Skip to main content

Niestety – sprawdził się czarny scenariusz dotyczący Arkadiusz Milika. Polski napastnik nie pojedzie na Euro 2020. Kontuzja kolana okazała się zbyt poważna. Dziś wieczorem reprezentację Paulo Sousy czeka ostatni sprawdzian przed mistrzostwami – w Poznaniu zagramy z Islandią. Początek meczu o 18:00.

O problemach zdrowotnych Milika wiedzieliśmy od prawie dwóch tygodni. Selekcjoner i sztab reprezentacji mieli nadzieję, że kolano uda się zaleczyć, a napastnik Olympique Marsylia będzie gotowy na turniej. Niestety, wczoraj w nocy pojawiła się informacja, która złamała serca wielu fanów kadry. Z trójki, którą mieliśmy straszyć (Lewandowski-Milik-Piątek) na placu boju został tylko kapitan. I całe szczęście, że został.

Co jednak dość dziwne, selekcjoner nie skorzystał z opcji dowołania zawodnika z listy rezerwowej. Można zadać sobie pytanie – po co właściwie powstała ta lista. Od początku wydawało się mocno niejasne, dlaczego zawodnicy „rezerwowi” nie jadą z całą resztą na zgrupowanie. Skoro pojechali na wakacje, to raczej trudno oczekiwać, że będą w formie. Gdy wreszcie przyszedł moment weryfikacji i niestety jeden z zawodników nie może pojechać na turniej, Sousa został bez pola manewru. Lista okazała się fikcją, bo przecież ściąganie Kamila Grosickiego czy Sebastiana Szymańskiego, którzy przez ostatnie dni byczyli się w ciepłych krajach, byłoby bzdurą. Na Euro pojedzie więc 25 piłkarzy – sami zmniejszyliśmy sobie pole manewru. Wypada cieszyć się, że nie doszło do większej liczby urazów, bo nie byliśmy na to gotowi w żaden sposób.

Wróćmy jednak do meczu z Islandią, bo to ostatnia przygrywka przed poważnym graniem na turnieju. Tydzień temu kadra w nieco rezerwowym składzie zremisowała 1:1 z Rosją. Dziś zobaczymy pierwszy garnitur Sousy – być może skład identyczny albo bardzo zbliżony do tego, który ma wyjść już w poniedziałek na Słowację. To właśnie jest moment prawdy. Media spekulują, że skład może wyglądać następująco: Wojciech Szczęsny – Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jan Bednarek – Kamil Jóźwiak, Grzegorz Krychowiak, Jakub Moder, Maciej Rybus – Mateusz Klich, Piotr Zieliński – Robert Lewandowski.

Islandczycy pojawiali się na ostatnich wielkich imprezach. Ba, potrafili zaskakiwać faworytów. Przekonywali się o tym Anglicy czy Argentyńczycy. Jednak czasy prosperity najwyraźniej się skończyły. Na Euro 2020 Islandia się nie dostała. Walkę o Mundial rozpoczęła bardzo marnie – przegrywając z Niemcami i Armenią oraz pokonując Liechtenstein. W Lidze Narodów Islandczycy zdobyli 0 punktów i z hukiem spadli do drugiej dywizji. W ostatnich test-meczach nasi dzisiejsi rywale mierzyli się z Meksykiem (1:2) i Wyspami Owczymi (1:0).

Polacy z Islandczykami mierzyli się 6 razy. Pięć z tych meczów udało się wygrać, raz był remis. Pierwsze mecze biało-czerwonych z wyspiarzami miały miejsce w eliminacjach ME 1980. U siebie i na wyjeździe Polacy wygrywali 2:0. Kolejne starcia z Islandią to już wyłącznie mecze towarzyskie. Ostatni miał miejsce w 2015 roku. Wygraliśmy 4:2 po bramkach Kamila Grosickiego, Bartosza Kapustki i dwóch Roberta Lewandowskiego. Do przerwy to jednak goście prowadzili 1:0 po bramce Gylfiego Sigurdssona z rzutu karnego. Piłkarz Evertonu i największa gwiazda tamtejszej piłki dziś na pewno nie będzie straszył Wojciecha Szczęsnego i naszej defensywy, bo nie znalazł się w szerokim gronie powołanych na to spotkanie. Arnar Vidarsson robi sobie przegląd kadr przed jesiennymi meczami o punkty eliminacji. Ciekawe, jak na tym tle wypadnie biało-czerwona ekipa Sousy, która za 6 dni zagra ze Słowacją na Euro prawdopodobnie najważniejszy grupowy mecz.

Related Articles