Czy od przybytku może rozboleć głowa? W niektórych przypadkach na pewno tak. FC Barcelona przebudowuje swój skład, ale trudno nie odnieść wrażenia, że ktoś nawrzucał do barszczu za dużo grzybów i finalnie ugotował grzybową…
W 2015 roku całą Europę czarowało ofensywne trio Messi – Suarez – Neymar. Nikt specjalnie nie pamięta, kto wówczas był zmiennikiem tej trójki, bo oczywiście grali oni we wszystkich najistotniejszych meczach, wykręcając kosmiczne liczby goli i asyst. W ten sposób Duma Katalonii pod wodzą Lusia Enrique sięgnęła po potrójną koronę. Zdecydowanie postanowiono na jakość, a nie na ilość. Pedro czy Rafinha byli pogodzeni z tym, że grają spodarycznie.
Cofnijmy się do nieco mniej odległej przeszłości. Pamiętne 2:8 w Lizbonie z Bayernem. Pod koniec meczu barceloński atak po raz ostatni tworzyli Messi, Suarez i Griezmann. Choć wynik był katastrofalny, to jakby nie patrzeć na papierze taka ofensywa budziła respekt. Suareza odpalono przed startem kolejnego sezonu, Messi i Griezmann opuścili Barcelonę rok później, choć Argentyńczyk podkreślał, że to wbrew jego woli.
Tak czy inaczej – przebudowa drużyny stała się faktem. Do tej pory projekt Barcy budowano wokół Leo Messiego. Teraz chcąc nie chcąc trzeba było postawić na inne twarze. Mimo wielkich problemów finansowych Barca nie była bierna na rynku transferowym – ani latem, ani zimą. I czas spojrzeć na efekt tych działań, bo wnioski są ciekawe…
Najkrócej rzecz ujmując, Xavi ma teraz do dyspozycji… 12 napastników. Gdyby wszyscy byli zdrowi, mógłby w akcie szaleństwa wystawić drużynę z samych napastników i jeszcze miałby zmiennika. Żarty żartami, ale nawet jeśli ten stan rzeczy potrwa tylko kilka miesięcy, to jest to jakieś horrendum.
Do tej pory pewniakiem był Memphis Depay, który aktualnie jest kontuzjowany. Uraz leczy też Ansu Fati, kolejny zawodnik, którego pozycja jest niepodważalna. Wprawdzie to wciąż nastolatek, ale nie bez kozery mówi się o skali talentu na poziomie Messiego. Barcelona zrobi wszystko, by zbudować gwiazdę Fatiego. Na razie przeszkadzają kontuzje, ale na pewno nie jest jeszcze za późno.
W klubie wciąż jest Ousmane Dembele. Wprawdzie jego kontrakt kończy się latem, a sprawiający mnóstwo problemów Francuz prawdopodobnie odejdzie do PSG, to jednak póki co pozostał na Camp Nou. Pytanie czy będzie sekowany czy jednak Xavi w trudnych chwilach spróbuje liczyć na jego niekonwencjonalne dryblingi…
Po kontuzji powraca Martin Braithwaite. Nikt raczej nie wierzy, że Duńczyk będzie wiodącą postacią ataku Barcelony. Mało kto rozumiał ten transfer. Jednak początek bieżącego sezonu Braithwaite miał dobry. Kto wie, jakby wyglądały jego liczby, gdyby nie wypadł z gry na wiele tygodni. Xavi musi przyjrzeć mu się uważnie, by podjąć ostateczną decyzję.
W podobnej sytuacji jest Luuk de Jong. Już samo sprowadzenie go do Barcelony jawiło się jako nieporozumienie, ale było też symbolem wielkiego kryzysu tego klubu. Jeszcze niedawno błyskotliwe gwiazdy światowej piłki w ataku, a teraz siermiężny Holender, który sprawdza się w pojedynkach powietrznych. W to, że zostanie na dłużej w Katalonii uwierzyć jeszcze trudniej niż w przypadku Braithwaite’a.
Co dalej? Zimowe wzmocnienia. Aż trzy! Do drużyny dołączył przede wszystkim Ferran Torres. Wydawało się, że jego kariera na Etihad Stadium rozwija się prawidłowo i niebawem stanie się to jeden z ważniejszych piłkarzy w ekipie Pepa Guardioli. Kataloński menadżer jednak bez większego żalu oddał Torresa do Barcy. Patrząc na finanse klubu, transfer ten był sporym zaskoczeniem. Joan Laporta pokazał, że nie zamierza sprowadzać Barcelony do roli klubu sięgającego jedynie po okruszki, takie jak Luuk de Jong.
Ale to nie koniec zimowych ruchów Barcelony. Kolejny gracz, który trafił na Camp Nou to Adam Traore – silny i szybki skrzydłowy, znany z Wolves, ale będący wychowankiem Barcelony. W drużynie Wilków miewał przebłyski, ale nie broniły go liczby. Jak będzie w La Liga? Patrząc na liczbę zawodników chętnych do gry w pierwszym składzie, można się zastanawiać czy Traore w ogóle będzie grał. Bo przecież w ostatnich godzinach okienka transferowego Barcelona sfinalizowała jeszcze jeden ciekawy transfer. Pierre-Emerick Aubameyang rozwiązał kontrakt z Arsenalem i wybrał ofertę z Katalonii. Ostatnie miesiące w jego karierze to pasmo niepowodzeń, ale Barcelona może być dobrym miejscem, by się odbudować.
Na koniec jeszcze młodzież, która jesienią zbierała sporo minut, ze względu na plagę kontuzji podstawowych graczy. 17-letni Ilias Akhomach, 20-letni Abdessamad Ezzalzouli, 18-letni Estanis Pedrola czy 23-letni Ferrat Jutgla. Blisko bramki rywali grywał także 20-latek Nico, ale można traktować go jako pomocnika.
Pamiętajmy, że jeszcze niedawno w ataku Barcelony do dyspozycji trenera był Sergio Aguero, który z przyczyn zdrowotnych karierę zakończył oraz wypożyczony do Aston Villi Philippe Coutinho. Zimą mówiło się z kolei o transferze Alvaro Moraty, a w kontekście letnich wzmocnień wałkowany jest temat Erlinga Haalanda.
Krótko mówiąc mamy istną stajnię Augiasza. Młodzież raczej może zapomnieć o grze. Liche szanse mają Braithwaite i de Jong. Ale nawet bez nich mamy nadmiar chętnych – Torres, Dembele, Traore, Aubameyang, a niebawem do zdrowia wrócą Fati i Depay. Jak to wszystko poukłada Xavi? Za chwilę w kadrze drużyny dominować będą niezadowoleni piłkarze ofensywni, którzy mecze oglądają z ławki rezerwowych lub z trybun.