Śląsk Wrocław wygrał z Hapoelem Be'er Sheeva 2:1 w pierwszym meczu III rundy Ligi Konferencji Europy, a Raków Częstochowa po raz trzeci z rzędu w tych rozgrywkach zremisował 0:0. Tym razem jednak z dużo silniejszym rywalem – Rubinem Kazań.
Śląsk Wrocław pojedzie na mecz rewanżowy z jednobramkową zaliczką. Wrocławianie, szczególnie w pierwszej połowie, grali bardzo ofensywny i miły dla oka futbol, jednocześnie bardzo szybko kasując zapędy Hapoelu. Wszystko zaczęło się od zadymienia stadionu w piątej minucie. Mecz został przerwany chwilę po rozpoczęciu, a później arbiter doliczył przez to aż 19 minut. Piłkarze Marka Magiery po tej przerwie tak zdominowali przeciwnika, że mogli zdobyć tutaj nawet 2-3 bramki. Strzał Erika Exposito był najwyższej klasy. Hiszpan wykorzystał błąd obrońcy, który wybił piłkę pod jego nogi, przyjął ją i błyskawicznie zapakował w samo okienko. Otarła się jeszcze o poprzeczkę i wyszedł z tego barddzo efektowny gol. Kibice Śląska dostali też kolejną pozytywną wiadomość – Exposito dziś przedłużył kontrakt z klubem do 2024 roku, choć mówiło się o jego odejściu. 25-latek często szuka się na boisku z Robertem Pichem.
Szkoda pierwszej połowy, w której Śląsk nie schodził z połowy przeciwnika, a stracił gola po stałym fragmencie gry i jednym z bardzo nielicznych wypadów Hapoelu. Wtedy polski zespół się cofnął, stracił swój rytm, a goście dostali wiatru w żagle. Do szatni wrocławianie i tak schodzili z wynikiem 2:1, ale z przebiegu gry śmiało mogła tu być dwubramkowa przewaga. Śląsk po trafieniu na 1:0 dążył do tego, żeby zdobyć drugą bramkę, ale niespodziewanie ją stracił. Wygrał po trochę kontrowersyjnie podyktowanym rzucie karnym za faul na Robercie Pichu. Sam poszkodowany wykorzystał jedenastkę, a wynik w drugiej połowie już się nie zmienił. To piąta wygrana wrocławskiej drużyny w Lidze Konferencji Europy, a ich bilans bramkowy to 13-7. Mecze Śląska gwarantują dużo goli – z Paide było 2:1 i 2:0, z Araratem 4:2 i 3:3, a teraz 2:1.
Zawodnicy z Częstochowy już po raz trzeci zremisowali 0:0. W meczu z Rubinem największym hitem były jednak narysowane markerem numery na koszulkach gości. Ze strojów odpadały im nazwiska i numery, więc musieli sobie jakoś poradzić. No i w przerwie postanowili odkleić je do końca i narysować nowe, przez co powstało niemałe zamieszanie. Później wygrzebano jakieś stroje rezerwowe, ale literki i cyfry cały czas im odpadały… Raków zaczął spotkanie aktywnie, bez respektu do lepszego przeciwnika. Świetne w ich wykonaniu było pierwsze 15-20 minut i to tyle. Pierwszy celny strzał na bramkę gości oddali po 80. minucie. Częstochowian w jednej akcji w pierwszej połowie uratował Kovacević, do czego zresztą w tym sezonie przyzwyczaił. Wygrał pojedynek sam na sam z utalentowanym Kwaracchelią, łączonym z wielona silnymi klubami w Europie. W sumie padło ledwie pięć celnych strzałów, więc o tym meczu nie ma się co szerzej rozpisywać. Raków na pewno nie zawiódł i ma szansę w rewanżu.