15 lat temu zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo Francji, a szóste w historii, wydali na świat wielu wspaniałych piłkarzy na czele z Zinedine’em Zidane’em, lecz teraz muszą funkcjonować w zupełnie innej rzeczywistości. FC Girondins Bordeaux gra na czwartym poziomie rozgrywkowym we Francji i musi walczyć o przetrwanie.
W sezonie 2008/09 wygrali 11 meczów z rzędu, co pozwoliło im awansować z czwartej pozycji na pierwszą. Marouane Chamakh, Diego Placente, Souleymane Diawara, Yoan Gouffran czy wypożyczony wtedy z Milanu Yoann Gourcuff – to autorzy tamtego wielkiego sukcesu. Wtedy zespół ten dużo znaczył we Francji. Sezon po mistrzostwie też był dla niego udany, tym razem w Lidze Mistrzów. FC Girondins Bordeaux zmierzyło się z Olympique Lyon w ćwierćfinale. Nie udało się odrobić straty z rewanżu (1:3). Bramka Chamakha pozwoliła tylko na zmniejszenie rozmiarów porażki w dwumeczu. To był dokładnie ten sezon, w którym Inter wyeliminował Barcelonę (Mourinho i zraszacze na Camp Nou) i wygrał w finale po golach Diego Milito. To też sezon z czterema bramkami Messiego z Arsenalem oraz fantastycznym trafieniem Arjena Robbena z Manchesterem United w 1/8 finału. Bordeaux też było w tej elicie.
Fani z wielką nostalgią mogą powspominać tamte czasy. Zresztą, ich marzeniem byłoby nie nawet granie w Champions League, a po prostu w Ligue 1. Do tego jednak droga daleka, bo “Żyrondyści” utracili status zespołu profesjonalnego. Zostali zdegradowani z drugiej ligi do czwartej. Nieważne, że sportowo tak naprawdę udało się na drugim poziomie utrzymać. Skończenie na 12. miejscu gwarantowało pozostanie w Ligue 2. Budżet klubowy był jednak w tak opłakanym stanie, że zespół nie byłby w stanie funkcjonować w sezonie 2024/25, dlatego też złożył wniosek o upadłość i zrzekł się statusu profesjonalnego. Kilka miesięcy temu były jeszcze jakieś nadzieje, ale kiedy potencjalny nabywca się z tego wycofał. Zainteresowane przejęciem Bordeaux było Fenway Sports Group, czyli właściciele Liverpoolu. “Żyrondyści” mieli około 70 milionów długu, a do tego zbyt duże pensje zawodników. Do tego wynajmowali stadion od miasta. Poza tym liga francuska straciła też na swojej renomie po odejściu Messiego, Mbappe i Neymara. Fenway nie chciało w to wchodzić.
To w Bordeaux wychował się Aurelien Tchouameni. W szkółce piłkarskiej uczył się gry od 11. roku życia i był tu przez dziewięć lat. Dopiero w 2020 roku przeniósł się do AS Monaco. Bixente Lizarazu to także jeden z najsłynniejszych wychowanków. On z kolei spędził tu jeszcze więcej czasu – aż 12 lat. Poszedł później do Athletic Bilbao i po roku tam trafił do Bayernu Monachium, skąd każdy go pamięta. Zinedine Zidane za to właśnie z Bordeaux trafił do Juventusu. Karierę tutaj zaczął Grzegorz Krychowiak, bo też trafił do Francji w wielu nastoletnim. 91 spotkań dla Bordeaux rozegrał Ludovic Obraniak, pograł tu również Igor Lewczuk. Polska także ma trochę wspomnień związanych z tą zasłużoną francuską marką.
Zespół ten w sezonie 2021/22 spadł z francuskiej elity i od tego momentu zaczęły się nawarstwiać problemy. Skąd w ogóle wziął się ten dług? To oczywiste, że w dużym stopniu z niekompetencji właścicieli. W 2018 roku wkroczyli Amerykanie, którzy chcieli sobie zrobić klub według własnego planu i widzimisię. Tylko, że naprzeciw stanęli najpierw kibice, a potem wszystko storpedował jednak COVID-19, więc Amerykanie szybko uciekli z tym biznesem, lecz oddali Bordeaux w ręce jeszcze 100x bardziej niekompetentnego człowieka. Faceta, który rujnuje i zadłuża kolejne zespoły i jest synonimem nieszczęścia.
