przegrywając oba domowe spotkania. Czy Lech będzie kontynuować passę, czy Śląsk w końcu się przełamie? Czas poznać odpowiedź na to pytanie.
Filipów dwóch
Dwa mecze, sześć punktów i cztery zdobyte bramki. Wszystkie zasługą dwóch Filipów, wychowanków Lecha. Z Zagłębiem zaczął strzelać Szymczak, a przeciwnika dobił Marchwiński. W Białymstoku było na odwrót, gdyż to “10” zaczęła od strzału w stylu Toniego Kroosa. Później rzut karny precyzyjnie wykonał Szymczak, co jak się później okazało było kluczowe przy zainkasowaniu drugiego kompletu punktów wiosną. Obaj są w wąskim gronie graczy, którzy trafiali w obu wiosennych kolejkach. Obok nich to Fredrik Ulvestad, Adrian Kapralik oraz Ilija Szkurin, przy czym dwaj pierwsi mają na swoim koncie łącznie trzy trafienia. Poznański duet to jedyni Polacy w tym zestawieniu.
Ciekawe jednak, jak sytuacja będzie wyglądać, gdy do gry wróci kapitan Mikael Ishak. Wszystko wskazuje na to, że Szwed będzie już gotowy do gry w sobotę. Co wtedy? Trudno odstawić od składu Szymczaka, a przestawiania go na skrzydło – co miało już miejsce – raczej będzie źle wyglądało po tak dobrym starcie wiosny w jego wykonaniu. Z drugiej strony trudno sobie wyobrazić ławkę w większej liczbie spotkań dla kapitana i dotychczasowego najlepszego strzelca Lecha. Tyle że pojawia się kolejny aspekt, o którym ostatnio pisał portal Weszło. Mowa o słabej współpracy na linii Ishak – Marchwiński. Obaj często ze sobą grali, ale efekty ich “współpracy” były lekko mówiąc niewidoczne. W tym sezonie było tylko jedno spotkanie – z ŁKS-em – gdy obaj dorzucili liczby do klasyfikacji kanadyjskiej. Poza tym albo lepiej grał jeden, albo drugi. Najlepiej Marchwiński wygląda, gdy nie ma obok niego Ishaka i na odwrót. Wcale nie chodzi o kwestie nieporozumienia czy jakiegoś konfliktu pomiędzy tymi piłkarzami. Ot po prostu ich charakterystyki bardziej się zwalczają, zamiast uzupełniać na boisku. Zresztą “Marchewa” pod nieobecność Ishaka grywał już w roli “9” i spisywał się naprawdę solidnie, strzelając gole. To z pewnością zagwozdka dla trenera Mariusza Rumaka, który może być zadowolony ze startu rundy w wykonaniu lechitów.
Znowu świetna frekwencja
Już w poniedziałek Lech Poznań informował, że ponad 23 tysięcy kibiców posiada wejściówkę na sobotni mecz ze Śląskiem. Dzięki temu klub przyznał wszystkim fanom zniżkę 20% na zakup biletu na kolejny domowy mecz. Ten Lech rozegra już za kilka dni, a rywalem będzie Pogoń Szczecin w ramach 1/4 finału Pucharu Polski. Bardzo ważna potyczka, na której Kolejorz także będzie potrzebował wsparcia fanów. Oczywiście w środku tygodnia nie ma co liczyć na taki wynik, jak w przypadku ligowego grania. Fani Lecha mobilizują się jednak w internecie, by przebić barierę 30 tysięcy widzów. W ciemno można założyć, że Lech pobije dwa rekordy tegosezonowe. Dotychczas najliczniejsza publiczność podczas domowego meczu Lecha dotyczyła spotkania z Widzewem, gdy pojawiło się 25811 kibiców. Jeszcze więcej – 28419 – kibiców oglądało derby stolicy Wielkopolski. Tyle że wtedy Lech występował w roli gospodarza. Jednocześnie drugie spotkanie tych drużyn w tym sezonie obejrzy więcej kibiców, niż wygraną Śląska 3:1 jesienią. Wtedy we Wrocławiu było obecnych nieco ponad 20 tysięcy kibiców.
Panie i Panowie, JEEEDZIEMYYYY! 🗣️
27 tysięcy pękło, nie zatrzymujemy się!🎫➡️ https://t.co/IPdN4CG53U pic.twitter.com/Q465FqiZgR
— Lech Poznań (@LechPoznan) February 21, 2024
Tak czy siak przed chwilą Kolejorz rywalizował z Jagiellonią na wypełnionym stadionie w Białymstoku, a teraz będzie coś podobnego przy swoich kibicach. Dla gości to nie będzie pierwszyzna w tym sezonie, bowiem to do Śląska należą dwa rekordy frekwencyjne w tym sezonie. Mowa o domowych spotkaniach z Legią i Rakowem, gdy wrocławianie wyprzedali wszystkie bilety na swój obiekt!
