Dziewięć bramek w pięciu meczach Premier League, w tym dwa hat-tricki z rzędu. Erling Haaland wszedł do nowej ligi i na razie ją zjada. Nie potrzebował żadnej aklimatyzacji, wdrożenia w system Guardioli, po prostu się do niego błyskawicznie wkomponował.
Erling Haaland to w polu karnym potwór. Wydaje się, jakby zdobywał bramki z dziecinną łatwością. Ma wszystko – szybkość, siłę, instynkt killera, dobre wyczucie miejsca i czasu. Norweg ma w tym momencie już dziewięć goli w Premier League, a dopiero wkroczyliśmy we wrzesień. Drugi Aleksandar Mitrović ma pięć bramek, a Harry Kane, Rodrigo i Wilfried Zaha po cztery. Haaland oddał 12 celnych strzałów, a dziewięć z nich wylądowało w siatce. Raz obił obramowanie i zmarnował w sumie cztery tzw. duże szanse. Szczególnie dawał mu się we znaki Nick Pope z Newcastle, który bronił jego strzały i odczytywał kierowane do niego prostopadłe podania. Anglika i tak raz pokonał, choć akurat postawił trudne warunki. Nikt do tej pory w pięciu pierwszych meczach ligowych nie strzelił dziewięciu goli. A gdyby tylko Foden dwa razy podał mu do pustej…
Kiedy Manchester City bił głową w mur, wówczas pojawiała się teoria: to przez to, że nie mają napastnika. To łatwe wytłumaczenie, bo nikt przecież nie policzy w drugą stronę, czyli ile goli padło dzięki temu, że napastnika… nie ma i nie wiadomo kto zaraz ruszy w pole karne. Tyle tylko, że przy niekorzystnym wyniku rzucały się w oczy chaotyczne wrzutki, które latały w okolicach szesnastego metra, a nie było tam nikogo. Gabriel Jesus dużo lepszą robotę wykonywał na prawym skrzydle i nie jest typowym snajperem. Bardziej szukał gry, trochę się do piłki cofając, był defensywnym napastnikiem. Haaland stoi tam, gdzie powinien, czuje dobre miejsce. Na przykład w ostatnim meczu – stał sobie akurat tuż przed bramką i piłka trafiła mu prosto pod nogi po interwencji obrońcy, który wybijał piłkę Fodenowi. Grzech nie skorzystać. To inni robią miejsce Haalandowi. Z Forest świetnie robił to Julian Alvarez, który grał jako doklejony napastnik. Czasami dublował pozycję Norwega, ale ten pokazywał mu szybciutko, żeby ruszał w inną strefę. To był dopiero pierwszy oficjalny mecz z takim pomysłem, a to już zadziałało.
Rekordem Premier League w 38-meczowym sezonie (20 drużyn) są 32 bramki zdobyte przez Mohameda Salaha w sezonie 2017/18. Ogólny rekord Premier League dzielą Alan Shearer i Andy Cole. Oni strzelili po 34 gole, ale wówczas w lidze grały 22 zespoły, zatem mieli na to o cztery spotkania więcej (42). Haaland miał tylko jeden mecz, w którym mógł być wyraźnie zakłopotany. To jedyny dotychczas, gdy nie wpisał się na listę strzelców. Chodzi o spotkanie z Bournemouth, zakończone zwycięstwem 4:0. Nie potrafił tam znaleźć sobie miejsca, zaliczył mniej niż 10 kontaktów z piłką, był skrupulatnie pilnowany przez zabetonowaną obronę. Nie miał tam nikogo, kto by mu pomógł w ataku. Obrona gości pękła po starej sztuczce, czyli zaskakującym wejściu Ilkaya Gundogana. Obrońcy zbytnio skupili się na Norwegu, który był w stanie zanotować tylko asystę.
Erling Haaland strzelał dla City bramki w różnym stylu. Potrafił “depnąć” do prostopadłej piłki z West Hamem. To były dwie identyczne akcje – prostopadłe podania i pełna kita Haalanda przy wysoko grającej obronie Młotów. Raz sfaulował go Areola i Haaland sam wykorzystał karniaka. Później zrobił to samo, znów “depnął” i spokojnie pokonał Areolę przy sam na sam. Wykorzystywał też siłę, timing i dobre ustawienie się. Trzy gole z dziewięciu padły po dobiciu na pustą bramkę, bo stał akurat w dobrym miejscu. Dwa razy sprytnie uprzedził obrońcę, wciskając głowę lub nogę. Przy golu z Crystal Palace na 4:2 pokazał z kolei wielką siłę, bo wziął na plecy wracającego Joela Warda jak juniora. Nawet się nim nie przejął, zastawił i pokonał Guaitę. Gol kontaktowy z Newcastle to z kolei znalezienie się w idealnym miejscu po zgranej piłce. Gdyby Manchester grał bez napastnika, to prawdopodobnie nikt by na piątce nie stał.
Haaland daje wiele możliwości, bo to nie tylko typ wysokiego snajpera do wrzutek. Potrafi zostawić za plecami obrońców, ruszając do prostopadłej piłki, zastawić obrońcę, nic sobie z niego niej robiąc, ale i uprzedzić w ostatniej chwili (często również wykorzystując własną siłę, odpychając silnego stopera), a przy stykowych piłkach stoi w dobrym miejscu. Jeżeli tylko zdrowie pozwoli, to 30 bramek w Premier League musi pęknąć, a i Shearer ze swoim rekordem może czuć się zagrożony.