Erling Haaland miał dłuższe wakacje niż większość kolegów z zespołu. Jego Norwegia nie brała udziału w mistrzostwach Europy, dlatego mógł lepiej naładować baterie na sezon klubowy. Pep Guardiola podkreśla, że jego napastnik jest głodny kolejnych bramek, wypoczęty i pełen wigoru. Widać to po klasyfikacji strzelców. Norweg ma siedem bramek w trzy kolejki.
Erling Haaland w zeszłym sezonie Premier League był jednym z bardziej polaryzujących opinię zawodników. Z jednej strony niby zdobył 27 bramek w Premier League, a ogólnie 38 we wszystkich rozgrywkach, lecz śmiało powinien mieć przynajmniej o dziesięć więcej. W swoim pierwszym sezonie w Man City tych goli miał 52. Regres wziął się z miesięcznej pauzy na przełomie grudnia i stycznia, ale nie tylko – Haaland po prostu marnował ogrom prostych sytuacji. Koledzy na niego pracowali, a on nie trafiał z kilku metrów do pustej bramki. Nie był to tryb maszyny niszczącej każdego kolejnego przeciwnika. Obrońcy tacy jak William Saliba czy Antonio Rudiger nie mieli problemów z upilnowaniem Norwega i całkowicie wyłączyli go z gry. Haaland niby strzelał kolejne gole, ale już nie z taką łatwością. Prosty test oka pozwalał ocenić, że szło mu kiepsko. W oficjalnych statystykach Premier League wyliczono mu aż 34 zmarnowane wielkie okazje. To więcej niż zdobył bramek.
Kolejny sezon rozpoczął z wielkim przytupem. To znowu ten sam piłkarz sprzed dwóch lat. Świadczy o tym pewność siebie i repertuar jego wykończeń. Nie jest to dokładanie nogi do pustaka z metra. Najpierw strzelił pięć goli w sparingach, a teraz kontynuuje tę serię w lidze, gdzie jest jeszcze skuteczniejszy. Zaczęło się od ośmieszenia Marka Cucurelli, który to po mistrzostwach Europy śpiewał swoją słynną piosenkę:
Cucurella, on je paellę
Cucurella, on pije Estrellę
Haaland drżyj, nadchodzi Cucurella
To Haaland zjadł na śniadanie lewego obrońcę, kiedy z łatwością sobie z nim poradził w akcji bramkowej i sprytną podcinką pokonał Roberta Sancheza. Cucurella odbił się od Haalanda i był bezradny. Co ciekawe, było to wszystko starannie przeanalizowane. Otóż Sanchez w poprzednim sezonie kilka razy zatrzymał Haalanda. Norweg po pierwszym ligowym zwycięstwie w sezonie podzielił się ciekawym wnioskiem – otóż wyznał, że Sanchez reaguje w ostatniej chwili na strzał, dlatego miał tę pewność, że może sobie dotknąć piłkę kilka razy w polu karnym, bo Hiszpan czeka do końca. Rzeczywiście czekał, dlatego w ostatnim momencie Haaland strzelił podcinką. To był jednak dopiero początek, a zabawa zaczęła się później.
W dwóch następnych kolejkach ustrzelił dwa hat-tricki, co spowodowało, że ma ich już 11, a osiem w samej Premier League. Skompletował je w bardzo różnorodny sposób. Z Ipswich to wykorzystany karny, później pokazanie się do prostopadłej piłki, minięcie bramkarza, podbijając piłkę główką i spokojny strzał z kąta z powietrza, co wcale nie było takie łatwe z uwagi na próbującego interweniować Jacoba Greavesa. Manchester City przegrywał 0:1, lecz odpowiedział trzema ciosami w cztery minuty. Dwa z nich zadał Haaland. Trzeci gol? Jedyny, jaki został strzelony w drugiej połowie. Sytuacyjna piłka w okolicach 20. metra. Haaland ją przejął, odwrócił się i uderzył po ziemi tuż przy słupku. Zupełnie nie przyzwyczaił, że strzela w taki akurat sposób. Kiedy zabrał futbolówkę do podpisu, to jeden z kolegów z zespołu napisał na niej, że… ma dość podpisywania się na kolejnych piłkach.
Minął tydzień i… znowu musiał się podpisać! Haaland skompletował kolejnego hat-tricka. Tym razem strzelił wszystkie gole dla City z West Hamem. “The Citizens” mają ich dziewięć w lidze, a siedem jest autorstwa Erlinga. Gdyby jednak nie był tak koleżeński, to nie zostawiłby piłki Kevinovi De Bruyne z Ipswich. Jeszcze Mateo Kovacić trafił przeciwko Chelsea. Resztę załatwił blondwłosy snajper. Z West Hamem znów pokazał kunszt, bo po raz kolejny żadna z bramek nie była dołożeniem nogi do “pustaka”. W pierwszej sytuacji wyszedł do prostopadłej piłki, przyjął i pewnie pokonał Alphonso Areolę, uderzając w zupełnie inny róg. Kolejne trafienie to z kolei asysta od Rico Lewisa, przyjęcie Norwega i huknięcie na bramkę petardy w okienko. W trzeciej sytuacji znów ustawił się do prostopadłego podania, wkleił w linię i ruszył sam na sam z Łukaszem Fabiańskim (Polak wszedł na drugą połowę). Jego także pokonał pewną podcinką.
Pep Guardiola jest niezwykle zadowolony ze świeżości jaką prezentuje jego napastnik. To dlatego, że nie uczestniczył w mistrzostwach Europy. Od lat Norwegia kompromituje się w kolejnych eliminacjach, ale Manchesterowi City to akurat na rękę. Kataloński trener podkreślał, że Haaland zostaje po pół godziny po treningach i dodatkowo ćwiczy, czego nie robił rok temu, czując już pewne zmęczenie. Po kolejnym hat-tricku powiedział pół żartem, pół serio, że nawet defensor z bronią w ręku nie powstrzymałby Haalanda w takiej dyspozycji. Trener zaznaczył jeszcze dwie ważne rzeczy – brak strat napastnika i zaangażowanie w kreowanie akcji razem z zespołem oraz pracę w defensywie. Pep miał na myśli jedną z akcji, gdzie Haaland ruszył sprintem na własną połowę i 30-40 metrów od bramki Edersona odebrał piłkę rywalowi. Widać po prostu po repertuarze zagrań i wykończeń akcji, że Norweg wrócił na dobre.