W Ameryce Północnej po staremu. To Meksykanie zdobyli Złoty Puchar CONCACAF, co jest już ich dziewiątym tryumfem w historii. W finale skromnie pokonali Panamę – 1:0. Gold Cup jednak nie jest już tym, czym był kiedyś. A wszystko przez… Ligę Narodów.
My w Europie mamy swoje EURO, które odbywa się co cztery lata. Tam oczywiście gwiazdozbiór nazwisk jest największy. Grają zdecydowanie najlepsi i nawet nie trzeba tłumaczyć jego prestiżu. EURO to po prostu ogromna rzecz. Wszystkie ręce i nogi na pokład, nie ma czegoś takiego, że gwiazda zespołu odpuszcza, żeby przygotować się w klubie do sezonu. EURO to święto, mistrzostwa kontynentu, w których konkurencja jest największa. Zawsze bije się o złoto kilku mocnych graczy, nikt nie ma zapewnionego monopolu na wygrywanie. Dużą renomą cieszy się też Copa America. To z uwagi na Brazylię, Argentynę i ich odwieczną rywalizację, ale nie pękają też inni, którzy potrafią od czasu do czasu zaskoczyć. Przede wszystkim jest to trzecia siła, czyli Urugwaj, a doskonałe pokolenie z Alexisem Sanchezem, Claudio Bravo czy Arturo Vidalem miała reprezentacja Chile.
Coraz więcej ważnych zawodników w mocnych klubach gra też dla afrykańskich państw – Sadio Mane, Mohamed Salah, Victor Osimhen, Riyad Mahrez. Była też fantastyczna i nienasycona paka gwiazd z Wybrzeża Kości Słoniowej – Drogba, bracia Toure, Kalou, Gervinho… Afryka także wprowadza oryginalny folklor co dwa lata i wydaje się, że to także jest turniej, który cieszy się większym uznaniem niż… no właśnie, Gold Cup, czyli mistrzostwa Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów. Weźmy kilku finalistów z Senegalu – Kalidou Koulibaly, Edouard Mendy, Sadio Mane, Ismaila Sarr, Idrissa Gueye, a po stronie drugiego finalisty – Egiptu – przede wszystkim Mohamed Salah, ale i Mohamed Elneny, czy znany w Bundeslidze Omar Marmoush.
A co mamy w Gold Cup? Po pierwsze to Meksyk, Stany Zjednoczone i długo, długo nic. Coś tam próbuje podskoczyć Panama, a Kanada ma najzdolniejsze pokolenie od lat, ale co z tego, skoro na turnieju nie zagrali: Alphonso Davies, Jonathan David, Cyle Larin czy Tajon Buchanan lub Ismael Kone? Żeby jeszcze wszystkie te kraje grały najsilniejszymi składami, ale Gold Cup stał się trochę nurtującym trenerów zapychaczem. Najlepsi zawodnicy otrzymali wolne po… innym turnieju, Lidze Narodów, która niejako wyparła Złoty Puchar CONCACAF. Kiedyś przecież piłkarze muszą mieć wolne, a nie grać przez pełnych 12 miesięcy co trzy dni. Trochę to śmieszne, bo w Nations League grali przecież Davies, David, Larin, Buchanan i Kone. Finały Ligi Narodów odbyły się w dniach 15-18 czerwca, czyli mniej więcej wtedy, gdy my graliśmy z Mołdawią.
Teraz wyobraźcie sobie, że europejskie finały Ligi Narodów odbywają się tuż przed mistrzostwami Europy, a Fernando Santos korzysta na nich z Lewandowskiego, Zielińskiego, Kiwiora, Szczęsnego, Milika, a później daje im wolne na… mistrzostwa Europy. Do takiego absurdu doszło w Ameryce Północnej. Amerykanie miesiąc temu wygrali te teoretycznie mniej prestiżową, ale… praktycznie bardziej, bo graną full składami, Ligę Narodów. Christian Pulisic, Folarin Balogun i Gio Reyna, Timothy Weah i Weston McKennie cieszyli się ze zwycięstwa. Wszystkich ich w mistrzostwach kontynentalnych już nie było, zastąpili ich w składzie Gianluca Busio z Venezii, James Sands z New York City, czy na przykład Brandon Vazquez z Cincinnati. Mniejsze wrażenie, prawda?
Gold Cup stracił na prestiżu przez wpływ Ligi Narodów. Sztaby musiały wybierać. Nie dało się bowiem eksploatować największych gwiazd na dwa turnieje krótko po sobie. Dlatego mecz Kanady z USA w ćwierćfinale, zamiast być świętem piłki nożnej, stał się podrzędnym meczem towarzyskim dla dwóch kadr B. To tak jakby Hiszpania grała na EURO piłkarzami z Girony, Rayo Vallecano, Elche czy Almerii. Meksykanie oczywiście mają inne charaktery. Oni parli po wszystko i w obu turniejach grali podobnymi składami. W Gold Cup rywalizowali jednak de facto z Panamą i Jamajką, a nie Stanami Zjednoczonymi i Kanadą. Mieli ułatwione zadanie w mistrzostwach swojego kontynentu. Trochę to absurdalne i w Europie trudne do wyobrażenia.