Grają lepiej, punktów nie ma
Całą jesień wiele osób narzekało, że Śląsk Wrocław nie gra efektownie, tylko jest do bólu pragmatyczny. Często strzelał jednego gola i później trudno było już odrobić straty z drużyną Jacka Magiery. Tyle że dopóki wygrywali, raczej większość puszczała to mimo uszu. Trudno się dziwić, skoro według starego porzekadła “zwycięzców się nie sądzi”. Ideałem byłoby grać efektownie i wygrywać, co w większości meczów potrafiła połączyć Jagiellonia Białystok, kończąc rundę w roli wicelidera. Teraz Jaga wyprzedziła Śląsk, chociaż obydwa kluby mają tyle samo punktów. Tuż za nimi wspomniany Kolejorz, który w teorii może po tym weekendzie być nawet liderem.
Wrocławianie w teorii mieli wszystko, by zacząć rundę z wysokiego “C”. Dwa domowe mecze to niemal idealny scenariusz by podtrzymać dobre wrażenie z jesieni. Tymczasem dwukrotnie Śląsk przegrał po 0:1. Najpierw z Pogonią, gdzie osiągnął rekordowe xG z całego sezonu, na poziomie prawie 2,50! To bardzo duża liczba pokazująca, jakie szansę Erik Exposito i spółka mieli pod bramką Cojocaru. Tyle że Wojskowi nie poprzestali na “promowaniu” jednego bramkarza, gdyż tydzień później zrobili dokładnie to samo. Kolejne 0:1, a tym razem boleśniejsze, gdyż jednak Stal Mielec to zespół o półkę niżej od Portowców. Tym razem postacią meczu okazał się być Mateusz Kochalski. 24-latek trafił praktycznie do wszystkich możliwych jedenastek kolejki, co tylko pokazuje, że był bezdyskusyjnie kluczem do wygranej dla drużyny Kamila Kieresia na Dolnym Śląsku.
Dostarczyli nam naprawdę sporo emocji w ostatniej kolejce 🥳🔝 pic.twitter.com/75NDcKzobh
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) February 20, 2024
Podtrzymać wyjazdowe wyniki
Paradoks tego wszystkiego jest taki, że Śląsk lepiej sobie radzi… poza domem. Na Tarczyński Arena zdobył dotychczas 18 punktów, a pozostałe 23 na wyjazdach. Pod tym względem jest najlepszy w lidze. Jedynym klubem, który może z nimi rywalizować w delegacjach jest Pogoń – 22 “oczka”. Podium zamykają sąsiedzi z ligowej tabeli – Jagiellonia oraz Lech – którzy zgarnęli po 16 punktów na wyjazdach. Różnica dość znacząca i pokazująca, że Śląsk jest prawdziwym wyjazdowym hegemonem. Jedyną porażkę, jaką poniósł poza domem była ta w… Mielcu. Poza tym zwycięstwa w Szczecinie, Lubinie, Krakowie x2, Łodzi(Widzew), Radomiu, Grodzisku, a także remisu w Kielcach i Chorzowie. Jak jednak widać poza Pogonią, nie mieli praktycznie żadnego przeciwnika z czołówki na wyjeździe. Pisałem już o tym przy okazji zapowiedzi meczu z Jagiellonią, że terminarz wyjazdowy w tej rundzie będzie dużo trudniejszy. Stąd tak ważne były dwa pierwsze domowe mecze, w których Śląsk zaprzepaścił szansę na ucieczkę swojej konkurencji.
Warto tutaj przypomnieć, że Poznań to pierwszy krok w trudnej wyjazdowej wiośnie. W odwiedziny trzeba będzie pojechać także do Białegostoku, Częstochowy, Warszawy czy Zabrza. Krótko mówiąc odwiedzić 5 z 6 drużyn będących razem ze Śląskiem w TOP7. Jeśli Jacek Magiera i spółka podtrzymają dyspozycje wyjazdową z jesieni to nie będzie czego się bać. Z drugiej strony czy wyniki wyjazdowe nie były właśnie efektem dobrej formy połączonej z korzystnym terminarzem? Na to pytanie odpowiedź poznamy dopiero za kilka tygodni. Pierwszy test już teraz.
***
Początek sobotniego meczu o godzinie 17:30.