Skip to main content

Ilkay Gundogan marzył o tym, by dołączyć do FC Barcelony, dlatego nie chciał się zgodzić na nowy kontrakt w Manchesterze City i to mimo wielu prób przekonania go do pozostania. Obrał sobie za cel “Dumę Katalonii” i do niego dążył. Po roku został jednak potraktowany jak tytułowy odkurzacz po gwarancji.

Matteo Moretto z “Relevo” poinformował, że Ilkay Gundogan wcale nie musi zostać sprzedany, choć pewnie marzeniem dla Barcelony byłoby go opchnąć jeszcze gdzieś do Arabii Saudyjskiej za 15 milionów euro i zaoszczędzić w sumie 25 milionów. Skąd to dodatkowe 10? To pensja Niemca za sezon 2024/25. Kończy mu się umowa, dlatego oddanie go za darmo w 2025 i płacenie tygodniówki mija się z celem. Dlatego Barcelona nie ma wyjścia – jeżeli nie chce mieć już Gundogana w zespole i zejść z jego pensji, to musi się zgodzić na polubowne rozwiązanie kontraktu. To sprawia, że chętniej sięgnie po niego Manchester City. Jest duża szansa na bardzo głośny powrót Niemca do angielskiego klubu. Zapewne żałuje, że w ogóle stamtąd odchodził przez to jak został potraktowany przez Barcelonę.

W całym tym zamieszaniu chodzi o to, że finanse klubowe są w stanie, o jakim wszyscy dobrze wiedzą. Klub kombinuje z dźwigniami, swego czasu prosił o obniżkę pensji, wypychał z klubu Frenkiego de Jonga, zatrudniając farmę trolli i sztucznych kont internetowych, by dyskredytowały i obrażały piłkarza. W tak perfidny i obrzydliwy sposób jest w stanie działać “Duma Katalonii”, która ostatnio z dumą ma niewiele wspólnego, ponieważ nie szanuje swoich zawodników i na nich szczuje. Ilkay Gundogan był najlepszym piłkarzem sezonu 2023/24, jednym z niewielu wyróżniających się w tej degrengoladzie, ale musi zrobić miejsce dla Hiszpana sprowadzonego za 55 milionów euro plus bonusy. Barcelona ściąga piłkarza na obsadzoną już pozycję, którego potem nie może nawet zarejestrować. Istne kuriozum. Cyrk.

David Ornstein z “The Athletic” podał, że Gundogana chętnie widziałyby u siebie kluby, które grają w Premier League, Turcji, Katarze i Arabii Saudyjskiej. To by się łączyło z ofertą Barcelony do Al-Nassr, gdzie piłkarz miał zostać zaproponowany. Pytanie jednak, czy chciałby w wieku 33 lat odcinać już kupony w słabej lidze i pójść za arabskim pieniądzem. Raczej dominują doniesienia o jego wielkiej chęci powrotu do Manchesteru City. Wpasowuje się to także w strategię “The Citizens”, którzy kompletnie nie mają następcy Rodriego. Przeciwko Chelsea fantastycznie zagrał tam Mateo Kovacić do spółki z Rico Lewisem, ale człowiek znający doskonale schematy Guardioli byłby na wagę złota. Pol Ballus z “The Athletic” potwierdził takie zainteresowanie. Fabrizio Romano potwierdził za to kontakt z zawodnikiem ze strony mistrza Anglii i dodał, że pewne jest odejście “Gundo” latem.

Pretekstem miała być decyzja sportowa. Taka, że Hansi Flick szuka zawodników stawiających na intensywność i wybieganie, zatem idealnie w tej roli sprawowałby się Dani Olmo. Z tym, że Barcelona bardzo nieelegancko zachowuje się wobec piłkarza, który zrobił tak wiele, żeby w ogóle tu trafić. Poszedł na ustępstwa w taki sposób, by podpisać umowę z wolnego kontraktu. Barcelona nie musiała za niego płacić, on już w ostatnim sezonie w City dawał do zrozumienia, że jego marzeniem jest spróbowanie właśnie w tym klubie, natomiast rok temu w La Liga strzelił pięć goli i zanotował aż dziewięć asyst (we wszystkich rozgrywkach 14 asyst). Był dostępny niemal non stop. Nie dotykały go kłopoty zdrowotne. Rozegrał 3000 minut w lidze. Jest jeszcze jedna godna odnotowania rzecz, że akurat w tym samym dniu zakończył karierę w reprezentacji. Był więc bohaterem dwóch wielkich newsów podanych na różne sposoby. Kroos i Muller zrezygnowali wcześniej, teraz także “Gundo”.

Helena Condis z “Radia COPE” uważa, że Ilkay Gündogan bardzo chciał w klubie zostać i podpisać nową umowę. Zgodził się jednak pójść na rękę Barcelonie i jest gotów pomóc, by ten patologicznie prowadzony klub mógł jakoś funkcjonować. Środek pola w meczu z Valencią stworzyli: 17-letni debiutant Marc Bernal oraz Marc Casado, który w pierwszym zespole zagrał dopiero po raz szósty, a po raz pierwszy w podstawowym składzie. Ilkaya Gundogana nie było w kadrze meczowej, co tylko nasiliło plotki. Oficjalna informacja jest taka, że uderzył się w głowę podczas meczu o Puchar Gampera i opuścił ligowy mecz z powodu ostrożności. Dani Olmo normalnie od tygodnia trenuje, lecz zagrać nie mógł, bo nie jest zarejestrowany. Frenkie de Jong leczy uraz, a na Gaviego kibice jeszcze trochę poczekają, bo jest on po operacji kolana, którą przeszedł w listopadzie i od tego czasu nie gra.

Barcelona w obecnej sytuacji jest klubem bez sentymentów. Nie liczy się to, ile zrobił Gundogan, by tu trafić. Nie liczy się też to jaki poziom reprezentował w sezonie 2023/24. Liczy się to, że trzeba się kogoś brutalnie pozbyć, by zrobić miejsce nowemu. Barcelona zatrudnia piłkarzy, kupując ich za ponad 50 milionów, żeby potem wypychać zasłużonego pomocnika, bo ją nie stać na funkcjonowanie. Czy to zdrowe? Już po roku Niemiec został skreślony przez nieumiejętne zarządzanie finansami. To już nie “mes que un club”, tylko zespół, który budzi brak sympatii i to nie tylko wśród europejskich kibiców, ale także samych sympatyków Barcelony przyzwyczajonych przez lata do szacunku do wielkich piłkarzy i wyśmiewających w przeszłości chociażby potraktowanie Raula Gonzaleza przez Real. Dziś mogą patrzeć z zazdrością na sąsiada, który ma znacznie bardziej pozytywny PR na świecie.

Related Articles