Kolejka w środku tygodnia sprawiła, że najbliższa niedziela w Serie A szykuje nam hitowe otwarcie. W samo południe do Neapolu przyjeżdża Atalanta, co oznacza spotkanie lidera z trzecim zespołem tabeli. Szykuje nam się ciekawe spotkanie, chociaż gospodarze poza efektywnością, raczej nie grzeszą efektownością.
Rzut oka na same liczby i już wiemy, że spotkają się dwa żywioły. W meczach Atalanty kibice zobaczyli do tej pory 40 goli w dziesięciu grach, co daje ładną i efektowną średnią czterech sztuk na każde 90 minut. Co ciekawe sama liczba zdobytych bramek przez La Deę – 26 – jest wyższa niż ogólna liczba goli, która wpadła w spotkaniach z udziałem Napoli – 23. Tyle że jedni specjalizują się póki co w strzelaniu goli, a drudzy w ich nietraceniu. Stąd w niedzielne południe zobaczymy pojedynek najlepszego ataku z najlepszą defensywą.
Złapali formę po obu stronach
Atalanta straciła w tym sezonie już 14 goli, ale to głównie efekt początku sezonu. Dwie sztuki od Torino, cztery od Interu, kolejne dwie od Fiorentiny i trzy od Como. Tylko w tych czterech kolejnych spotkaniach do bramki Marco Carnesecchiego wpadło 11 goli! Potem jednak było znacznie lepiej, gdyż w ostatnich pięciu spotkaniach już tylko trzykrotnie rywale La Dei strzelali gole. Jedynie Bolonii bramka cokolwiek dała – remis. To też efekt wzrastającej dyspozycji drużyny z Lombardii. Swoją drogą wspomniane cztery mecze, w których wpadło mnóstwo goli przeciwko Atalancie to jakiś ewenement, skoro w Lidze Mistrzów po trzech kolejkach są jednym z czterech zespołów – obok Aston Villi, Arsenalu i Interu – który zachował czyste konto. Owszem, można powiedzieć, że to w 2/3 efekt słabszych rywali, jakimi byli Szachtar czy Celtic. Z drugiej strony 270 minut z czystym kontem w Champions League zawsze powinno budzić respekt.
Podobnie jak ostatnie wyniki osiągane na krajowym podwórku. W środowy wieczór wygrali “tylko” 2:0 z Monzą, ale ten rezultat nijak się nie odnosił do przewagi, którą miała drużyna Gian Piero Gasperiniego nad rywalem. Być może klarownych sytuacji nie było wcale tak dużo, a bergamczyków uratowały dwa cudowne strzały Lazara Samardzicia i Davide Zappacosty. Jednak sam fakt, że Monza “ugotowała” jedynie xG na poziomie 0,11 wiele mówi, jak zdominowanym zespołem byli goście zza miedzy. Zresztą Atalanta pzeplata wysokie zwycięstwa, tymi “normalnymi”. W poprzedni weekend na Gewiss Stadium doszło do pogromu. Hellas Verona przyjęła sześć bramek! To przede wszystkim efekt genialnego meczu Ademoli Lookmana. Nigeryjczyk przebywał na boisku zaledwie 56 minut, co wystarczyło mu do strzelenia dwóch goli i dorzucenia kolejnych dwóch asyst. Wcześniej jednak Atalanta ograła także Venezie 2:0 na wyjeździe i Genoę 5:1 u siebie. Wówczas błyszczał Mateo Retegui, który notuje świetne wejście w sezon. Przez cały ubiegły sezon trafił siedem razy na boiskach Serie A dla Genoi, a teraz po dziesięciu kolejkach na jego koncie już jest 10 goli i 3 asysty! 25-latek błyskawicznie pokazał, że wydanie na niego ponad 20 milionów euro było strzałem w dziesiątkę, a Atalanta ma kolejnego napastnika, który będzie dla niej seryjnie strzelał i może dać okazje do… jeszcze większego zarobku. Słusznie bowiem zauważyli komentatorzy Eleven Sports, że Bergamo to dobre miejsce dla rozwoju napastników. W ostatnich latach mogli o tym powiedzieć Luis Muriel, Duvan Zapata, Josip Ilicić czy Rasmus Hojlund.
***
Oczywiście na ofensywie to się nie kończy, skoro Atalanta tak naprawdę sprzedawała piłkarzy do bogatszych klubów z każdej pozycji. Daleko nie trzeba szukać, jak Teun Koopmeiners, który latem zaczął strajkować, by wymusić transfer do Juventusu. Są jednak tacy, dla których Bergamo i La Dea to ziemia obiecana. Taką listę otwierają ci będący najdłużej w klubie, jak Mario Pasalić czy Marten De Roon. Holender rozgrywa już dziewiąty sezon w Lombardii, a publicznie wszem i wobec zapowiedział, że chciałby dojechać do końca kariery w tym klubie. Co więcej 33-latek na tyle dobrze się czuje na północy Włoch, że razem z rodziną chciałby osiąść tam na stałe. To piłkarz kluczowy w układance Gasperiniego. Nominalny środkowy pomocnik rozpoczął sezon już od dwóch goli, a przecież najlepszy jego ligowy wynik to do tej pory były trzy bramki zdobyte w sezonach 21/22 i 22/23. Dodatkowo nierzadko bywały sytuacje, gdy de Roon musiał grywać jako jeden z trójki środkowych defensorów. Zwłaszcza w sytuacjach wielu kontuzji ubiegłego sezonu. Gdy brakowało Scalviniego, Toloia, Djimsitiego czy Kolasinaca i pozostałych, to Holender wjeżdżał w tę formację i nie było najmniejszych kłopotów z jego grą. Co więcej Atalanta zyskiwała dodatkowego pomocnika linie niżej, chociaż tak naprawdę wszyscy defensorzy La Dei nie mają kłopotów z wprowadzeniem piłki w stronę bramki przeciwnika.