Gerard Lopez miał okazać się wybawcą, a przybijał kolejne gwoździe do trumny. Mamił kibiców jakimiś wizjami i cały czas utrzymywał, że on sobie z tymi kłopotami poradzi. Problem jest taki, że we Francji go już co nie co znali, bo zadłużył wcześniej Lille na ponad 200 milionów euro. Kilka cierpkich słów wypowiedziałby o nim pewnie Kimi Raikkonen, któremu Lopez także wisi pieniądze za wyniki w Lotus F1 Team. Mimo że zatrudnił Vladimira Petkovicia (świetne wyniki ze Szwajcarią), to trener ten się spalił. Wyleciał na początku lutego. Potrafił przegrać 0:5 z Remims, 0:6 z Rennes, 0:4 z Niceą. Nie wyglądało to za dobrze. David Guion niczego nie uratował. Dwie wygrane w 15 ligowych meczach jeszcze tylko zagrzebały Bordeaux w czerwonej strefie. Efektem tego 31 punktów i 20. miejsce w Ligue 1. Pech Rafała Strączka był taki, że został zakontraktowany zimą, a przyszedł latem już do klubu drugoligowego. Niestety jednak Polak zasłynął w Bordeaux komicznymi interwencjami i ośmieszaniem się.
Niewiele brakło, a udałoby się od razu powrócić – dokładnie czterech punktów, aby wyprzedzić FC Metz. Awans został wypuszczony w fatalnym stylu, bo porażkami w dwóch ostatnich meczach ze słabymi drużynami. Drugie zakończyło absurdem. Bordeaux grało na własnym obiekcie o awans, natomiast Rodez o utrzymanie. W 22. minucie ekipa gości wyszła wówczas na sensacyjne prowadzenie po trafieniu Lucasa Buadesa. Chwilę później… został on odepchnięty przez jednego z kibiców gospodarzy. Nie wyglądało to groźnie, ale Rodez pokazał duże umiejętności gry aktorskiej i odesłano go nawet do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu. Mecz przez ten atak kibica nie został wznowiony, ukarano Bordeaux walkowerem, natomiast Buades stał się wyklęty. Ta sytuacja miała ogromny wpływ na losy awansu. Bramką i późniejszą akcją z kibicem zapewnił Rodez utrzymanie. Kiedy zmierzył się z Bordeaux sezon później, to w jego kierunku leciały gwizdy, wyzwiska, fani wywiesili też obraźliwy transparent.
Bordeaux wiele ryzykowało, dając bajońskie kontrakty zawodnikom, którzy występowali przecież na drugim poziomie rozgrywkowym. Ryzyko nie popłaciło, długi jeszcze bardziej narosły, koszty związane z utrzymaniem stadionu także. Za obiekt trzeba było płacić miastu. Doszło do tego, że tylko za tę usługę dług urósł do 30 milionów euro, a gdzie reszta? Tak rozpoczęła się degrengolada i kolejne zadłużanie. Zespół musiał rozwiązać kontrakty z zawodnikami, zamknąć ośrodek szkoleniowy, zwolnić blisko setkę pracowników i stać się klubem amatorskim. Kiedy specjalna komisja relegowała czasowo Bordeaux do trzeciej ligi. Chyba, że znajdzie jakieś rozwiązanie sytuacji. Nie nadeszło i chyba nie było już nadziei.
Dziś gra na czwartym poziomie. Kibice starali się ratować co się dało i zebrali wspólnie na funkcjonowanie klubu ponad 100 tysięcy euro. Sensacyjnym transferem w letnim okienku był… Andy Carroll. Dopiero co strzelił dwa golę na wagę remisu 2:2. Skąd on się tu wziął? Otóż przekonał go John Williams, dyrektor Amiens. To klub, w którym Carroll występował w sezonie 2023/24. Williams bierze udział w odbudowie Girondins Bordeaux. Pojawiało się tu nazwisko Grzegorza Krychowiaka, jednak Polak wybrał grecką ofertę Anorthosisu. Angielski napastnik gra tu po prostu dla idei. Właśnie takich ludzi Bordeaux poszukuje, chcąc nieco odbudować tożsamość i to, co zostało w przeszłości zaniedbane. Z emerytury piłkarskiej po sześciu latach wrócił wychowanek Rio Mavuba, dziś 40-latek. Zrobił to też Paul Baysse. Występują co prawda w zespole B, ale pokazali swoją gotowość w tej bardzo trudnej chwili.