Trzecia edycja Ligi Narodów i trzeci inny wygrany. Tym razem potrzebne był rzuty karne, żeby wyłonić zwycięzcę po dość nudnym finale. Unai Simon obronił strzały Majera i Petkovicia i to Hiszpania wygrała z Chorwacją.
Ligę Narodów wymyślono po to, żeby załatała dziurę reprezentacyjną w nieparzystych latach, gdy nie jest rozgrywany żaden wielki turniej. COVID-19 trochę w namieszał w tym terminarzu, bo Euro i finały Ligi Narodów odbyły się w 2021 roku, ale teraz powinno być już wszystko w porządku. Nikt co prawda o to takie rozgrywki nie prosił, ale jak już jest, to w porządku… Przynajmniej mecze towarzyskie zyskały większy prestiż, a kiedy już wygrywa się grupę i dochodzi do Final Four, to pojawia się motywacja, żeby coś z reprezentacją wygrać. Kadra Polski także zyskuje, mogąc się w Lidze Narodów A mierzyć z najsilniejszymi reprezentacjami w Europie. I z każdą kolejną edycją, oprócz konkretnych eliminacji, dostaje zadanie “ekstra”. Utrzymanie w dywizji. Zwycięzcy w czterech grupach A awansują i grają po sezonie o zwycięstwo. W 2019 roku wygrała Portugalia, w 2021 Francja, a teraz Hiszpania.
Hiszpanie na każdym wielkim turnieju otrzymują status jednego z faworytów. Może nie głównego, jednak trzeba się ciągle z nimi liczyć. Właśnie minęła era Luisa Enrique i zaczęła się era Luisa de la Fuente. Od złotego okresu, w którym “La Furia Roja” wygrała po kolei – Euro 2008, mistrzostwa świata 2010 oraz Euro 2012 minęło już trochę czasu. Od tamtego momentu zaliczyli kilka mniej lub bardziej udanych imprez i wreszcie przełamali się, wygrywając jakieś trofeum. Mistrzostwa świata w Brazylii mieli kompletnie nieudane. Na pewno pamiętacie słynną bramkę Robina van Persiego ze szczupaka. To jedna z pięciu, jaką Holendrzy wbili Hiszpanom, deklasując mistrzów świata. Potem Hiszpanie mieli wielkiego pecha do karnych, bo dwa razy odpadali w ten sposób na MŚ w 1/8 finału – z Rosją i Marokiem. Na przesuniętych mistrzostwach Europy które odbyły się w 2021 roku, także odpadli po jedenastkach z przyszłymi mistrzami – Włochami.
A Chorwaci? W ostatnich latach słyną z tego, że przechodzą do kolejnych etapów albo po dogrywkach, albo po karnych. Statystyki zdecydowanie przemawiały więc za Luką Modriciem i jego kolegami. Każda seria kiedyś się jednak kończy i ta zakończyła się w finale Ligi Narodów. Chorwaci notują świetny okres – srebro i brąz mundialu, a teraz srebro Ligi Narodów. Brakuje tylko tego, by coś wygrać, ale po latach na pewno jeszcze bardziej doceni się to, co zrobili Modrić, Perisić, czy Kovacić pod wodzą Zlatko Dalicia. Ten finał przez 120 minut był dosyć nudny. Niewiele się działo po obu stronach. Hiszpanie długo budzili się z letargu i przez cały ten czas stworzyli tylko jedną “setkę” w 84. minucie. Merino podawał z lewej strony, a Fati uderzył z ośmiu metrów. Livaković miał szczęście, bo obok niego w bramce stanął Ivan Perisić i obronił ten strzał. Dogrywka to typowa strata czasu.
Kolejni zawodnicy pewnie wykonywali swoje jedenastki. Chorwaci zaczęli, a dokładniej Nikola Vlasić. Odpowiedział Joselu – idealnym strzałem w okienko. Brozović i Rodri strzelili tak samo – w swoje lewo. Luka Modrić uderzył doskonale, pod poprzeczkę. Potem Merino zaskoczył na dwa tempa. Po sześciu karnych nikt się nie pomylił i mieliśmy wynik 3:3. Wtedy Unai Simon sprytnie zostawił nogi i odbił pierwszą, ale nie ostatnią piłkę tego wieczoru – od Lovro Majera. Trafił Asensio i Hiszpanie mieli przewagę. Livaković znowu rzucił się w dobrą stronę, ale tak jak przy uderzeniu Joselu, było zbyt precyzyjne i za wysokie, żeby mógł sięgnąć. Musiał trafić Ivan Perisić i to zrobił, a potem Aymeric Laporte otrzymał szansę zostania bohaterem, strzelenia ostatniego w tym meczu karnego. Tylko, że… trafił w poprzeczkę i graliśmy dalej. Długo się nie musiał denerwować na środku boiska, bo za chwilę Unai Simon pofrunął w swoje prawo i obronił strzał Petkovicia, a Carvajal podcinką zapewnił zwycięstwo.