Skip to main content

To był najlepszy, a jeśli nie, to na pewno jeden z najlepszych występów Piotrka Zielińskiego w całej karierze. Liga Mistrzów, mocny rywal, a on zagrał prawdziwy koncert, zgarniając statuetkę dla najlepszego piłkarza meczu.

Napoli było tego dnia nie do zatrzymania, a kibice przeżyli jeden z najwspanialszych wieczorów ostatnich lat. Na palcach jednej ręki można policzyć wielkie występy drużyny z Neapolu w europejskich pucharach, nie biorąc pod uwagę oczywiście czasów Diego Maradony, a skupiając się na tych bardziej nam bliskich. Takiego meczu w Lidze Mistrzów nie miała… nigdy. Naprzeciwko rywal z uznaną marką, jedna z najsilniejszych w Europie ekip, a tutaj Napoli rozłożyło Liverpool Juergena Kloppa na łopatki, demolując go aż 4:1. Najlepsze, że to i tak łagodna kara, bo przecież Victor Osimhen nie strzelił karnego, a Virgil van Dijk wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Kwaracchelii. Bezpośredni udział przy aż trzech golach miał Zieliński, notując asystę i zdobywając dwie bramki.

Neapolitańczycy roznieśli w pył Liverpool. Dominowali w środku pola za sprawą Andre Zambo Anguissy, Staś Lobotka nic sobie nie robił z angielskiego pressingu, a stworzona w tym roku para stoperów – Amir Rrahmani – Kim Min-Jae nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Kwicza Kwaracchelia będący w świetnej formie zweryfikował dziurawą defensywę Liverpoolu. Anglicy byli słabsi na wielu polach. Kompletnie bez formy jest Momo Salah, a doświadczona obrona wyglądała, jakby grała ze sobą po raz pierwszy w życiu. To, co wyprawiał tego wieczoru Joe Gomez nadaje się do kompilacji “jak nie należy grać w piłkę” i parodii profesjonalnego futbolu. Wtórował mu w tym Trent Alexander-Arnold, który (podobno) poprawił grę w defensywie. On także ewidentnie szuka formy i nie może jej znaleźć. Van Dijk też nie jest tym samym van Dijkiem. Wszystko to złożyło się z jednej strony na blamaż The Reds, a z drugiej na efektowny występ Napoli, gdzie główną rolę grał Piotr Zieliński.

Polak ma doskonałe wejście w sezon. Podczas, gdy wszyscy zachwycali się kolejnym dniem w biurze Roberta Lewandowskiego i jego pierwszym hat-trickiem dla Barcy w Lidze Mistrzów, “Zielu” rozgrywał prawdopodobnie najlepszy mecz w karierze, biorąc pod uwagę klasę rywala i prestiż rozgrywek. Nie będziemy przecież zestawiać tego ze spotkaniami ze Spezią czy innym Udinese. W Champions League były to dopiero jego bramki numer trzy i numer cztery, ale to też dlatego, że Napoli raczej przyzwyczaiło nas, że gra w Lidze Europy (sezony 2021/22 i 2020/21). To on zaczął od strzału, który ręką zatrzymał James Milner, a później wykorzystał rzut karny na 1:0. Potem trafił jeszcze na 4:0. To w ogóle ciekawe, że jest to pierwszy w Napoli dublet Zielińskiego. Wszystkim strzelał dotychczas po jednym golu. Dwa dublety ma za to w reprezentacji – seniorski z San Marino w 2013 roku, gdy dopiero wchodził do drużyny Waldemara Fornalika i juniorski w U-19 ze Słowenią.

Napoli nie chciało już w tym sezonie Zielińskiego, żegnając się z piłkarzami, którzy zasiedzieli się w klubie kilka ładnych lat. W letnim okienku transferowym pozbyli się Kalidou Koulibaly’ego (Chelsea), Fabiana Ruiza (PSG) i nie przedłużyli kontraktów z Driesem Mertensem, Davidem Ospiną i Lorenzo Insigne. Wyraźnie widać nowe rozdanie w kadrze Napoli. Zieliński nie chciał przyjąć oferty West Hamu, wybrał pozostanie we Włoszech, mimo tego że przecież w poprzednim sezonie brakowało mu formy i często na wiosnę lądował na ławce rezerwowych – był nawet moment, że w pięciu meczach z rzędu na przełomie kwietnia i maja. Teraz ma na koncie trzy gole i cztery asysty. Pokazuje, że jego czas w Neapolu wcale się nie skończył. Kibice najbardziej zachwycają się Kwaracchelią, a tu Piotrek zaczął sezon naprawdę mocno z kopyta.

 

Related Articles