ConteBall
Jasnym było, że za kadencji Antoni Conte Napoli nie będzie tak efektowne, jak było za mistrzowskiego sezonu z Luciano Spalettim za sterami. Z drugiej strony pod Wezuwiuszem przez ostatnie dwa lata przeżyli gigantyczny rollercoaster. W sezonie 2022/2023 byli zdecydowanie najlepszym włoskim klubem dystansując wicemistrza o 16 punktów. Wydawało się, że dobre czasy nastały w Kampanii, ale tak jak szybko udało się zbudować mistrzowską ekipę, tak jeszcze szybciej ją rozmontowano. Zaczęło się od odejścia Spalettiego, a później trwała degrengolada zespołu, który po dwunastu miesiącach spadł z pierwszego na… dziesiąte miejsce! Dorobek punktowy też mówił wiele, bowiem 53 “oczka”, z którymi kończyli poprzednie rozgrywki to nie było nawet 60% mistrzowskiej zdobyczy. Kompromitacja po całości, która oznaczała brak europejskich pucharów. Z drugiej strony w takiej sytuacji łatwiej się nieco odbudować, gdy nowy trener ma więcej czasu na faktyczną pracę z zespołem. Pełne mikrocykle treningowe, zamiast wyjazdów i dbania o regeneracje to duża wartość dla każdego szkoleniowca. Zwłaszcza dla takiego, jak Antonio Conte. Jego zespoły może nie grają efektownej piłki, ale nikt nie narzeka, gdy się wygrywa mecze. Tak jest obecnie w Neapolu. Gdy ekipa Spalettiego zdobywała tytuł, punktowała na poziomie 2,37/mecz. Dzisiaj ta średnia po 10. kolejkach wynosi 2,5 pkt/mecz, co oczywiście będzie niezwykle trudne do utrzymania. Takie tempo oznaczałoby finalny wynik na poziomie 95 “oczek”, co na 99% dałoby scudetto. Ale za nami dopiero start rozgrywek, a nawet jeszcze nie dojechaliśmy do 1/3 Serie A.
***
Co ciekawe wszystko zaczęło się… tragicznie w Weronie. Ten sam Hellas, który tydzień temu przyjął 1:6 w Bergamo, na inauguracje sezonu ograł Napoli… 3:0! Trudno w to uwierzyć, ale to właśnie przez pierwsze 90 minut sezonu drużyna Antonio Conte straciła 60% dotychczasowych bramek. Pozostałe dwie to rzut karny Ange-Yoana Bonny’ego z Parmy oraz trafienie Gabriela Strefezzy z Como. Tyle że w dziewięciu spotkaniach po inauguracji Napoli straciło zaledwie dwa punkty. To efekt bezbramkowego remisu z Juventusem na wyjeździe.
Kluczowe transfery
Sporo zmieniło się w kadrze Napoli przed tym sezonem. Przede wszystkim z przodu nie ma już Victora Osimhena, który miał odejść za wielkie pieniądze do topowych klubów, a skończyło się na… Galatasaray. Jego miejsce na pozycji “9” zajął Romelu Lukaku, dla którego to już trzeci wielki klub w Italii. Był Inter, była otatnio Roma, a teraz pójście nieco na drugą stronę barykady. Tak można to nazwać, gdyż dla kibiców Napoli to Roma jest jednym z takich największych rywali we Włoszech. Na tym jednak przecież nie koniec, bowiem do klubu trafili inni zawodnicy odgrywający ważne role. Scott McTominay to kluczowy zawodnik drugiej linii, a inny gracz pozyskany z Premier League – Billy Gilmour – aktualnie korzysta na kontuzji Stanislava Lobotki i zbiera więcej minut. Trzeba jednak jasno sobie powiedzieć, że drużyna jak zawsze budowana jest od tyłu. W ubiegłym sezonie Napoli nie było tak skuteczne w defensywie, jak w sezonie mistrzowskim, więc nowy szkoleniowiec rozpoczął pracę od transferu Alessandro Bouongiorno. 25-letni stoper Torino to kolejny zawodnik Granaty, za którego trzeba było wysupłać sporo kasy po Bremerze. Nie ma jednak wątpliwości, że reprezentant Włoch to dzisiaj jeden z czołowych środkowych obrońców w Serie A.
***
Początek niedzielnego meczu o godzinie 12:30.