EURO 2024 to może być pierwsza wielka impreza, na którą zakwalifikuje się reprezentacja Gruzji. Do postawienia został już tylko jeden krok – pokonanie Grecji. Kwicza Kwaracchelia jest już dostępny i gotowy do gry.
Gruzja wcale nie musiała zająć miejsca w eliminacjach premiowanego występem w barażach. Zgromadziła tylko osiem punktów w pięciozespołowej grupie. Sześć z nich zrobiła na słabiutkim Cyprze. Przegrała u siebie aż 1:7 z Hiszpanią. Urwała po punkciku Szkocji i Norwegii w spotkaniach domowych. Te wyniki nie miały jednak najmniejszego znaczenia. Kwaracchelia i jego koledzy mogli nawet przegrać wszystko jak leci, a i tak mieliby otwartą drugą furtkę barażową. Mimo wszystko musieli wziąć udział w eliminacjach i spróbować wejść przez małą dziurę w płocie, gdy tak naprawdę z drugiej strony domu mieli strefę całkowicie nieogrodzoną i mogli wejść tyłem. Czym jest ta łatwiejsza ścieżka? Otóż dokładnie tym, co uratowało Polakom cztery litery. Chodzi o możliwość powalczenia o awans dzięki Lidze Narodów.
Gruzini wygrali swoją grupę w ścieżce C, gdzie wyprzedzili Bułgarię, Macedonię Północną oraz Gibraltar. To automatycznie gwarantowało im o wiele bardziej korzystną drogę do awansu niż mierzenie się w grupie eliminacyjnej z Hiszpanią, Szkocją i Norwegią. Zasady są bowiem tak skonstruowane, że nikt nie ma prawa wchrzanić się im do ścieżki barażowej. Zwycięzcy z C grają z innymi zwycięzcami z C i koniec gadki. Turcja wywalczyła bezpośedni awans z eliminacji, dlatego zrobiła miejsce, lecz nikomu z wyższej półki, tylko kolejnej kadrze ze ścieżki C – Luksemburgowi. Paradoks jest taki, że Gruzja ma na przykład łatwiejszą drogę do awansu niż Walia/Polska (ktoś odpadnie), czy też Izrael, Bośnia i Hercegowina (już odpadli w półfinale). Jest to skomplikowane. Zespoły, które były losowane z lepszego koszyka miały w teorii łatwiej w eliminacjach, a jeżeli im się nie powiodło, to mają za to trudniej w barażach. Gruzja w swojej ścieżce pokonała najpierw Luksemburg, a teraz zagra z Grecją.
Na EURO 2020 (de facto 2021) mogliśmy obejrzeć dwóch debiutantów – Finlandię oraz Macedonię Północną. Cztery lata wcześniej (pięć) z kolei debiutowali: Islandia, Irlandia Północna oraz Walia. Gruzinom do debiutu w 2021 roku zabrakło pokonania jednego schodka. Ich sytuacja eliminacyjna była wręcz identyczna. Także zdobyli osiem punktów w pięciozespołowej grupie i także dwukrotnie pokonali zdecydowanie najsłabszą reprezentację – wtedy Gibraltar. Dwa inne punkciki urwali również tak samo – po dwóch domowych remisach (0:0 z Danią i 0:0 z Irlandią). Historia się powtórzyła. Gruzini mieli nawet jeszcze łatwiejszą ścieżkę niż teraz, bo były trochę inne zasady. Teraz tylko jedna ekipa ze ścieżki Ligi Narodów D (najlepsza) dostała szansę rywalizacji, ale przerzucono ją do ścieżki A, gdzie stała na straconej pozycji. Estonię z Polską nie miała większych szans. Cztery lata temu czterej wygrani najsłabszych Lig Narodów bili się o awans między sobą – Gruzja, Białoruś, Macedonia Północna i Kosowo.
Nie było jednego gospodarza EURO, który miałby zagwarantowany udział w turnieju, dlatego ścieżki były cztery. Teraz Niemcy wchodzą z automatu i mamy tylko trzy ścieżki. Najwięksi poszkodowani to właśnie ci z Ligi Narodów D. Gruzja zatem ma wielkie szczęście już drugi raz z rzędu dzięki zasadom. Jest bardzo dużym beneficjentem, ponieważ po raz kolejny może w łatwy sposób wślizgnąć się na wielką imprezę. Pomóc w tym ma Chwicza Kwaracchelia. Skrzydłowy Napoli nie mógł zagrać przez kartki w półfinale. Zdecydowanie nie jest w takiej formie jak sezon temu, a pewnie w trzy razy gorszej, lecz nie zmienia to faktu, że dla małej Gruzji jest absolutną gwiazdą. Być może drugą największą gwiazdą z racji rozpoznawalnego nazwiska jest… selekcjoner Willy Sagnol, którego przecież nikomu przedstawiać nie trzeba. Przez niemal dekadę grał on w Bayernie Monachium na pozycji obrońcy. Polscy kibice mogą na przykład dobrze znać Nikę Kwekweskiriego z Lecha Poznań albo też Otara Kakabadze z Cracovii. Na uwagę zasługuje także podstawowy golkiper Valencii – Giorgi Mamardaszwili.
Żeby jednak nie było, że Gruzja aż tak całkowicie “cichaczem” próbuje się wślizgnąć, to musiała przecież wygrać swoją ścieżkę w Lidze Narodów C i w następnej edycji będzie mogła się mierzyć z mocniejszymi rywalami – trafiła do grupy z Czechami, Ukrainą oraz Albanią. To właśnie pod wodzą Willy’ego Sagnola z bilansem 5-1-0 (16 punktów) wywalczyła awans. Nie było żadnych wątpliwości kto jest najlepszy. Druga Bułgaria zgromadziła dziewięć oczek. Najbardziej imponujący w wykonaniu Gruzinów był wyjazdowy mecz właśnie z Bułgarami, który wygrali aż 5:2. Z Macedonią Północną także dość łatwo sobie poradzili i to dwukrotnie, a przecież jest to przeciwnik, któremu ulegli w finale barażu o EURO 2020. Teraz stoją przed szansą spełnienia marzeń. Przeszkoda nie jest znowu nie do przejścia. To Grecja, która może i zmiażdżyła Kazachstan 5:0, ale nie grała ani na ostatnich dwóch mundialach, ani ostatnich dwóch mistrzostwach Europy. Dla “Hellady” to także szansa na powrót do dużych meczów.