Transfer Sadio Mane okazał się niewypałem. Bayern potrzebował szybko to naprawić, sięgając po napastnika światowej klasy. Padło na Harry’ego Kane’a. Anglik wszedł do Bundesligi z buta, a już popis dał ostatniej kolejce ligowej. Bayern rozbił Bochum 7:0, a Kane miał udział przy pięciu trafieniach (trzy gole i dwie asysty).
Pięć spotkań i bezpośredni udział przy 10 bramkach. To dorobek Harry’ego Kane’a w samej Bundeslidze. Do tego jeszcze trafienie w meczu towarzyskim ze Szkocją oraz bramka i asysta w Lidze Mistrzów z Manchesterem United. Liczby na początku sezonu pokazują, że nie potrzebował żadnego czasu na aklimatyzację i tym podobne sprawy. Wszedł do zespołu jako gotowy już snajper, który każe sobie dziś zadać pytanie – czy aby rekord Roberta Lewandowskiego, czyli 41 goli, nie może czuć się zagrożony? Szczególnie, jeśli więcej będzie takich wyników, jak ten ostatni. Harry Kane był dowódcą demolki na VFL Bochum i po raz pierwszy mógł zabrać do domu oficjalną piłkę Bundesligi 2023/24 z kolorowymi łatami. Pierwszą, ale z dużym prawdopodobieństwem nie ostatnią.
Bayern to oczywiście dominator niemieckiej piłki, a szczególnie uwydatniło się to w ostatnich sezonach. Bundesliga musi odpierać ataki i radzić sobie z szyderką, która mówi o “lidze farmerów”, gdzie nikt tak naprawdę nie jest w stanie rzucić wyzwania najsilniejszej drużynie. Aż 11 mistrzostw zdobytych z rzędu każe się zastanowić nad siłą tych kolejnych, będących za Bayernem. W ostatniej dekadzie jest właśnie Bayern i długo, długo nic. Dlatego też wyczyny strzeleckie Roberta Lewandowskiego spowszedniały. Co najmniej jedna bramka w kolejce stała się normą, a i to wywoływało niezadowolenie, bo czemu nie hat-trick? “Lewy” dopiero pościgiem za rekordem Gerda Muellera nadał większą wagę wszystkim tym jego nawet pojedynczym trafieniom, które przez tyle lat stały się powszechne.
Lewandowski gonił Gerda Muellera, a Kane będzie gonił Lewandowskiego. Do tego jest jeszcze oczywiście daleka droga, bo Anglik na razie nawet nie jest na pierwszym miejscu w klasyfikacji strzelców. Wyprzedza go rewelacyjny Serhou Guirassy, który wyczynia jakieś naprawdę chore rzeczy w Stuttgarcie i ma już 10 goli. Dlatego na razie Kane atakuje z drugiego szeregu, ale 41 bramek Robera Lewandowskiego to dobra motywacja i punkt odniesienia. Jeśli nie w 2023/24, to może w 2024/25? Jedno jest pewne, że Kane już zrobił więcej niż Sadio Mane. Senegalczyk też miał doskonały start i trzeba to pamiętać, ale później był głównie niedostępny i były z nim kłopoty dyscyplinarne. Nikt po nim nie płacze. Jeśli Mane miał świetny start, to Kane ma ten start rewelacyjny, bo liczbowo jeszcze go pokonuje. Weźmy siedem pierwszych spotkań. Strzelił pięć goli bez żadnej asysty. Kane po siedmiu występach ma już osiem goli i cztery asysty.
Do tego wyraźnie widać, że Anglik o wiele lepiej wpasował się do Bayernu. Jakoś tak lepiej rozumie się z nowymi partnerami, inaczej przy nim wyglądają Leroy Sane czy inni. Raczej to on jest tym finisherem, który dopełnia akcje. Bayern gra bardziej pod niego. Te cztery asysty są trochę naciągane, patrząc na współczynnik expected asissts, bo nie są to wystawy do pustej bramki i więcej robią w tych sytuacjach strzelcy. Tym niemniej nie można ich nie docenić, jak choćby tej w pierwszym spotkaniu z Werderem, gdzie zszedł do środka boiska, zdjął na siebie stoperów, skupił ich uwagę i klepką odegrał do Leroya Sane. Niemiec przez pół boiska pędził sam na sam z bramkarzem i strzelił już w czwartej minucie. Błyskawicznie Kane zaznaczył się w nowej lidze. Zwłaszcza “kuma się” właśnie z Sane. Również jemu i znów na klepkę asystował z Manchesterem United. Z Bochum też jedna z asyst to prostopadłe podanie do Niemca. Tak więc z czterech uzbieranych asyst aż trzy są do Leroya Sane.
Harry Kane zaliczył ostatnio mecz na najwyższą możliwą notę, bo nie może być inna, jeśli masz bezpośredni udział przy pięciu trafieniach. Anglik ma głośne wejście do Bundesligi.